Kowalski: Nie jesteśmy aż tak słabi, jak o sobie mówimy
Piast Gliwice awansował do III rundy eliminacji LE ogrywając austriacki TSV Hartberg 3:2. Tym samym trzy nasze drużyny wciąż pozostają w grze w europejskich rozgrywkach (także Lech i Legia). Co prawda to dopiero przedbiegi do poważnej rywalizacji, jednak i tak postęp. Iskierka nadziei po sezonach beznadziei. A czymś co stanowi zdecydowaną odmianę, patrząc na grę Lecha (awansował po wygranej z Hammarby Sztokholm) i Piasta, jest chęć otwartej gry w piłkę, pewna odwaga, której wcześniej brakowało.
Co niemal zawsze było charakterystyczne dla występów polskich drużyn w europejskich pucharach? Z grubsza: lęk przed utratą gola i brak próby wzięcia spraw w swoje ręce. Patrzyliśmy na Piasta, Lechię, Cracovię czy Legię w starciach z zagranicznymi zespołami i kompletnie nie widzieliśmy tego, co w swoim najlepszym czasie potrafiły prezentować w naszej Ekstraklasie. Zamiast tego obserwowaliśmy trzęsące się ze strachu nogi, brak pomysłu na wykreowanie czegokolwiek, poza długi zagraniem do przodu na zasadzie: a nuż się uda. „ Obrona i laga do przodu” - jak mówi pewien piłkarski ekspert.
I tłumaczyliśmy to faktem, że jednak nasza liga jest słaba, że poziom europejski nawet na tych najniższych szczeblach to zupełnie co innego, że to jest jednak przepaść. Okazuje się, że przy odpowiednim podejściu tak być nie musi. Pokazał to Lech w Sztokholmie i teraz poprawił, miejmy nadzieję, że trochę na zasadzie dobrego przykładu, Piast.
ZOBACZ TAKŻE: Poznaliśmy potencjalnych rywali w IV rundzie eliminacji Ligi Europy
Owszem, drużyna z Gliwic nie prezentowała jakiegoś wyjątkowego poziomu, ale jak miałaby go prezentować, skoro nie jest zespołem wybitnym. W starciu z przeciętnym austriackim rywalem można było jednak oczekiwać, że piłkarze Waldemara Fornalika zagrają po prostu to co potrafią i dołożą do tego odrobinę sprytu, może też będą mieli trochę szczęścia. I tak się stało.
Obok błędów w bramkarza i defensywy, momentami chaotycznej gry, jednak ekipa ze Śląska cały czas naciskała. Zawodnicy Piasta wbrew obowiązującym w naszej klubowej piłce tendencjom, wyszli na rywala tzw. wysokim pressingiem. Od początku próbowali go dopaść i to się udało. Sposób w jakim gola strzelił na 1:0 Martin Konczkowski odzwierciedlał jak Piast chciał grać. Agresywnie, bez przesadnego respektu dla drużyny wywodzącej się z wyżej notowanej ligi. Piast dwa razy w banalny sposób tracił prowadzenie, ale za każdym razem podnosił się nie tracąc rezonu, cały czas piłkarze Fornalika (drużynę tym razem prowadził brat Waldemara Tomasz) mieli wysoko podniesione głowy, chcieli po prostu wygrać i awansować. Patryk Sokołowski z ogromną pewnością siebie, piłkarskim tupetem dryblował między rywalami i w końcu strzelił efektownego gola, a całość zwieńczył pięknym strzałem głową rezerwowy w tym meczu Michał Żyro (mógł jeszcze dobić rywala, ale nie trafił w idealnej sytuacji z kilku metrów).
Te wyrzucone ręce w górę w geście radości i zaciśnięte pięści zawodników z Gliwic po końcowym gwizdku arbitra, można było odczytywać jak: mamy to! Wzięliśmy co swoje, to co nam się należało. A nie: cieszymy się, jesteśmy pozytywnie zaskoczeni, bo zdarzył się jakiś cud.
ZOBACZ TAKŻE: Znamy nową datę rozegrania Superpucharu Polski
Wydaje się, że to w tym wszystkim jest właśnie bardzo istotne. Podejście mentalne do meczów w rozgrywkach europejskich. Do tej pory piłkarze, którzy reprezentowali nas na arenie międzynarodowej, mieli świadomość i często utwierdzali ich w tym działacze, że sam awans do rozgrywek uzyskany w lidze, już jest celem samy w sobie. Że i tak wiele udało się osiągnąć, a dalej jak się coś uda to dobrze, a jak nie, nie będzie tragedii. Przecież sygnał wysłany przez działaczy Piasta w ubiegłym roku, kiedy przed rewanżem z Rygą sprzedali swojego najlepszego zawodnika (Joel Valencia), był czytelny: i tak was nie wierzymy. Więcej niczego nie oczekujemy. Skupmy się na lidze.
To był potężny błąd, od zawodników trzeba wymagać przede wszystkim dobrej postawy w europejskich pucharach, bo tylko one są jakimś wskaźnikiem realnego postępu. A tak naprawdę nie jesteśmy aż tak słabi, jak wskazują na to nasze dotychczasowe wyniki i jak sami o sobie mówimy. Lech i Piast nam to właśnie uświadamiają.
Przejdź na Polsatsport.pl