Romański w Energa Basket Lidze: Nowy Igor nadchodzi
Powrót MVP do Anwilu, pytania jakie się z tym wiążą, król obrony z Zielonej Góry i kłopoty w Bydgoszczy – między innymi o tym można przeczytać po trzeciej kolejce Energa Basket Ligi w sezonie 2020/2021 w tekście Adam Romańskiego, komentatora Polsatu Sport. Oto przegląd najważniejszych wydarzeń tygodnia w EBL.
NAJWAŻNIEJSZA INFORMACJA TYGODNIA: El Condor znów wylądował
Radość we Włocławku jest ogromna, choć Anwil w ostatnim tygodniu zagrał kompromitujący mecz z Treflem Sopot (porażka 74:89 we własnej hali). Słabe wyniki i ospała gra, a także żenujące momentami problemy w obronie zbladły jednak wobec informacji, że do zespołu wraca lider i najlepszy zawodnik dwóch mistrzowskich sezonów (2018, 2019), MVP rundy zasadniczej w pierwszym z nich i MVP finałów w drugim, Kabowerdeńczyk Ivan Almeida. Przyjechał błyskawicznie, podpisał dwuletni kontrakt i głośno wielokrotnie nazwał Włocławek „domem”. Przy okazji podpisując się w mediach społecznościowych ponownie swoim pseudonim „El Condor”.
Co ciekawe, rok temu ówczesny trener Anwilu, architekt sukcesów z ostatnich lat, Igor Milicić, świadomie zrezygnował z Almeidy, a także Jarosława Zyskowskiego, Kamila Łączyńskiego i Josipa Sobina, czterokomorowego serca mistrzowskich składów, próbując się przedrzeć z ekipą z Włocławka na wyższy poziom. Niezbyt to się udało i teraz, już bez Milicicia, Almeida wrócił jako król i człowiek z poziomu, który we Włocławku mało komu udało się osiągnąć. A mam wrażenie, że pozostali trzej teraz bardzo by się w Anwilu także przydali. Na boisku i w szatni.
Dla mnie Almeida to Igor Griszczuk – ikona włocławskiej koszykówki – na nowe czasy. Co prawda Griszczuk od 1991 roku nigdy nie opuścił Włocławka (grał 11 kolejnych sezonów), ale przecież Almeidę też raczej żegnano niż on się żegnał. Doskonale pamiętam Igora z boiska i też był – jak Ivan – wulkanem energii, czasami nawet złośliwcem wobec rywali, królem rywalizacji, człowiekiem od trudnych rzutów i pobudzania widowni. Wzbudzał zawsze ogromne emocje we Włocławku, ale może nawet jeszcze większe na wyjazdach. Dokładnie tak, jak Almeida, choć na razie tylko w dwóch sezonach. Nowy Igor.
Takiej gwiazdy potrzeba naszej lidze i nie mam wątpliwości, że Almeida znów będzie grał dobrze, bo dobrze grał we Włocławku, a także choćby już w czasie pandemii w kończonym sezonie w Izraelu (a po drodze występował jeszcze w Czechach, Portugalii i lidze włoskiej). Jego przyjście tworzy jednak wyłom w tym, co od początku sezonu zapowiadał trener Anwilu Dejan Mihevc. Słoweński szkoleniowiec co prawda wygrał z włocławianami tylko jeden oficjalny mecz z czterech (w lidze ze Stalą, przegrał Superpuchar, a także w Lublinie i z Treflem), ale życie jeszcze nie zaprzeczyło jego słowom, które słyszałem bezpośrednio od niego w ostatnich tygodniach. Kilka cytatów. „Dla mnie ważniejszy jest system niż indywidualne umiejętności zawodników”. „Ten sezon to maraton, a nie sprint”. „Wierzę w pracę, a nie w zmiany w składzie”. Hmm… Trudno znaleźć mniej wtłoczonego w system, w schematy zawodnika jak Almeida, dla którego trzeba raczej stworzyć granie umożliwiające błysk, dać piłkę, a innych zmusić do pomocy dla gwiazdy, lidera.
Co na to pozostali, z których na dodatek co najmniej jeden szybciej lub później straci pracę, bo Anwil ma siedmiu obcokrajowców? Poza Walerijem Lichodiejem nikt z Almeidą nie grał, a tu w środku pracy wkracza do gry samiec alfa. Co na to ci, którzy dotychczas mieli piłkę? Co na to wreszcie trener Mihevc, który głośno tego nie mówi, ale trudno się oprzeć wrażeniu, że dostał do rąk Almeidę wbrew własnym życzeniom… Wcześniej wspominał, że ten zawodnik nie był brany pod uwagę przy budowie zespołu na ten sezon.
Myślę, że należy to potraktować w kategoriach decydującego testu dla słoweńskiego szkoleniowca. Jeśli w ciągu miesiąca ta włocławska maszynka nie będzie działać, będzie to po prostu porażka jego jako stratega i trenera. Na razie włocławianie grają topornie, bez polotu, a coraz częściej są obnażani przez rywali, trafiani w miękkie punkty (np. liczni zawodnicy mający kłopoty z dobrą grą w obronie). Zespół nie ma też (jeszcze?) w ogóle chemii i radości z gry, co widać nie tylko po porażkach, ale i w trakcie meczów. Kto jest w nim liderem? Czy skoro El Condor wylądował, to wszyscy ochoczo wskoczą pod jego skrzydła?
Najciekawsze jest to, że nie mam odpowiedzi. W sprawie Anwilu na teraz, w połowie września, są same pytania. Może odpowie na nie już środowy mecz z GTK Gliwice.
Nie można w całym tym zamieszaniu zapomnieć jednak o częściowych przynajmniej jego sprawcach, czyli koszykarzach Trefla Sopot. Ich sposób grania i radość z bycia na boisku w sobotnim meczu we Włocławku można porównać do sensacyjnego w ostatnich dniach w NBA zespołu Denver Nuggets, który ograł w play-off dwóch kolejnych rywali nie będąc faworytem i przegrywając w serii 1:3. Zespół Marcina Stefańskiego też w najważniejszych momentach meczów gra w tym sezonie zespołowo i radośnie, zniechęcając rywali do walki. Anwil się poddał i trzeba było wezwać Kondora…
POSTAĆ TYGODNIA: Marcel Ponitka, Stelmet Enea BC Zielona Góra
W ostatnim tygodniu Stelmet zagrał dwa mecze, oba wygrał wyraźnie (z Legią 98:83, z GTK 92:73) i w obu znów grał zjawiskowo w obronie. Liderem i pierwszym znaczącym w tej defensywie jest naciskający rozgrywającego rywala Marcel Ponitka. Robi to znakomicie, w dwóch ostatnich meczach zupełnie zniechęcił do gry świetnych przecież Justina Bibbinsa i Josha Perkinsa. Ma średnio 3,3 przechwytu na mecz, co oczywiście nie oddaje wszystkich zasług w obronie. Jeśli do tego dodamy średnio 11,8 punktu, 4,8 asysty i 4,3 zbiórki na mecz, wyjdzie nam znakomity zawodnik. Co ciekawe, Stelmet najgorsze 10 minut w obronie w tym sezonie (33 stracone punkty w trzeciej kwarcie z Legią) miał, kiedy bronił strefowo (głównie z powodu nadmiaru fauli). Ciekawe, czy i kiedy trener Żan Tabak do tego jeszcze wróci…
MOMENT KOLEJKI: Ivan Ramljak blokuje Spójnię
Mecz PGE Spójni Stargard ze Śląskiem Wrocław był jednym z najbardziej emocjonujących. Spójnia odrobiła 20 punktów straty, ale przegrała w samej końcówce (końcowy wynik 73:74). O wszystkim zdecydowała ostatnia akcja, równo z syreną, kiedy to koszykarski instynkt skierował skrzydłowego Śląska Ivana Ramljaka pod kosz, gdzie pięknie zablokował Omarego Gudula ze Spójni. Było to zwieńczenie świetnego meczu zawodnika reprezentacji Chorwacji, który rzucił w Stargardzie 20 punktów (8/12 z gry), a także miał 7 zbiórek i 5 przechwytów.
Tę akcję, wraz z wcześniejszymi zwycięskimi punktami Garretta Nevelsa
LICZBA KOLEJKI: 22
Tyle punktów w trzy kwarty rzucił w Starogardzie Gdańskim skrzydłowy Argedu BMSlam Stali Ostrów Wlkp. Jakub Garbacz. W czwartej najpierw długo siedział na ławce, a kiedy wrócił na boisko być może nawet nie dotknął piłki, a na pewno nie wykonał już rzutu. Przedziwne są w tym sezonie ścieżki, po których stąpa klub z Ostrowa Wielkopolskiego, ale na szczęście dla kibiców z tego miasta, wreszcie wygrał (pokonał Polpharmę 72:67). Po trzech występach podziękowano w Stali już byłej gwieździe Euroligi Victorowi Ruddowi, który nic do gry pozytywnego nie wniósł. Ciekawe, co będzie dalej, bo kolejnym przeciwnikiem – w pierwszym meczu w domu – będzie HydroTruck Radom i nikt chyba nie bierze pod uwagę porażki.
DO POPRAWKI: Enea Astoria Bydgoszcz
Trzy porażki w meczach z rywalami, którzy byli w zasięgu Enei Astorii Bydgoszcz nie przynoszą dobrych wieści dla kibiców tego zespołu. Na dodatek styl grania odbiega od tego, do czego w ostatnich latach przyzwyczaił trener Artur Gronek. Miało być szybko i skutecznie, a jest mocno nieskutecznie (weteran Michał Chyliński ma 23 procent skuteczności z gry), niezbyt szybko i bardzo źle w obronie. Nie wiem, czy wszystkie te braki naprawi przyjście Litwina Pauliusa Dambrauskasa, który jest szybki i sprytny w obronie, ale na pewno nie jest strzelcem.
Bydgoszczanie mają wielką dziurę pod koszem, gdzie najlepszym zawodnikiem jest Łukasz Frąckiewicz, a innych – nie ma. Trener Gronek wierzy w swoją koncepcję i pracę (brzmi znajomo), ale na razie zespół, który rozpoczął przygotowania najwcześniej nic na tym nie zyskał.
O Astorii nie da się powiedzieć wiele dobrego, ale trzeba pochwalić Kinga Szczecin, który w Bydgoszczy w niedzielę zrobił wszystko co mógł, mimo że grał w dziewiątkę i wygrał pewnie 83:73. Zespół Łukasza Bieli co prawda wygrywa do tej pory wyłącznie z zespołami bez zwycięstwa w całej lidze, ale i to trzeba potrafić.
CO DALEJ?
W czwartej kolejce Energa Basket Ligi, która rozpocznie się w czwartek, najfajniej zapowiada się mecz niedzielny, w którym derbowo zmierzą się rozpędzony Trefl Sopot i zmęczona Asseco Arka Gdynia. Najciekawiej jednak powinno być w poniedziałek w Zielonej Górze, gdzie grają ostatnie dwa zespoły niepokonane – Stelmet (w czterech meczach) i King Szczecin (w trzech). Zespół trenera Łukasza Bieli jest teoretycznie tak porozbijany, że nie powinien mieć szans, a na dodatek sprawy osobiste mogą wyłączyć z gry Clevelanda Melvina, ale kto to wie, może to jeszcze bardziej ich zmobilizuje?
Jeden z bardziej intrygujących meczów odbędzie się już w środę we Włocławku, dokąd wybiera się GTK Gliwice. W tym meczu w składzie Anwilu będzie znów Ivan Almeida i to wystarczy za zachętę.
Plan transmisji 4. kolejki Energa Basket Ligi:
czwartek 17 września, godz. 17.30, Polsat Sport Extra: Legia Warszawa - Enea Astoria Bydgoszcz
piątek 18 września, godz. 20.20, Polsat Sport News: Pszczółka Start Lublin - Polpharma Starogard Gdański
sobota 19 września, godz. 17.30, Polsat Sport Extra: Arged BMSlam Stal Ostrów Wlkp. – HydroTruck Radom
niedziela 20 września, godz. 17.30, Polsat Sport News: Trefl Sopot – Asseco Arka Gdynia
poniedziałek 21 września, godz. 17.30, Polsat Sport News: Stelmet Enea BC Zielona Góra – King Szczecin
Pozostałe mecze tego tygodnia EBL:
środa 16 września, godz. 18.00: Anwil Włocławek – GTK Gliwice (przełożony z 5. kolejki)
środa 16 września, godz. 19.30: HydroTruck Radom – Polpharma Starogard Gdański (przełożony z 2. kolejki)
niedziela 20 września, godz. 19.30: GTK Gliwice - PGE Spójnia Stargard
Dwa mecze 4. kolejki zostały przełożone: MKS Dąbrowa Górnicza - Polski Cukier Toruń na 15 października, a Anwil Włocławek – Śląsk Wrocław na 3 grudnia.
Przejdź na Polsatsport.pl