Iwanow: Komfort kontra "krótka" ławka. Dlaczego Lech Poznań na Ibrox nie zapunktował
Trudno się zżymać na piłkarzy Lech Poznań, że znów nie zdobyli punktów w fazie grupowej Ligi Europy. Drużyny Benfiki Lizbona czy Glasgow Rangers są po prostu lepiej obsadzone, mają olbrzymie możliwości finansowe, mogą zatrudniać szeroką ławą klasowych zawodników, nie mówiąc już o doświadczeniu w pucharach.
Drużyna z Portugali przez kilkanaście lat występowała w Champions League. Rangersi w ubiegłym sezonie awansowali do 1/16 finału LE mając w grupie takich rywali jak FC Porto, Young Boys Berno czy Feyenoord Rotterdam dla których przecież i Liga Mistrzów nie jest obca.
Kim dysponuje Dariusz Żuraw doskonale wiemy. Do tego w czwartek opiekun „Kolejorza” nie miał do dyspozycji lidera środkowej formacji, skrzydłowego, który jest rewelacją sezonu i właśnie otrzymał powołanie do pierwszej reprezentacji czy podstawowego stopera. Ławka była dość krótka i „straszyć” mógł z niej były napastnik Korony Kielce czy wracający po kontuzji były gracz Jablonca czy Liberca.
Steven Gerrard miał komfort w postaci Alfredo Morelosa, który strzela pod 30 goli w sezonie, gra w reprezentacji Kolumbii i o mały włos nie zastąpił w Lille sprzedanego za 70 mln euro do SSC Napoli Victora Osihmena. To robi różnicę. Nie tłumaczę „Kolejorza”, ale warto nakreślić realia.
ZOBACZ TAKŻE: Kontuzja pomocnika reprezentacji Polski
Oczywiście, że w obu meczach, a szczególnie w czwartek można było ugrać coś więcej. Zabrakło celnego strzału, ale pamiętając o okazjach Mikaela Ishaka czy o dośrodkowaniu w kierunku Michała Skórasia, gdzie zabrakło niewiele ponad metr by boczny pomocnik „Kolejorza” cieszył się ze zdobycia gola. Egzamin w środku pola zdał 18-letni Filip Marchwiński, dla którego był to skok na głęboką wodę, ale bez trudu się na niej utrzymał i to bez konieczności wykorzystania ratunkowego koła.
Trudno się dziwić, że czasem w tych kluczowych momentach Lechowi brakuje doświadczenia. Przecież ta drużyna dopiero go nabiera. Z każdym kolejnym meczem będzie go więcej. Oby tylko nie nawarstwiało się zmęczenie, bo na Ibrox w pewnym momencie było to widać. Poza tym Lech musi też patrzeć na ligę. Czołówka zaczyna niebezpiecznie odjeżdżać. Drogą do Europy może być też krajowy puchar.
Trzeba sobie zadać pytanie, komu Dariusz Żuraw da odpocząć w poniedziałek, kiedy jego zespół przyjedzie do Pruszkowa by zagrać ze Zniczem właśnie w rozgrywkach, które mają zakończyć się na PGE Narodowym 2 maja? Przecież trzy dni później na Bułgarską zawita Standard Liege. By ta europejska przygoda, mimo, że z nikłymi szansami na wyjście z grupy już po dwóch kolejkach, miała nas trzymać w napięciu i bawić, wicemistrz Polski musi zacząć punktować. Do tego potrzebna jest szeroka kadra zdrowych piłkarzy. I siła. Oby ich nie zabrakło w tych trudnych dla wszystkich tygodniach.
Przejdź na Polsatsport.pl