Energa Basket Liga. Marcin Stefański: W derbach trzeba się bić do upadłego
Trener Trefla Marcin Stefański uznał, że o porażce jego zespołu 73:78 w niedzielę w meczu ekstraklasy w Sopocie z Asseco Arką Gdynia zaważyła w dużej mierze walka na tablicach. - W derbach trzeba się bić do upadłego, a tego w pewnych momentach nam zabrakło - przyznał.
W 36. koszykarskich derbach Trójmiasta lepsza okazała się Asseco Arka, która wygrała w Sopocie 78:73 i zanotowała 23. zwycięstwo w konfrontacji z Treflem. O sukcesie gdynian przesądziła głównie czwarta kwarta, w której triumfowali 21:9.
- Generalnie nie lubię przegrywać, a zwłaszcza w derbach. Ciężko weszliśmy w to spotkanie, było trochę nerwowo, za dużo strat i złych decyzji w ataku. Mieliśmy jednak swoje szanse w drugiej oraz trzeciej kwarcie i jeśli przeciwnik ma dołek, trzeba go dobić i wtedy nie odrobi straty 15 punktów. A my na to pozwoliliśmy. Nie może też być tak, że rywal zbiera 15 piłek na naszej tablicy. Grałem w wielu derbach i wiem, że trzeba się w nich bić do upadłego, a tego w pewnych momentach nam zabrakło – powiedział trener Stefański.
Faworytem tego meczu byli sopocianie i przez większą część spotkania nic nie zapowiadało zwycięstwa przyjezdnych. Trefl prowadził nawet różnicą 14 punktów (59:45 w 27. minucie), a przed ostatnią odsłoną było jeszcze 64:57 dla gospodarzy.
W czwartej kwarcie gdynianie z nawiązką odrobili jednak straty, a do zwycięstwa poprowadził ich tradycyjnie niezwykle waleczny Krzysztof Szubarga. 36-letni rozgrywający zdobył 22 punkty, miał też pięć asyst. Na wyniku zaważyły również straty – Trefl popełnił ich aż 22, Arka 13.
Zobacz także: EBL: Emocje w Ostrowie. Arged BMSlam Stal wygrała po dogrywce
- Patrząc w statystyki nasuwa się jeszcze jedna rzecz. Pomimo tego, że mieliśmy niższy skład i przez większą część meczu graliśmy tylko jednym zawodnikiem powyżej dwóch metrów, wygraliśmy walkę na tablicach i mieliśmy 15 zbiórek w ataku. Koszykarze z dalszej rotacji dali nam sporo jakości, dzięki czemu mieliśmy siły bronić przez cztery, a nie trzy kwarty i udało nam się zatrzymać Trefla na poziomie dziewięciu punktów. Każdy kto był na boisku dał coś z siebie, a ostatnie mieliśmy z tym problem. To był klucz do sukcesu – stwierdził trener Asseco Arki Przemysław Frasunkiewicz.
Przemysław Żołnierewicz podkreślił, że szkoleniowiec odpowiednio nastawił zespół do konfrontacji z Treflem.
- Derby to specyficzne mecze i trener uczulał, że czeka nas prawdziwa walka, a zwycięży nie ten, kto będzie ładnie grał, tylko ten, kto wyjdzie z twardym nastawieniem i będzie walczył o każdą piłkę. I tak właśnie było w naszym przypadku. Bardzo chcieliśmy pokazać się i wygrać to spotkanie, tym bardziej, że ostatni mecz z Pszczółką Startem Lublin nie był w naszym wykonaniu najlepszy. Może dlatego w pierwszej połowie było trochę nerwowości, ale rzucaliśmy się na każdą piłkę i to był jeden z powodów, dzięki któremu zwyciężyliśmy – dodał skrzydłowy przyjezdnych.
W Asseco Arce zadebiutował 18-letni syn byłego reprezentanta Polski Andrzeja Pluty Michał. Jego o dwa lata starszy brat Andrzej występuje z kolei w Anwilu Włocławek.
- Nie jestem zwolennikiem stwierdzenia ani zasady, że ktoś powinien dostać szansę, bo takie podejście wręcz niszczy zawodników. Każdy powinien dostać to, na co zasłużył. Michał jest z nami bardzo krótko, ale nie dostał szansy, tylko na ten występ zapracował swoim zaangażowanie, bo my patrzymy na różne rzeczy – kto jak trenuje, czy dodatkowo trenuje, jak słucha i co zapamiętuje z zajęć. Poza tym dopasowujemy też skład i strategię pod przeciwnika – podsumował Frasunkiewicz.