Z narożnika PG: Wasyl Łomaczenko oddaje pół miliona... rywalowi. Mike Tyson przekłada, ale coś tu nie gra...
Jak często zdarza się, że pięściarz oddaje z własnej wypłaty ponad pół miliona dolarów… żeby zapłacić więcej rywalowi? Dlaczego Mike Tyson przeniósł walkę z Roy’em Jonesem Juniorem z września na koniec listopada? Możemy się tylko kolejnym odcinku "W narożniku PG" domyślać. Zapraszam!
Wasyl oddał ponad pół miliona dolarów?
Czy Wasyl Łomaczenko (14-1, 10 KO), jeden z najlepszych pięściarzy świata bez podziału na kategorie wagowe, rzeczywiście oddał z własnej gaży ponad pół miliona dolarów by powalczyć o cztery pasy mistrza świata z Teofimo Lopezem (15-0, 12 KO)? Tak wynika ze słów promotora obu pięściarzy Boba Aruma, który bardzo chwalił za to Ukraińca. “Wasyl ma z nami długoterminowy kontrakt, który płaci mu w zależności od klasy rywala. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie będzie wielu źródeł dochodu, jak kibice, sprzedaż zamknięta w salach - mówimy o stratach sięgających milionów dolarów. Nie dość, że to rozumie, to bardzo chce mieć komplet pasów (Łomaczenko ma WBA, WBO i WBC, Lopez IBF) i zdecydował się zmniejszyć swoją gwarantowaną kontraktem wypłatę”.
ZOBACZ TAKŻE: "The Ring": Walka słynnego Mike'a Tysona przełożona na listopad
Arum nie chciał powiedzieć o ile, potwierdzając tylko, że Ukrainiec zarobi około 3,5 miliona dolarów. Wypłata Lopeza, ustalona początkowo na poziomie 1,2 miliona, ma być powiększona o 600 tysięcy. Komentując oczekiwania finansowe (około 3 milionów) Lopeza, Arum zwrócił uwagę, że miałby sens, gdyby źródło finansowania nie ograniczało się tylko do wpływów z PPV. O ile ich gwarantowane, wspomniane wyżej zarobki się powiększą, zależy właśnie od sprzedaży pay-per-view, szacowanej wstępnie na na ponad 300,000 subskrypcji. Jak słusznie zauważa 88-letni szef Top Rank, “mamy nadzieję, że będzie znacznie więcej, ale kto może coś tak naprawdę przewidzieć w czasach pandemii? Lopez chce walczyć kiedy wrócą kibice, ale czekanie aż tak się stanie byłoby błędem. Mam nadzieję, że kontrakt podpiszemy już w tym tygodniu”.
Tyson - Jones jr: walka przeniesiona na lepsze czasy... czy bezpieczniejsza?
Już za miesiąc w Kalifornii mieli wyjść na ring w Los Angeles Mike Tyson i Roy Jones jr, ale data 12 września - co wielu przewidywało - okazała się dla tego pojedynku zbyt optymistyczna. Dziś wiemy, że zamiast 12 września ma być 28 listopada, miejsce to samo, ciągle bez publiczności, a według Mike’a przełożenie miało podłoże finansowe. Czyli - w listopadzie będzie można więcej zarobić. I tu jest problem - bo dlaczego więcej, nikt tak naprawdę nie wie.
Pierwotna data była wybrana dlatego, by nie rywalizować pod koniec roku z wielkimi pojedynkami pięściarskimi, za które w USA trzeba zapłacić kilkadziesiąt dolarów w systemie pay-per-view. Tysonowi nie przeszkadzał fakt, że tego samego dnia była planowana walka Canelo Alvareza, bo mistrz świata w czterech kategoriach wagowych nie walczy w PPV, a do tego do dziś niewielu wierzy, że Alvarez tego dnia w ogóle wyjdzie na ring. Zmieniając datę na koniec listopada i twierdząc, że jego PPV “się wtedy lepiej sprzeda” (bo kibice ciągle nie są na trybunach planowani), “Żelazny” zaprzecza samemu sobie, bo konkurencja dwa dni po tradycyjnych w Stanach Zjednoczonych Świętach Dziękczynienia zapowiada się zdecydowanie solidniej niż we wrześniu.
Dość interesująca, choć to już tylko moje domniemania, jest również zbieżność przeniesienia daty walki z Royem Jonesem Juniorem zaraz po tym, jak sankcjonująca pojedynek Komisja Sportowa Stanu Kalifornia zapowiedziała, że oczekuje od obu gwiazd wykonania testów antydopingowych. Ale, jak piszę, powyżej... to tylko moje domniemania. Mike czekał czternaście lat, żeby po raz kolejny pojawić się na ringu, więc dwa miesiące niczego specjalnie chyba nie zmienią...
Przejdź na Polsatsport.pl