Jan Błachowicz przed walką o pas UFC: Cieszę się, że nie musiałem robić czegoś, czego nie czuję
W nocy z 26 na 27 września Jan Błachowicz (26-8, 7 KO, 9 SUB) zmierzy się z Dominickiem Reyesem (12-1, 7 KO, 2 SUB), a stawką tego pojedynku będzie pas mistrzowski organizacji UFC w kategorii półciężkiej. - Cieszę się, że wypracowałem tę walkę umiejętnościami, wygranymi i drogą sportową, a nie głupim gadaniem w Internecie. Dobrze, że nie musiałem robić czegoś, czego nie czuję, co mi nie sprawia satysfakcji - powiedział w rozmowie z Polsatem Sport Polak.
Igor Marczak: Dochodzi powoli w głowie, że to będzie najważniejsza walka w historii polskiego MMA, że Ty możesz być tym pierwszym Polakiem, oczywiście wśród panów, który założy pas organizacji UFC?
Jan Błachowicz: Zdaje sobie sprawę ze stawki tego pojedynku. Nie skupiam się jednak na razie na tym. Interesuje mnie rywal i to, żeby dobrze przepracować końcówkę przygotowań. Celebrował i uświadamiał sobie wszystko będę po walce. Nie chcę wrzucać sobie dodatkowej presji, staram się podchodzić do tego z chłodną głową.
Dużo miłych słów ze strony Dominicka Reyesa, że Jan im starszy, tym lepszy, że to niebezpieczny facet, że to świetny kontruderzacz. Aż przyjemnie się tego słucha, nie ma tu mowy o jakimś trash talku.
To może być taka gra psychologiczna, żeby uśpić moją czujność. Ja się nie dam. W oktagonie czeka mnie trudne wyzwanie. Będziemy się starali wzajemnie znokautować. Szykuję się na 25 minut ostrej wymiany ciosów. Liczę na nokaut, będę go szukał. Jestem dobrej myśli, wiem, że przepracowałem solidnie ten okres.
Zobacz także: Dominick Reyes: Walka z Błachowiczem będzie bardziej niebezpieczna niż z Jonesem
Czujesz dodatkową satysfakcję, że Jan Błachowicz w tym wszystkim pozostał sobą. Nie wywalczył sobie tego pojedynku wyzwiskami na Twitterze, tylko ciężką pracą.
Ja czuję satysfakcję, że ta walka w ogóle jest. Cieszę się, że ją wypracowałem umiejętnościami, wygranymi i drogą sportową, a nie głupim gadaniem w Internecie. Dobrze, że nie musiałem robić czegoś, czego nie czuję, co mi nie sprawia satysfakcji. Chociaż kilka razy kontrowałem i też coś do tego Internetu wrzuciłem.
Jak wygląda sprawa robienia wagi, czasu zostało niewiele. W mediach społecznościowych widać, że pozwalasz sobie na dania typu kotlety. Zawsze powtarzałeś, że dieta dietą, ale nawet w przygotowaniach musi się pojawić golonka czy schabowy.
Jem zdrowo i systematycznie. Waga sama schodzi, nigdy nie miałem z tym problemu. Na ostatni tydzień zostawię sobie 5 kg. Co do kotletów, jest weekend i trzeba zjeść normalnie. Inaczej człowiek by zwariował, komfort psychiczny jest też ważny. Kotlety mi pomagają, czuję się lepiej. Chodzi o równowagę i balans. U mnie się to sprawdza.
Mimo pandemii udało się pojechać do Zakopanego i złapać trochę tlenu.
Przed każdą walką wplatam w przygotowania wyjazd do Zakopanego. Dla mnie to najlepsza forma zrobienia kondycji. Udało się wyjechać i solidnie popracować.
Zobacz także: Jan Błachowicz zawalczy o pas na "Fight Island"
Jak wyglądały sparingi, tradycyjnie zawodnicy z WCA czy przyjeżdżał ktoś nowy?
Miałem taką ekipę, która bardzo pasowała stylistycznie pod Dominicka Reyesa. Mam 2-3 mańkutów, bardzo dobrych kickbokserów, takich, którzy świetnie wstają z parteru. Wizualnie przypominają Reyesa. Nie trzeba było ściągać nikogo nowego.
Trzeba przyznać, że Jan Błachowicz ma dużo szczęścia, że trenuje w WCA, bo nie dość, że są tu świetni zawodnicy, to przyjeżdżają zawodnicy z całej Polski.
To jest fajne, że jak są dni sparingowe, to zjeżdża się dużo ludzi z okolic Warszawy. Przemiał zawodników jest i zawsze są nowi, inni stylowo zawodnicy. Nie kotłujemy się w sosie, a to przynosi zamierzone efekty.
Cała rozmowa w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl