Romański w Energa Basket Lidze: Ślimaka wiele twarzy
Czy zmiana trenera w Stargardzie była konieczna? – zastanawia się po dziesiątej kolejce Energa Basket Ligi w sezonie 2020/2021 Adam Romański, komentator Polsatu Sport. Oto przegląd najważniejszych wydarzeń poprzedniego tygodnia w EBL.
NAJWAŻNIEJSZA INFORMACJA TYGODNIA: Spójnia zmienia trenera
Fakty są dość jasne. W niedzielne popołudnie PGE Spójnia Stargard, zespół mający zdecydowanie aspiracje na miejsce w najlepszej ósemce, przegrała mecz z Eneą Astorią Bydgoszcz (86:95). Była to trzecia porażka we własnej hali z zespołem potencjalnie ze środka tabeli (wcześniej z Kingiem i Śląskiem), a łącznie już szósta w ośmiu meczach. Szefowie klubu zdecydowali, że w tym momencie muszą pożegnać się z trenerem Jackiem Winnickim, który zespół objął niemal dokładnie przed rokiem (13 listopada 2019 roku). Oficjalnie poinformowano o zawieszeniu, ale to tylko konstrukcja prawna z uwagi na brak zgody na polubowne rozwiązanie umowy. Winnicki już Spójni nie poprowadzi, a jego miejsce zajmuje dotychczasowy asystent i były koszykarz (grał jeszcze dwa sezony temu) Maciej Raczyński.
Co o tym wszystkim myśleć? Aspektów jest wiele. Tak jak twarzy, fryzur i bród które prezentował nam w ostatnich latach „Ślimak”, bo taki pseudonim nosi były już szkoleniowiec stargardzian. Także twarzy koszykarskich. Bo bardzo ciekawe było, jak zmieniały się jego zespoły w ostatnich latach. Po słabym sezonie w Toruniu (porażka w kiepskim stylu w ćwierćfinale 2016 z Czarnymi Słupsk) rok później Polski Cukier z Winnickim był rewelacją i postraszył w finale Stelmet Zielona Góra. Z kolei w 2018/2019 mimo dziur w budżecie jego MKS Dąbrowa Górnicza grał piękną koszykówkę i bohatersko ścierał się w ćwierćfinale ze Stelmetem, mimo przeważających sił wroga. Chwilę późnej w Ostrowie Winnicki przestrzelił niemal wszystkie transfery i pożegnał się z pracą po trzech kolejkach. Teraz niewiele dłużej wytrwał w Spójni.
Możemy też dywagować na temat budowy składu PGE Spójni, za który – jak można było wcześniej usłyszeć od niego samego – w pełni odpowiada Winnicki. I tu znów można dywagować. Mi się nie podoba, co prezentują choćby rzucający Ricky Tarrant czy środkowy Omari Gudul, albo jak jednostronny (dobry tylko w ataku) jest drugi z centrów Baylee Steele, a przecież z zespołu usunięty został już skrzydłowy Wayne Blackshear, ale to w sumie tylko zarządzający składem wie, jaki miał budżet i na co mógł sobie pozwolić. Może na lepszych Spójnię nie było stać? Z drugiej strony nie błyszczą też polscy gracze Spójni, grający nierówno, a spotkałem się z opinią, że niektórzy z nich do gryzącego parkiet i szalejącego wzdłuż linii z myślą o wygranej zespołu trenera nie pasowali charakterem, bo raczej ich myśli wokół zespołowych zwycięstw nie krążą.
ZOBACZ TAKŻE: EBL: PGE Spójnia zmienia trenera. Jacek Winnicki odchodzi
Jacek Winnicki jest jednym z najstarszych trenerów w EBL (53 lata) i takim, który osiągnął już wielkie sukcesy. Jako asystent był na szczycie ze Śląskiem i Prokomem, jako główny trener zdobywał mistrzostwa w lidze kobiet i bywał w finale w lidze mężczyzn. Jest pokusa, żeby napisać o tym, że młode pokolenie trenerskie (urodzeni pod koniec lat 70. i w latach 80. są coraz liczniejsi) przejmuje władzę w EBL. Ale czy to prawda? Żan Tabak nadal trzema się mocno, a to zdecydowanie trener starej szkoły. Niezłą serię ma też jedyny starszy od Winnickiego – Jarosław Zawadka w Toruniu. Niewiele młodsi, a tak samo doświadczeni David Dedek i Wojciech Kamiński robią świetną pracę w Starcie i Legii. Ktoś ostatnio głośno mnie zapytał, a co właściwie ci twoi ulubieni młodzi polscy trenerzy wygrali? Prawda. Niewiele.
Ale świat koszykarski się zmienia i ma wrażenie, że pewne rzeczy już się nie bronią. Styl prowadzenia zespołu, który proponuje także Winnicki, wymagający i wymuszający, mocno krytykujący w czasie meczu, na nowe pokolenie graczy moim zdaniem już nie działa. Oni oczekują czegoś innego, co młodsi trenerzy, mistrzowie programów skautingowych i czarodzieje pozytywnej motywacji rodem z podręczników coachingowych, umieją im zaproponować. Mam wrażenie, że są także wszechstronniejsi koszykarsko i z rękawa wysypują znacznie więcej, zmieniając to co mecz, czasami w trakcie. W koszykarskiej szkole Winnickiego, Tabaka czy ich pokolenia, też zachodzą zmiany, ale jednak nie w tym tempie.
Czy właśnie dlatego Omari Gudul zaczął grać fatalnie, bo znalazł się w czarnej dziurze po tym, jak jego wsad został zablokowany w ostatniej sekundzie meczu ze Śląskiem i zespół przegrał? Czy z tego powodu koszykarze Spójni fatalnie rzucali rzuty wolne i grali słabo w końcówkach, przez co przegrali sześć wyrównanych meczów? Czy źle znosili presję, czy nie trafiał do nich zaproponowany styl gry i zmiany po każdym błędzie? Trudno powiedzieć jednoznacznie. W takich momentach trzeba jednak też zadać sobie pytanie, czy zaufania do trenera w klubie nie powinno być więcej. Trener Winnicki ma swoją ugruntowaną koncepcję i osiągnięcia. Czyż nie na tę koncepcję i osiągnięcia postawili w Stargardzie 13 listopada rok temu? Czy nie powinni – jak zacytował mi niedawno jeden z trenerów – zmieniać szkoleniowca nie na podstawie złych wyników, ale na podstawie złej pracy? Czy Jacek Winnicki pracował źle? Nie wygrywał, ale czy stworzył warunki do wygrywania drużynie?
Nie mam jasnej odpowiedzi, mimo wątpliwości powyżej. Mam za to zdecydowane wątpliwości, czy najbliższe tygodnie będą dla Spójni lepsze. Klub ze Stargardu – już bez Winnickiego – czeka teraz ciekawa seria meczów. Najpierw ekipa pod okiem 36-letniego Macieja Raczyńskiego, który ambitnie i z plecakiem pełnym pomysłów wkracza na ocean ligowy pełen rekinów, zagra w sobotę z HydroTruckiem Radom. Zaraz potem następuje seria potencjalnie dość mordercza: kolejne wyjazdy do Włocławka, Gdyni i Torunia oraz gdzieś w perspektywie zaległy mecz w Zielonej Górze. Łatwo nie będzie. Na razie w każdym razie w Stargardzie chcą znów zaufać młodej szkole trenerskiej. Oficjalnie i nieoficjalnie zarzekają się, że rozmów z innymi trenerami na razie nie ma, a i zmian w składzie – poza prawdopodobnym dokończeniem transferu strzelca Marteza Walkera, którego do zespołu chciał już trener Winnicki. Łatwo nie będzie. Słabego wyboru graczy nie da się w dzisiejszych realiach też jakoś błyskawicznie i tanio naprawić.
A trener „Ślimak”? Mam nadzieję, że go jeszcze zobaczymy w klubie z ambicjami. Nadal ma sporo do zaoferowania, a wiedza z porażek zazwyczaj pomaga w przyszłości. Ligowa trenerska karuzela w tym sezonie może obracać się powoli, ale Jacek Winnicki zapewne na nią jeszcze wskoczy.
POSTAĆ TYGODNIA: Jordon Varnado, GTK Gliwice
Sposób, w jaki w piątek w Sopocie, zespół GTK Gliwice potraktował Trefla zasługuje na oddzielną rubrykę. W sopockim totolotku (copyright na to określenie na ten sezon EBL dla trenera Startu Lublin Davida Dedka) na ten akurat dzień wylosowano fatalne granie. Trefl przegrał aż 80:110, nie był w stanie obronić praktycznie żadnej akcji, ale to nie było przypadkowe, gdyż grające dobrze w ataku od początku sezonu GTK nagle zaczęło także dużo lepiej bronić i grać bardzo szybko. Królem tego dnia był młody (23 lata) Amerykanin Jordon Varnado, który zdobył 33 punkty, trafił 12 z 23 rzutów z gry, w tym fantastyczne 8 na 12 za trzy punkty. Skrzydłowy z USA swobodnie wychodził na pozycję i raz za razem trafiał, jak na treningu. Po tym meczu umocnił się na pierwszym miejscu w klasyfikacji strzelców, ze średnią 21,0 pkt. na mecz.
ZOBACZ TAKŻE: EBL: Najlepsze akcje, MVP i drużyna 9. tygodnia wybrane (WIDEO)
Varnado trafił do Gliwic nieprzypadkowo, bo pracował już z nowym trenerem GTK Matthiasem Zollnerem na Węgrzech. Całe dotychczasowe życie koszykarskie odbywa w cieniu starszego o 9 lat brata, Jarvisa, który jest prawie 10 cm wyższy i zasłynął w lidze akademickiej jako król bloków. W 2010 roku pobił rekord wszechczasów należący zresztą wcześniej do Polaka Wojciecha Myrdy. Potem grał w NBA i Eurolidze, a ostatnio w Izraelu. Kto wie, czy w najbliższych latach Jordon nie minie go jednak na koszykarskich szczebelkach. Na razie ma szansę być najlepszym koszykarzem największej rewelacji ligi. GTK ma bilans 6-4.
MOMENT KOLEJKI: Bloki Dariousa Motena
Tydzień temu w tej rubryce opiewaliśmy bloki środkowego Trefla Sopot Dominika Olejniczaka, a tym razem warto obejrzeć dwa kolejne zagrania w jednej akcji jego kolegi z zespołu Dariousa Motena. Trzy dni po opisywanym wyżej fatalnym meczu Trefla z GTK sopocianie grali z Polskim Cukrem Toruń i kompletnie rozwałkowali Twarde Pierniki. Dwa bloki Motena w jednej akcji miały miejsce w ostatniej minucie pierwszej połowy, Trefl prowadził wtedy 45:27, wygrał łącznie 96:67 i kompletnie zniechęcił do gry torunian, którzy przecież niedawno ograli zarówno Zastal, jak i Anwil.
Te bloki można zobaczyć TUTAJ.
LICZBY KOLEJKI: 3
Tyle kolejnych meczów z co najmniej 10 asystami notuje rozgrywający Polpharmy Starogard Gdański James Washington. W meczach z Kingiem Szczecin, Legią Warszawa i Asseco Arką Gdynia miał kolejno 11, 10 i 11 asyst. Wszystkie te mecze Polpharma jednak przegrała, mimo że gra naprawdę nieźle. W Gdyni było tylko 90:92, co daje nadzieję, że zespół trenera Marka Łukomskiego zdoła wreszcie – także dzięki wzmocnieniu cenionym za grę w Gliwicach w poprzednim sezonie środkowym Joe Furstingerem - wejść na zwycięską ścieżkę. Problemy z koronawirusem i kontuzjami mają już chyba za sobą. Rozgrywającego w formie – też mają, choć w klasyfikacji najlepszych podających EBL nadal ustępuje Joshowi Perkinsowi z GTK Gliwice. Następny przystanek dla Polpharmy – w sobotę w Toruniu, gdzie jeszcze nikt w tym sezonie nie wygrał.
DO POPRAWY: Arged BMSlam Stal Ostrów Wlkp.
Miałem już w tej rubryce Stali nie umieszczać, ale jednak. I to mimo pokazowego pod każdym względem meczu sprzed tygodnia, kiedy to ostrowianie rozgromili u siebie Kinga Szczecin aż 91:59. Pamiętając tamto spotkanie, pewność siebie zespołu i dobrą obronę, nie mogłem jednak uwierzyć, jak słabo szło Stali w Warszawie w sobotnim meczu z Legią. Przegrali 73:89, dali się zdominować warszawiakom grającym bez Michała Sokołowskiego, ich liderzy byli zdecydowanie gorsi niż liderzy Legii, a obrona w zasadzie nie istniała (49 proc. skuteczności i tylko 14 strat Legii).
Patrząc na to z perspektywy ostatnich tygodni, w sumie nic się nie stało. Ale patrząc na to z perspektywy planów, budżetów i aspiracji, to taka lekka i przyjemna porażka z Legią w ogóle nie mieści się w ostrowskich realiach. I zmusza do zastanowienia się, czy seria sześciu wygranych w siedmiu meczach dawała prawdziwy obraz, czy raczej kibice z Ostrowa muszą się nastawić na to, co było widać na warszawskim Bemowie. Ot zagadka. Na pewno ważną informacją jest, że w końcu dotarł do Ostrowa wyczekiwany od lata skrzydłowy z Finlandii Carl Lindbom (znany z gry w Radomiu), którego udało się wreszcie przekonać do podpisania umowy. Czy odmieni grę ekipy trenera Łukasza Majewskiego tak, żeby ustabilizować formę?
To ważne, bo w ciągu najbliższych dwóch-trzech tygodni dojdzie wreszcie do historycznego w Ostrowie Wielkopolskim wydarzenia, czyli otwarcia nowej hali. Co prawda podczas pierwszego meczu (zapewne 14 listopada z Eneą Astorią) trzy tysiące miejsc pozostaną puste, ale nie zmienia to faktu, że jest to sprawa wielka. Osobiście mam nadzieję, że w nowych ścianach Stal będzie już Stalą dużo lepszą. Czas na remonty się kończy, fundamenty już dawno powinny być. EBL potrzebuje mocnego klubu z Ostrowa, choćby po to, żeby z ligi wypędzić ducha klątwy nowego obiektu na 3000 widzów. Pozdrawiam niniejszym kibiców w Zgorzelcu i Koszalinie…
CO DALEJ?
Koronawirus szaleje w Polsce, ale miejmy nadzieję, że kolejne mecze uda się rozegrać, tym bardziej, że zapowiadane są naprawdę niezłe spotkania. W Energa Basket Lidze zawodnicy i trenerzy mocno się pilnują i w momencie pisania tego tekstu wygląda na to, że wszystkie 16 zespołów trenuje i nie ma zakażeń. Tfu, tfu, odpukać.
W najbliższych dniach hitem jest oczywiście mecz we Włocławku w piątek, kiedy to Anwil zmierzy się w starciu mistrzów z ostatnich sześciu sezonów z Zastalem Eneą BC Zielona Góra. W obu zespołach mogą się pojawić nowi, bardzo ciekawi amerykańscy gracze – Rotnei Clarke w Anwilu i Kris Richard w Zastalu. Włocławianie nie mogą liczyć na kontuzjowanych Ivana Almeidę i Przemysława Zamojskiego, a wynik jest sprawą otwartą.
Mecz na szczycie zaplanowano także na sobotę w Lublinie, gdzie Pszczółka Start (zgromadziła do tej pory najwięcej punktów w oficjalnej tabeli EBL) zagra z Legią Warszawa (drugie miejsce w każdej tabeli). Warszawiacy zdali już pierwszy test po odejściu Michała Sokołowskiego do Włoch i wygrali wyraźnie z Argedem BMSlam Stalą Ostrów Wielkopolski, ale Start w Globusie to spore wyzwanie.
Do zobaczenia na antenach sportowych Polsatu!
Transmisje w dniach 29 października – 2 listopada:
czwartek 29 października, godz. 17.30, Polsat Sport: Trefl Sopot – King Szczecin
piątek 30 października, godz. 17.30, Polsat Sport News: Anwil Włocławek – Zastal Enea BC Zielona Góra
sobota 31 października, godz. 17.30, Polsat Sport News: Pszczółka Start Lublin - Legia Warszawa
poniedziałek 2 listopada, godz. 17.30, Polsat Sport News: Arged BMSlam Stal Ostrów Wlkp. – MKS Dąbrowa Górnicza
Pozostałe rozgrywane w tym czasie mecze:
piątek 30 października, godz. 19.30: Asseco Arka Gdynia – Enea Astoria Bydgoszcz
sobota 31 października, godz. 15.30: Polski Cukier Toruń – Polpharma Starogard Gdański
sobota 31 października, godz. 19.00: GTK Gliwice – Śląsk Wrocław
sobota 31 października, godz. 20.00: PGE Spójnia Stargard – HydroTruck Radom