"Błaszczykowski jest dobrym człowiekiem i uległ naciskowi kibica. Tę sprawę można było szybko i prosto rozwiązać"
W wydanym oświadczeniu Jagiellonia Białystok przeprosiła Wisłę Kraków za incydent, wskutek którego Jakub Błaszczykowski musiał po poniedziałkowym meczu zostać odseparowany od drużyny i przejdzie test na obecność koronawirusa. - W tej sprawie znaczenie miał fakt, że pan Kuba jest po prostu dobry człowiekiem i w jakiś sposób uległ naciskowi kibica z dziećmi. Jednak podkreślam, że tę sprawę można było szybko rozwiązać - powiedział Krzysztof Pawlaczyk z komisji medycznej PZPN.
Chodzi o spotkanie rozegrane w poniedziałkowy wieczór na stadionie miejskim w Białymstoku, zakończone remisem 1:1. Po nim na murawę dostał się przez jedną z bramek kibic z dziećmi, który bez problemu podszedł do Błaszczykowskiego, by zrobić sobie z nim zdjęcie. Według informacji medialnych, najpierw zrobił mu zdjęcie ze swoimi dziećmi, potem poprosił kapitana wiślaków o selfie. Przedstawiciele obu klubów zareagowali wypraszając kibica z miejsca, gdzie nie miał prawa się znaleźć.
Członek komisji medycznej PZPN - Krzysztof Pawlaczyk był gościem Szymona Zaworskiego przed meczem Lecha Poznań z Valmierą w eliminacjach LE (3:0). Pawlaczyk odniósł się między innymi do sprawy Błaszczykowskiego, który po ostatnim meczu z Jagiellonią został odizolowany od reszty piłkarzy Wisły.
- Gdyby Wisła Kraków skontaktowała się ze sztabem medycznym PZPN, przekazalibyśmy jej krótką i prostą informację, co mają w tej sytuacji zrobić. Oczywiście to co się stało, nie powinno się wydarzyć. Jeśli jednak już doszło do takiej sytuacji, wówczas badanie na obecność koronawirusa powinien przejść kibic, który miał styczność z piłkarzem Wisły. Być może takie badanie powinny przejść także dzieci tego kibica. Zdaje się, że także dziennikarz "Przeglądu Sportowego" również zrobił sobie zdjęcie z Błaszczykowskim, więc także on powinien poddać się badaniu - zaznaczył Pawlaczyk w rozmowie z naszym reporterem.
ZOBACZ TAKŻE: Jakub Błaszczykowski i Aleksander Buksa przedłużyli kontrakty z Wisłą
W wydanym we wtorek oświadczeniu Jagiellonia nie podaje tych szczegółów; pisze o tym, że po ostatnim gwizdku sędziego doszło do incydentu, który "nie miał prawa się wydarzyć" i naruszone zostały przepisy Ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Mówią one o przebywaniu nieuprawnionej do tego osoby w miejscu nieprzeznaczonym dla publiczności, co podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny w wysokości nie niższej, niż 2 tys. zł.
- Gdyby te cztery osoby przeszły badania, wtedy wiedzielibyśmy, czy w ogóle była możliwość zakażenia koronawirusem. Odnoszę wrażenie, że dzieje się wiele niefajnych rzeczy w znaczeniu przestrzegania zasad. Natomiast w tej sprawie znaczenie miał fakt, że pan Kuba jest po prostu dobrym człowiekiem i w jakiś sposób uległ naciskowi kibica z dziećmi. Jednak podkreślam, że tę sprawę można było szybko rozwiązać - zauważył członek komisji medycznej PZPN.
Błaszczykowski został odseparowany od reszty drużyny i przejdzie test na koronawirusa. Ze względu na bezpieczeństwo pandemiczne zespołu, z Białegostoku do Krakowa nie wracał autokarem z drużyną, a oddzielnie taksówką. Z uwagi na procedury izolacyjne, najprawdopodobniej zabraknie go w sobotnim spotkaniu ze Śląskiem Wrocław.
Białostocki klub zapowiedział weryfikację zabezpieczeń w poszczególnych strefach miejskiego stadionu w czasie meczów. Sprawą zajęła się też białostocka policja, która prowadzi obecnie czynności zmierzające do ustalenia, czy doszło do popełnienia przestępstwa. Przewinienie polega na złamaniu regulaminu imprezy masowej, a przy obecnych obostrzeniach kibicowi grozi kara nawet do trzech lat pozbawienia wolności. Jednak za to co się stało odpowiedzialność weźmie także sama Jagiellonia. Za nieprawidłowe zabezpieczenie przejść, a także brak czujności osób odpowiedzialnych za pilnowanie tej strefy, klubowi grozi kara finansowa.
Przejdź na Polsatsport.pl