Nowy sezon NBA: Miesiąc opóźnienia wart 500 milionów dolarów?!
1,5 miliarda dolarów czyli prawie sześć miliardów złotych - tyle wynoszą oficjalne straty National Basketball Association po zakończonym dopiero kilka tygodni temu sezonie 2019/2020. Właściciele klubów naciskają, by następny rozpoczął się już 22 grudnia, ale wpływowi koszykarze, jak choćby LeBron James, chcą wyjść na parkiet dopiero w styczniu 2021 roku. Według klubów, to różnica w dochodach przekraczająca 500 milionów dolarów!
Przypomnijmy, jak się dzieli pieniądze w NBA: kontrakt wynegocjowany przez Związek Koszykarzy NBA (NBAPA) dzieli wszystkie dochody uzyskane przez ligę prawie dokładnie po 50 procent. Czyli - jeśli liga zarabia mniej, to koszykarze też powinni mieć mniejsze wypłaty. Podczas piątkowego spotkania Rady Gubernatorów okazało się, że większość właścicieli jest za rozpoczęciem sezonu 2020/2021 już 22 grudnia, zaledwie dziesięć tygodni po zakończeniu sezonu, który wygrali koszykarze Los Angeles Lakers. Szybko? Na pewno, ale powody są jasne: pieniądze.
Kiedy przez trzy miesiące odbywały się rozgrywki w "bańce" Walt Disney World w Orlando, wszystko wskazywało na to, że nowy sezon nie rozpocznie się wcześniej niż w styczniu 2021 roku. Nikt też nie wykluczał terminu późniejszego - nawet marca, licząc na to, że mecze będą się odbywały z udziałem fanów basketu. Wszystko zmieniło się w ostatnich tygodniach, kiedy przewidywania na temat rozwoju pandemii - jak zresztą wszędzie na świecie - poddały w wątpliwość mecze z kibicami. Nawet w marcu 2021 roku.
ZOBACZ TAKŻE: Złe wieści z klubu Wilfredo Leona!
Sytuacja natychmiast zmieniła punkt widzenia największego partnera NBA, koncernu Disneya (właściciele ESPN), który naciska, by rozpoczęcie sezonu pokrywało się z tradycyjnie znakomicie oglądanymi pięcioma meczami okresu świątecznego pokazywanymi na ogólnodostępnej stacji ABC, ESPN oraz TNT.
Rada Gubernatorów NBA poinformował NBAPA, że różnica pomiędzy rozpoczęciem sezonu 22 grudnia, a w połowie stycznia, to strata przekraczająca 500 milionów dolarów. Wielka suma, biorąc szczególnie pod uwagę te 1,5 miliarda straty ze względu na zerwanie kontaktów z Chinami, odwołanie 171 meczów sezonu zasadniczego oraz braku wpływów za bilety - szczególnie na rozgrywki playoffs. Półtora miliarda dolarów to olbrzymia suma, ale gdyby nie "bańka" Orlando, kosztująca ligę 180 milionów, straty byłby dwukrotnie większe. Niby kontrakt telewizyjny NBA ze stacjami kończy się dopiero w 2025 roku, ale już dziś, po najgorszej w historii ligi oglądalności, lepiej pomóc sponsorom niż iść nimi na wojnę.
Kolejnym argumentem ligi za świątecznym rozpoczęciem sezonu, to możliwość rozegrania kompletu meczów sezonu zasadniczego i uczestniczenia graczy NBA w lipcowych igrzyskach w Tokio - rzecz bardzo ważna dla wielu zagranicznych zawodników grających na parkietach najlepszej ligi świata. Oznaczałoby to także powrót do tradycyjnego systemu rozgrywek, który kończy się latem i zaczyna późną jesienią. Przynajmniej na razie - koszykarze nawet nie chcą o tym słyszeć.
"Biorąc pod uwagę, ile rzeczy trzeba ustalić pomiędzy dniem dzisiejszym, a 22 grudnia, problemami finansowymi, które mogą wyniknąć z późniejszego rozpoczęcia ligi, taka data nie ma sensu. Gracze mają prawo do odpoczynku, do zaplanowania przygotowań przed rozpoczęciem gry. Przeważająca większość jest przeciwko temu pomysłowi" - powiedziała szefowa NBAPA, Michele Roberts. "Nikt nie będzie nas poganiał".
Jak wyglądałaby liga, gdyby propozycja został przyjęta? Pewnie byłaby NBA bez gwiazd, bo wielu przypadkach - na przykład mistrzów NBA Los Angeles Lakers, otwarcie mówi się o tym, że ci najlepsi i tak nie braliby udziału w meczach "przez przynajmniej miesiąc". Liga bez LeBrona, Kawhi Leonarda, Jimmy Butlera, wielu innych graczy z zespołów, którzy grali w decydującej fazie tegorocznych rozgrywek? Kto by to oglądał? Właściciele mają opcję awaryjną: zgadzają się na późniejszy termin rozpoczęcia rozgrywek, ale sezon zasadniczy miałby tylko 50 (zamiast 82 meczów) meczów... ale wypłaty koszykarzy obniżyłby się nawet o czterdzieści procent. Jak nietrudno się domyśleć, chętnych na taką opcję też nie ma.
Przejdź na Polsatsport.pl