Konfliktu w polskim boksie ciąg dalszy. "Tak po ludzku to jest bardzo małe zachowanie"
Prezes Polskiej Unii Boksu Jarosław Kołkowski twierdzi, że ani on, ani szef sędziów tej organizacji Leszek Jankowiak, nie mogą wpisywać do BoxRec.com gal nadzorowanych przez inne podmioty. Dlatego do dziś, w najważniejszym serwisie bokserskim na świecie, nie znalazły się wyniki gali Babilon Promotion z 17 lipca. Nadzorował ją konkurencyjny Polski Wydział Boksu Zawodowego. Sęk w tym, że edytorami BoxRec w naszym kraju są wyłącznie ludzie z PUB.
O sprawie Polsatsport.pl pisał już kilka razy. Temat jest i zagmatwany i bardzo bulwersujący. Dwa razy zajmowaliśmy się nim już w naszym magazynie „Koloseum”.
Wszystko zaczęło się od wojny o Balskiego
„Od 2013 roku do połowy 2019 właściwie wszystkie największe gale bokserskie w Polsce nadzorował Polski Wydział Boksu Zawodowego (PWBZ, jednoosobowa firma założona przez Krzysztofa Kraśnickiego). On współpracował z sędziami ringowymi i punktowymi, lekarzami, wydawał licencje. Ale doszło do konfliktu o Adama Balskiego (Kraśnicki nie zgodził się, aby występował na galach Knockout Promotions, mając ważny kontrakt z Tymex Boxing) i na dwóch polskich galach w Sosnowcu i Łomży pojawili się sędziowie z Niemiec i Austrii, a potem powstało konkurencyjne dla firmy Kraśnickiego stowarzyszenie Polish Boxing Union (PBU)” – pisał w Polsatsport.pl dwa tygodnie temu Andrzej Kostyra, od 20 lat komentujący boks w Polsacie, na co dzień szef działu sportowego Super Expressu.
Kto ma BoxRec, ten rządzi
Organizacja nadzorująca walki oczywiście bierze za to pieniądze. Teoretycznie mogłyby robić to obie „firmy” i na to liczył Kraśnicki, szef PWBZ. PUB nie chce jednak żadnej współpracy. W jej skład wchodzą ludzie, którzy pracowali dla Kraśnickiego, a dziś już nie chcą tego robić. PUB wie, że ma w ręku potężny oręż. Chodzi o wpisywanie walk i gal do portalu BoxRec.com. To w zasadzie jedyny portal statystyczny zajmujący się klasyfikowaniem pojedynków i gal. Śledzą go, powołują się na niego, szukają rywali, sankcjonują walki - wszyscy w bokserskim biznesie – federacje, promotorzy, dziennikarze, kibice. Jeśli nie ma cię w BoxRec.com, nie ma cię w boksie.
Gala widmo z 17 lipca
Na całym świecie jest ponad 120 edytorów BoxReca, którzy co tydzień wprowadzają dane do portalu. Polskim, jedynym, choć nie pierwszym edytorem był przez długi czas Leszek Jankowiak – przez lata czołowy sędzia PWBZ, obecnie jeden z liderów „buntu”, szef arbitrów w Polskiej Unii Boksu i członek zarządu tej organizacji.
17 lipca w Radomiu odbyła się gala Babilon Promotion. Pokazywał ją na żywo – Polsat Sport, Polsat Sport Fight oraz Super Polsat. W walce wieczoru Przemysław Runowski pokonał na punkty Daniela Rutkowskiego. Mimo to gali nie ma do dziś w BoxRec. Powód? Dla wszystkich jasny, może poza przedstawicielami Polskiej Unii Boksu.
Imprezę 17 lipca nadzorował „stary” Polski Wydział Boksu Zawodowego. Gdy dwa tygodnie później ten sam promotor – Tomasz Babiloński – w tym samym miejscu, nawet z kilkoma tymi samymi pięściarzami, zorganizował kolejną galę – ta już znalazła się w BoxRec. Dlaczego? Babiloński złamał się i zaprosił na galę sędziów z „nowej” Polskiej Unii Boksu.
Wśród promotorów, którzy nie chcą współpracować z Polską Unią, a na dziś tylko Knockout Promotion tak naprawdę nie wnosi żadnych zastrzeżeń co do nowej organizacji, mówi się wprost – PUB stosuje szantaż, używając jako argumentu wpisanie lub nie gali do serwisu BoxRec.
ZOBACZ TAKŻE: Ktoś tu chyba kłamie, czyli o co chodzi w polskim boksie zawodowym
Kołkowski: To nieporozumienie
- To jest grube nieporozumienie – twierdzi prezes Polskiej Unii Boksu, Jarosław Kołkowski, który był gościem ostatniego programu „Koloseum”. – Leszek Jankowiak nie jest już edytorem BoxReca na Polskę. Nie ma prawa blokować komukolwiek dostępu do tego serwisu. Zresztą tak jak ja, bo też mam login – przyznaje Kołkowski. – Ma za to prawo wpisywać walki, które sankcjonuje Polska Unia Boksu. Nie ma z kolei prawa wpisywać gal nadzorowanych przez inne podmioty – zarzeka się Kołkowski.
Tego tłumaczenia kompletnie „nie kupuje” Przemysław Saleta, który również wystąpił w ostatnim odcinku „Koloseum”.
Saleta: Małe zachowanie
- Leszek Jankowiak przecież był edytorem na całą Polskę. Rozumiem, że gdy przez lata zgłaszał wszystkie gale w naszym kraju, była jedna organizacja – Polski Wydział Boksu Zawodowego. Teraz jest trzech edytorów, ale cała trójka jest związana z Polish Boxing Union. Nikomu korona z głowy by jednak nie spadła, gdyby któraś z tych osób galę z 17 lipca zgłosiła. Bo co to znaczy, że sędzia Jankowiak nie miał prawa? Nie miał go, bo zapewne jego własna Unia Boksu mu zakazała. Nie wierzę w to, że szefowie BoxReca mieliby cokolwiek przeciwko temu. Dla mnie to jest małe zachowanie, na którym tracą zawodnicy – grzmi Saleta.
Kto wydał polecenie Jankowiakowi?
- Ja jestem w stanie uwierzyć w to, że ktoś dał Leszkowi Jankowiakowi podpowiedź – nie wysyłaj tego raportu – mówi Krzysztof Kosedowski, który również był gościem magazynu „Koloseum”.
- To nie była podpowiedź, to był nakaz. Gwarantuje – uważa Saleta. - Co by się stało, gdyby Leszek Jankowiak zgłosił jednak walki z Radomia. Czy szefowa BoxRec pani Sheppard by zareagowała – pytał retorycznie.
- Gdy Leszek Jankowiak zgłosił, że powstaje inna organizacja i nie będzie już mógł być edytorem dla tej drugiej, została mu odebrana rola edytora na całą Polskę – mówi Kołkowski, wyjaśniając dlaczego według niego Jankowiak nie wpisał gali z 17 lipca.
ZOBACZ TAKŻE: Kostyra nie ufa Jankowiakowi
Co na to pani Sheppard?
- I chce mi Pan wmówić, że pani Sheppard, szefowa BoxReca kontroluje kiedy i jaka organizacja powstała w Polsce. Zwłaszcza, że jedna wciąż nie jest zarejestrowana w sądzie – dociekał Saleta.
- Tak pani Sheppard to kontrolowała. Jeśli ktoś z tej drugiej organizacji dogada się z BoxRec, będzie mógł wpisywać walki w Polsce. My tego robić nie możemy – upiera się Kołkowski.
Zachowanie szefów BoxRec, ich stosunek do konfliktu, brak wpisania gali z 17 lipca do serwisu próbuje wyjaśnić na własną rękę Andrzej Kostyra. Nasz komentator wysłał do właścicieli portalu szereg pytań dotyczących tej sprawy. Na razie jednak nie uzyskał odpowiedzi.
- Pani Sheppard potwierdziła, że dostała list i niebawem odpowie. Rozmawiając z nią, zapytałem, czy mam coś w tej sprawie powiedzieć w programie. Dostałem jasny sygnał, że nie. To jest sprawa BoxRec - to znów Kołkowski.
Jakoś w innych krajach jest inaczej
- To nie jest spójne. W dużo większych boksersko krajach jest też tylko po kilku edytorów i oni nie pracują wyłącznie dla jednej organizacji. Proszę mi nie wmawiać, że pan Jankowiak może zgłosić gale wyłącznie pod auspicjami PBU – dziwił się Saleta.
- Dokładnie tak jest – odpierał Kołowski. - Ja mogę tylko dodać, że to nieprawda, że kogokolwiek szantażujemy. Spotkałem się ze wszystkimi promotorami, którzy liczą się na naszym rynku. Nasze stowarzyszenie nie jest, nie powstało i nie jest organizowane przeciwko komuś. Zostało powołane dla promotorów, sędziów, zawodników. Statut jest tak napisany, że każdy kto ma historię działania w boksie i nie jest karany, może zostać członkiem stowarzyszenia. W zarządzie są jeszcze trzy wolne miejsce dla osób, do których inni promotorzy będą mieli zaufanie – zapowiada Kołkowski.
Kto rządzi w polskim boksie?
- Kto w tym polskim boksie rządzi? Teoretycznie najważniejsi są bokserzy. Ale oni są uzależnieni od swoich menedżerów i promotorów – to już Andrzej Kostyra, którego wypowiedź z magazynu „Koloseum” będzie najlepszym podsumowaniem tego, co wydarzyło się do tej pory.
ZOBACZ TAKŻE: Kto jest carem polskiego boksu?
- Mamy kilka grup promotorskich. Na razie tylko jedna opowiedziała się po stronie Polskiej Unii Boksu (Knockout Promotion – przyp.red). Te pozostałe nie są zdecydowane. Monopol nigdy nie jest dobry, a wygląda na to, że w polskim boksie rządzi jeden car – Leszek Jankowiak. Niedawno oglądałem film o carze Piotrze I. Bojarom, którzy się z nimi nie zgadzali, golił brody. W naszym boksie pan Jankowiak goli promotorów, którzy wykładają swoje pieniądze, ale chcą też mieć efekt. Na podstawie wyników wpisanych do BoxRecu mogą potem dostać lepsze walki i lepsze pieniądze. Oni płacą serwisowi za uwzględnienie ich pięściarzy. A teraz mamy jednego cara – Leszka I Jankowiaka, który jest imperatorem i rządzi. Czy tak powinno być? Uważam, że nic tak dobrze nie robi jak konkurencja. Ja nie ma nic przeciwko Polish Boxing Union, może to jest i dobra idea, ale niech promotorzy, którzy wykładają pieniądze, decydują z którą organizacją chcą pracować – postuluje Kostyra.
Nic dodać, nic ująć.
Przejdź na Polsatsport.pl