Iwanow: Jak nie teraz, to kiedy? Napoli w "jaskini lwa" w Barcelonie
Po 165 dniach abstynencji od Champions League Barcelona wraca do rozgrywek, w których od lat jest faworytem, ale przez cztery ostatnie sezony nie może znów zasiąść na europejskim tronie. Ba! Od czasu pokonania Juventusu w Berlinie w 2015 roku nie zagrała nawet w finale. Czy przy wszystkich zewnętrznych i wewnętrznych problemach będzie w stanie osiągnąć cel tym razem?
Na razie trzeba zabukować bilety na turniej „Final 8” do Lizbony gdzie w ćwierćfinale czeka na nią Bayern Monachium. Niby zadanie wydaje się wykonalne, na San Paolo w Neapolu w pierwszym meczu 1/8 finału padł remis 1-1. Ale dziś w tzw. piłce „pandemicznej” nie wszystko jest przecież oczywiste i logika nie zawsze idzie w parze z rzeczywistością.
Napoli w tym sezonie jest w Europie niepokonane. Nawet Liverpool na Anfield nie był w stanie go złamać, przegrywając do tego pod Wezuwiuszem. Zespół Piotra Zielińskiego i Arkadiusza Milika wygrał także w Salzburgu, zremisował w Genku więc obcy teren wcale nie jest dla nich aż tak niegościnnym miejscem. Teraz jednak zawitają do „Jaskini Lwa”, którym nieustająco jest tu Leo Messi. Camp Nou bez kibiców nie będzie jednak nigdy takie, jak wypełnione pełnymi energii trybunami. Jeden z atutów „Barcy” traci więc na sile. Ale to nie wystarczy.
Z drużyną z Włoch mam problem i trudno mi ją sklasyfikować, umieścić w jakieś ramy. W grudniu Gennaro Gattuso przejął stery od Carlo Ancelottiego, bo występy w Europie, udane, nie szły w parze z wynikami w lidze. Seria siedmiu meczów bez wygranej w Serie A plus konflikty na linii zespół, sztab, właściciel klubu spowodowała tę zmianę. Początkowo nie przyniosło to pozytywnych rezultatów, a cztery porażki w pięciu pierwszych spotkaniach zamknęły marzenia Napoli o krajowym podium a nawet czwartym miejscu dającym prawo gry w Champions League w przyszłym sezonie. Ale sytuacja zaczęła się zmieniać. Zespół z 11 awansował na nawet na 6 miejsce, zaczął nabierać, energii, pewności siebie i charyzmy jaką emanuje trener. Pokazali ją w pierwszym boju z Barcą ale to było 25 lutego… Później było z tym różnie i gdyby nie triumf w Pucharze Włoch z Juventusem – po wygranym konkursie rzutów karnych sezon zakończony ostatecznie siódmą lokatą uznano by za stracony. Mimo że przed Napoli znalazły się jednak firmy takie jak Milan, Roma czy Lazio. Strata szesnastu punktów do strefy Ligi Mistrzów wiele jednak mówi o tym, co się wydarzyło.
Zobacz także: Lewandowski o Złotej Piłce: Nie ma do czego wracać, walczę o więcej goli!
Nie mam pojęcia, czy ten zestaw ludzi jest w sobotę stanie sprawić sensację. Z czołówką Serie A potrafili wygrywać, jak z Lazio w ostatniej kolejce, ale z drugiej strony ulegali też Interowi, Parmie czy Atalancie. Wiadomo, liga już ich za mocno nie interesowała, Gattuso mocno rotował składem, więc w kontekście realnej oceny więcej jest znaków zapytania niż odpowiedzi. Z drugiej strony taka sytuacja jak teraz szybko może się nie powtórzyć. „Barca” jest oczywiście mocniejsza, gra u siebie, ma Messiego i dobry wynik z pierwszej potyczki. Ale jeśli ją trafić, to właśnie teraz. W następnych latach może to już nie być możliwe.
Przejdź na Polsatsport.pl