Kowalski: Na kapitale zwycięstw w Lidze Europy młodzi gracze Lecha zaczną budować swoje kariery
Ależ to był łomot! Lech Poznań wprost zdemolował Apollon Limassol wygrywając na Cyprze 5:0 w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Europy. Na wyjeździe, z zespołem rozstawionym, mającym lepszy współczynnik UEFA, wywodzącym się z ligi numer 14 w Europie (nasza ESA zajmuje lokatę 32.) Dzięki temu wicemistrzowie Polski w walce o fazę grupową zmierzą się ze zwycięzcą meczu Charleroi – Partizan Belgrad.
Najbardziej budujące było to, że Lech nie tylko wygrał, ale uczynił to w wielkim stylu. Z przytupem, nie biorąc jeńców i nie spoczywając na laurach, nawet w momencie prowadzenia 3:0. Drużyna Dariusza Żurawia była tak rozpędzona, że gdyby mecz potrwał z kwadrans dłużej, dołożyłaby kolejne gole. I to rywalizując nie z jakimś przeciętniakiem, ale naprawdę solidnym zespołem, liderem ligi cypryjskiej z wieloma zaprawionymi w bojach międzynarodowych obcokrajowcami w pierwszym składzie. Gdzie do przerwy mimo prowadzenia po golu Pedro Tiby wszystkie wskaźniki były bardzo wyrównane.
ZOBACZ TAKŻE: Kamil Glik w roli piosenkarza. Polak zrobił "show" w Benevento (WIDEO)
Koncert zaczął się tuż po przerwie i nic w nim nie było przypadkowe, ale pięknie wypracowane, z dużym polotem i walorami estetycznymi. Sposób w jaki Lech strzelił gola na 5:0, jak ośmieszał obrońców Tiba sprawił, że rywal po prostu klęknął. Nie było czego zbierać. I to wszystko wydarzyło się po mizernym meczu z beniaminkiem Wartą Poznań, w którym Lech męczył się okrutnie w minioną niedzielę. Czy ktoś mógł się spodziewać aż takiej przemiany?
Lech w Nikozji (bo tam odbywał się mecz) był esencją tego co powinno cechować polskie zespoły na arenie międzynarodowej. Czyli wokół kilku solidnych obcokrajowców prezentował polską młodzież, która krzepnie u ich boku. Wydaje się, że w tym przypadku balans między tymi dwoma grupami zawodników był wręcz idealny, cudowna współpraca i przenikanie się ról. Rozrzucający piłki i dyrygujący zespołem 32-letni generał Tiba i korzystający z jego życiowej formy tacy gracze jak Jakub Kamiński, Jakub Moder czy Tymoteusz Puchacz. Mocno obsadzone w Lechu są obecnie właściwie wszystkie pozycje, przeprowadzono rozsądne transfery i uzupełnienia w miejsce graczy odchodzących i zasilających klubową kasę. I do tego jest trener, który pokornie uczy się i rośnie z całą drużyną.
Brawo, brawo, brawo 🙌🏼 Jedziemy dalej! 🔥 pic.twitter.com/gHDHouxqIR
— Lech Poznań (@LechPoznan) September 23, 2020
Powie ktoś, nie ma co się podniecać, to był tylko jeden mecz. Ale przecież tydzień temu Lech także na wyjeździe rozbił Hammarby w Szwecji 3:0. O 3:0 z łotewską Valmierą nie wspominając. Jednak to jest już coś. Coś powtarzalnego, wypracowanego. Pewnie, że nie żaden krok milowy, bo to wciąż wstępne fazy eliminacji do drugiej kategorii rozgrywek europejskich. Ale potraktujmy te sukcesiki jako wprowadzenie. Na początek przestańmy dać się bić Łotyszom, Szwedom czy Cypryjczykom (z przedstawicielami tych wszystkich krajów polskie zespoły przegrywały już w tym i poprzednim sezonie).
ZOBACZ TAKŻE: Liga Europy: Apollon Limassol - Lech Poznań 0:5. Skrót meczu (WIDEO)
W dniu meczu z Apollonem, w Centralnej Lidze Juniorów drużyna do lat 18 Lecha przegrała z Arką Gdynia aż 0:5. To gdzie jest zatem słynne poznańskie szkolenie, gdzie ta młodzież? - można zapytać patrząc na suchy wynik. Tyle, że w Lechu najlepsi zawodnicy w tym wieku albo grają w drugiej drużynie seniorów występujących w drugiej lidze, albo są powypożyczani do klubów pierwszej ligi, albo rozdają karty w pierwszym zespole. Jakub Kamiński (rocznik 2002) zamiast kopać się w ekipie młodzieżowej z rówieśnikami, zagrał w Nikozji pierwsze skrzypce. W 58 minucie przyjął prostopadłą piłkę tuż za połową boiska, ruszył z impetem w kierunku bramki, spojrzał na bramkarza rywali i pięknie obok niego strzelił na 3:0. Jak gość, który ma za sobą ogromne doświadczenie na stadionach europejskich. Ten rozstrzał pomiędzy 0:5 w Gdyni juniorów i 5:0 seniorów w Lidze Europy to też w jakimś sensie symbol prawidłowego, wyważonego procesu przygotowywania zawodników. Organizacji piramidy szkoleniowej. Tu bez wątpienia jest jakaś piłkarska filozofia, a nie tylko mówienie o niej.
Nawet gdyby po tych dwóch ostatnich zwycięstwach nad Szwedami i Cypryjczykami, Lech miałby już nie przejść kolejnej rundy, to w głowach zwłaszcza tych najmłodszych zawodników musiało nastąpić mocne przewartościowanie. Bo oprócz dobrej gry widać było wyraźnie, że przestali się bać. To potężne turbo doładowanie, kapitał, na którym będą mogli budować dalszą karierę.
Przejdź na Polsatsport.pl