Amerykanin Josh Barnett rozbił Marcina Różalskiego na pierwszej gali Genesis, kończąc walkę wieczoru przed czasem. Dzień później polski fighter skomentował pojedynek, zaznaczając że przegrana go nie załamała. "Nie wstydzę się porażek, nie boję się ich, wiem, że są wliczone w naszą pracę i akceptuję to" - przyznał.
Piątkowa walka wieczoru na gali Genesis trwała tylko dwie rundy. Różalski nie wyszedł do kolejnej. - Nie widzę na oko! - przyznał "Różal" chwilę przed przerwaniem pojedynku. W sobotę zapewnił jednak, że czuje się dobrze, publikując zdjęcie z uniesionym w górę kciukiem.
"Mi nic nie jest, oprócz bycia przez dłuższą chwilę jednookim Różalem. Teraz, gdy schodzi adrenalina, zaczynam odczuwać ból. Nie wstydzę się porażek, nie boję się ich, wiem, że są wliczone w naszą pracę i akceptuję to. Nie da rady, żeby obaj zawodnicy wygrywali. Przykro jest zawsze i każdemu w każdej dziedzinie, jak nie idzie po naszej myśli, ale jak mówi przysłowie: raz na wozie, raz pod wozem. Obity jestem, ból dokucza i grosik zarobiłem" - napisał na Instagramie.
"Wielkie ukłony dla Josha za mega walkę i bardzo miłe słowa pod moim adresem" - skomentował polski fighter, dodając że takie słowa z usta mistrza, to wielka nagroda.
"To jego wieczór, jego walka. Wspaniale widział i swoimi patentami zdominował moje. Wydaje mi się, że to była dobra bitka. Mam nadzieję, że wszyscy są usatysfakcjonowani" - podsumował Różalski.