Kowalski: Czy jest życie w kadrze bez Lewandowskiego? Nie
Wznowienie rozgrywek po pandemicznej przerwie nie wyszło ani Holendrom, ani tym bardziej Polakom. Tempo pierwszego spotkania Ligi Narodów było spacerowe. O ile jednak Holendrzy przechadzali się z sensem, swobodnie wymieniając piłkę między sobą i momentami ciesząc się grą „ w dziadka” z ekipą Jerzego Brzęczka, to Polacy jedynie próbowali przeszkadzać.
Ubóstwo piłkarskich środków wyrazu naszych zawodników, jeśli chodzi o kreowanie gry, było jednak porażające. Środkowych pomocników Grzegorza Krychowiaka i Mateusza Klicha tak jakby nie było na boisku. Chwalony przed kilkoma miesiącami Sebastian Szymański, który był powiewem świeżości w kadrze, także nie istniał. Na drugim skrzydle Kamil Jóźwiak, raz anemicznie strzelił na bramkę. Krzysztof Piątek oddał jeden celny strzał w jedynej dobrej akcji Polaków w pierwszej połowie.
Gdyby nasi zawodnicy mieli siły, najprawdopodobniej przynajmniej ostro by powalczyli fizycznie. Ale nie mieli. Momentami w drugiej połowie, po prostu stali i czekali na rywala. Przypominał się słynny niski pressing i mecz z Japonią, z tym że wynik był odwrotny. Po golu Stevena Bergwijna Holendrzy prowadzili 1:0 i tak naprawdę nie było nawet cienia szansy na wyrównanie.
Jeśli ten mecz miał dać odpowiedź czy istnieje w kadrze życie bez Roberta Lewandowskiego, to jest ona jasna: na razie nie. Nie wykluczam oczywiście, że z nim też byśmy nie dali rady, bo Holandia w tym momencie, nawet nie wysilając się specjalnie, jest po prostu zespołem o klasę lepszym (pewnie będzie jednym z faworytów Euro 2021), ale w przodzie powalczylibyśmy zapewne godniej. Można sobie wyobrazić, że nasz as parę razy wziąłby na plecy rywala, wymusił strzał, skoczył do głowy, czy zwyczajnie pobudzał kolegów do walki, stwarzał presję.
ZOBACZ TAKŻE: Bednarek: Musimy popracować nad pewnymi elementami
Dobrze, że jest na co zrzucić winę za obecną formę naszych graczy (pandemia i fakt, że od dawna nie grali razem), bo najbardziej bolesny był właśnie ten brak walki. Żadnej agresji, doskoku do przeciwnika, próby szybkiego odebrania piłki, charakteru. Nie masz argumentów czysto sportowych, zostaw chociaż serce na boisku, miej czyste sumienie… Nie było nawet tego.
Holendrzy nieco pobawili się piłką (uśmiechali się raz po raz demolując naszą defensywę) i zgarnęli trzy punkty. Nawet bez większego wysiłku oddali aż szesnaście strzałów, przy ledwie dwóch naszych. 3:0, 4:0 byłoby wynikiem najbardziej oddającym przebieg spotkania i obecną różnicę między rywalami. Fakt, że z tak wielu opresji wyszliśmy obronną ręką był jedynym pozytywem. Pocieszające jest również to, że nasz kolejny rywal (w poniedziałek zagramy na wyjeździe z Bośnią, która zremisowała z Włochami, wydaje się słabszy). No i cieszy optymizm selekcjonera, który po meczu powiedział, że jest... zadowolony z postawy młodych zawodników.
Przejdź na Polsatsport.pl