Iga Świątek: Do wszystkiego muszę się przyzwyczajać od nowa
Iga Świątek ma za sobą pierwsze w tym roku oficjalne występy na korcie. W turnieju WTA w Nowym Jorku odpadła z Christiną McHale w 1. rundzie, ale kontynuuje zmagania w deblu. "Brakowało mi gry i podróżowania, ale teraz do wszystkiego muszę się przyzwyczajać od nowa" - powiedziała 19-letnia tenisistka.
Kiedy przyleciała Pani do Nowego Jorku i jakie uczucia Pani towarzyszyły?
Iga Świątek: W Nowym Jorku zameldowaliśmy się tydzień przed rozpoczęciem turnieju. Bardzo mnie ucieszył fakt, że znowu mogę podróżować i to, że znów jestem w tym miejscu. Jeśli chodzi o dni poprzedzające pierwszy mecz, to odczuwałam lekki niepokój, bo mimo iż miałam dobry okres przygotowawczy, to zawsze jest jakaś niepewność dotycząca tego, jak będzie to wyglądać na korcie.
Czy w związku z tą niepewnością zdecydowała się pani na rywalizację w grze podwójnej? Można ją chyba potraktować dodatkowy dobry trening?
Jestem singlistką, ale zawsze podkreślam, że chciałabym grać jak najwięcej debla. Uważam, że to rozwija moje umiejętności i dopóki będę się czuła dobrze fizycznie, to będę się starać szukać okazji do występów w deblu. A to, że w Nowym Jorku zaczęłam od debla wydawało mi się dobrym przetarciem przed pojedynkiem z McHale.
ZOBACZ TAKŻE: Brak gwiazd nie umniejszy wartości sukcesu w US Open
Z singlem szybko się Pani pożegnała i to dosłownie, bo było 2:6, 4:6. Jak czuła się pani podczas meczu? Czy na pani postawę wpłynął debel?
Fizycznie czułam się bardzo dobrze. Było trochę gorąco i duszno, ale to tak naprawdę mi nie przeszkadzało. Jedyne, co mogłam chyba trochę lepiej robić, jeśli chodzi o tę sferę, to poruszać się po korcie, choć czuję, że nawet gdybym biegała świetnie, to nie wiem, czy przełożyłoby się to na lepszy wynik.
Co ma pani na myśli?
Przed i podczas meczu nie czułam się na 100 procent skoncentrowana. Nie wiem dlaczego, ale czułam presję. Nie wiedziałam, jak będzie wyglądać moja gra po powrocie i był stres, który jest złożoną emocją. Czynników mogło być sporo: najpierw długa przerwa, potem podróż przez ocean, choć tego akurat mi brakowało, wreszcie izolacja w hotelu. Chociaż to też nie jest najgorsze, bo jestem introwertyczką. Od tak dawna nie grałyśmy, że mam takie wrażenie, że muszę się nauczyć i przyzwyczaić do wszystkiego od nowa. Zajmie mi to trochę czasu, zanim wejdę w rytm. Nie zamartwiam się jednak, bo cieszy mnie każdy mecz i każda rywalizacja, ale to z pewnością rzeczy, nad którymi będziemy chcieli popracować.
Jaka była taktyka na mecz z McHale?
Nie chciałabym zdradzać zbyt wielu szczegółów, ale miałam być agresywna i trzymać inicjatywę. Niestety do tego wykonania tego planu zabrakło skuteczności.
Spotkanie miało dziwny przebieg. W pierwszym secie był to koncert przełamań po obu stronach, w którym - na końcu - lepsza była przeciwniczka...
Tak. Przełamań było aż sześć. Zawiódł mnie serwis. Chciałam mocno wejść w mecz, ale popełniałam zbyt dużo błędów. To nie była moja gra, bo przecież umiem serwować i mam ku temu odpowiednie umiejętności. Z pewnością miał na to wpływ wspomniany przeze mnie wcześniej stres.
ZOBACZ TAKŻE: Brak gwiazd nie umniejszy wartości sukcesu w US Open
W drugim było lepiej, bo wyciągnęła Pani z 1:3 na 4:3, ale po trzech kolejnych przegranych gemach to przeciwniczka zameldowała się w drugiej rundzie. Czy można było coś zrobić lepiej?
Myślę, że starałabym się zmienić podejście mentalne. Traktować to spokojniej, dać sobie więcej czasu. Powiedzieć sobie, że na korcie mogę wyglądać inaczej niż przed pandemią. Ale nie mam wyrzutów sumienia. W tenisie dzieje się ostatnio wiele rzeczy, które mogą zaskakiwać. Dlatego nie chcę mieć wygórowanych oczekiwań. Chcę tylko pracować i skupiać się na moim tenisie.