Straszna cena za miłość do futbolu
Sir Bobby Charlton, kolejny z legendarnych angielskich piłkarzy, który na jesieni życia zmaga się z demencją, wywołuje dyskusję o bezpieczeństwie w futbolu, na ile zawodowe odbijanie piłki głową niesie za sobą nieodwracalne szkody na zdrowiu. We wtorek 75. urodziny obchodzi Gerd Muller. I pewnie nawet nie wie, że je obchodzi, bo leży w samotności w szpitalu, gdzie poddany jest opiece paliatywnej.
To w ogóle smutny czas dla świata piłki nożnej. Co rusz dochodzą do nas wieści o śmierci wielkich graczy lat z 60. i 70., w najlepszym przypadku wiadomości dotyczą ich zmagań z chorobą. We wtorek 75. urodziny obchodzi Gerd Muller, najlepszy snajper w historii niemieckiej piłki, do którego tak śmiało porównuje się wyczyny strzeleckie w Bundeslidze Roberta Lewandowskiego.
Jubileusz, miast być okazją do świętowania, jest raczej powodem do smutku, bo wciąż wielka gwiazda niemieckiego sportu leży w samotności w szpitalu z powodu Alzheimera, gdzie poddany jest opiece paliatywnej. Jego żona Gerda Uschi wylewa łzy, bo choć godzi się z tym, że to co ostateczne jest blisko, nie może być wsparciem dla Mullera z powodu COVID-owych obostrzeń sanitarnych w niemieckich szpitalach.
Jeszcze jakiś czas temu pewnie nie wskazywano by obecnego stanu gwiazdy światowych boisk, mistrza świata z 1974 roku, jako konsekwencji uprawiania sportu. Teraz nie jest to takie oczywiste, bo około rok temu opublikowano badania, które wskazują, że urazy głowy, zwłaszcza te powtarzające się, stanowią istotny czynnik ryzyka rozwoju choroby Alzheimera. Symptomy pojawiają się dopiero po wielu latach.
Niemców wiadomości te wprawiły w zadumę we wtorek, przy okazji urodzin mistrza. W Anglii dyskusja na temat wpływu gry w piłkę nożną na komfort życia kilkadziesiąt lat później wybrzmiewa już od kilku dni. Powodem były opublikowane w poniedziałek informacje o demencji, jaka dotknęła 83-letniego Sir Bobby Charltona, mistrza świata z 1996 roku, który cudownie przeżył katastrofę lotniczą z piłkarzami Manchesteru United w 1958 roku. Jego dwa lata starszy brat Jackie zmarł w lipcu tego roku. U kresu życia miał kłopot z kojarzeniem, mylił nazwiska, źle zestawiał fakty.
Ujawnienie demencji u Bobby’ego zbiegło się z kolei z uroczystościami pogrzebowymi Nobby'ego Stilesa, innego mistrza świata z 1966 roku, defensywnego pomocnika od czarnej roboty, który nie oszczędzał zdrowia i na boisku stracił zęby. Ponieważ przez 11 lat grał dla Manchesteru United, obecny kapitan Czerwonych Diabłów Harry Maguire wyprowadzając w niedzielę swój zespół na mecz z Arsenalem oddał cześć dawnemu mistrzowi. Rodziny Charltonów i Stilesów z miejsca poparły kampanię na rzecz zdrowia psychicznego wśród piłkarzy.
Lista ofiar brytyjskiego futbolu, które dotknęła demencja, jest wiele dłuższa. Weźmy tylko byłych reprezentantów Anglii, którzy przeszli do historii triumfem na mundialu oraz późniejszymi sukcesami. Jeff Astle, były napastnik West Bromwich Albion, zmarł w 2002 roku w wieku 59 lat. Dochodzenie medyczne potwierdziło, że śmierć była wynikiem choroby zawodowej wynikającej z gry w piłkę nożną.
Była to pierwsza tego rodzaju diagnoza w Wielkiej Brytanii. Peter Bonetti, były bramkarz Chelsea, dla której rozegrał 729 meczów, zmarł w kwietniu tego roku w wieku 78 lat. Przez długi czas chorował na Alzheimera. Chris Chilton, najlepszy strzelec w historii Hull City (222 gole), wciąż żyje, ma 77 lat, ale cierpi na demencję oraz chorobę Alzheimera i wymaga stałej opieki.
ZOBACZ TAKŻE: Ryan Giggs aresztowany!
I można tak wymieniać długo, a lista zmarłych lub nieuleczalnie chorych poszerza się o reprezentantów Irlandii, Walii i Szkocji. Wszędzie tam, gdzie gra głową wpisana jest do kanonu gry w piłkę nożną. Jedna z brytyjskich gazet wyliczyła około 30 takich przypadków. Dawn Astle, córka wspomnianego Jeffa, dotarła do ponad 400 (!) rodzin byłych piłkarzy dotkniętych demencją.
Niepokojąca tendencja wprawia w niepokój innych byłych piłkarzy. Tony Cascarino, były napastnik reprezentacji Irlandii, była gwiazda Celtiku Glasgow, Chelsea i Olympique Marsylia, pisze na łamach „The Times”: „Mój ojciec ma demencję, w rodzinie mojej matki występuje demencja. (…) Patrzę na ojca i widzę siebie w przyszłości. Nie chcę być tym, kim stał się mój ojciec. Mieszka w Pensylwanii i rozmowa z nim przez telefon to ciężka sprawa. Nie może znaleźć właściwych słów, bywa agresywny i gwałtowny. (…) Kiedyś poprawiałem Jacka Charltona, który zmarł w lipcu, kiedy nazwał gracza niewłaściwym imieniem. Charlton był wtedy w moim wieku, miał 58 lat, kiedy prowadził mnie w reprezentacji Irlandii. Często był głęboko zamyślony, w swoim własnym świecie, a gdybyś z nim porozmawiał, nie zawsze by cię uznał. Zapomniałby twojego imienia lub po prostu pomieszał imiona”.
Cascarino w obliczu tych wszystkich wydarzeń zdecydował się na tomografię mózgu, ale plany pokrzyżowała pandemia. Neurolodzy są jednak pewni, że piłka nożna wpływa na zdrowie mózgu. I decyduje o tym nie waga piłek, ale prędkość, z jaką fruwają i są uderzane głowami przez zawodników. Rok temu opublikowano serię artykułów nie tylko w sportowych gazetach, ale także fachowych medycznych periodykach.
Najbardziej wiarygodne dane przedstawili naukowcy z uniwersytetu w Glasgow, którzy stawiają tezę, że gra w piłkę nożną zwiększa ryzyko chorób neurologicznych. Blisko dwuletni projekt badawczy dowiódł pięciokrotny wzrost ryzyka choroby Alzheimera, czterokrotny wzrost ryzyka chorób neuronów ruchowych i dwukrotny wzrost ryzyka choroby Parkinsona. Choć nie udało się tego do końca ustalić, najczęstszym powodem są powtarzające się wstrząsy w czasie główkowania. Badania są bardzo wiarygodne, zespół, który je przeprowadzał porównał przyczyny śmierci ponad siedmiu tysięcy byłych szkockich zawodowych piłkarzy urodzonych w latach 1900–1976 i dopasował te dane do ponad 230 tys. ludzi z ogólnej populacji.
ZOBACZ TAKŻE: Diego Maradona trafił do szpitala
Nad sprawą pochylili się także statystycy piłkarscy. Dostrzegli, że z upływem lat zmienia się sposób gry poprzez częstszą grę krótkimi podaniami po ziemi. W każdym meczu Premier League w 2006 roku średnio dośrodkowywano 38,2 razy na mecz, przez lata współczynnik ten spadł do poziomu 24,2. Mimo to gremia międzynarodowe zwracają uwagę, by sztaby medyczne pilnowały każdego niepokojącego przypadku, a po każdym zderzeniu głową na boisku bądź utracie przytomności sprawdzały pieczołowicie stan poszkodowanego.
Dodatkowo rekomenduje się, by dzieci poniżej 11 roku życia nie główkowały podczas treningu, a do osiągnięcia pełnoletności robili to pod ścisłym nadzorem. Wracając do badaczy z Glasgow, okazało się również, że byli piłkarze rzadziej umierają na choroby serca i niektóre nowotwory i żyją dłużej średnio 3,5 roku.
Przywołany wcześniej Cascarino kończy swój tekst w „The Times” taką konstatacją: „Czasami nie jestem pewien swoich słów i wiem, że nie jestem tak przytomny, jak dziesięć lat temu. Kiedy pracuję w radiu coraz częściej źle wymawiam słowa. Trudniej jest mi utrzymać koncentrację. Żona się śmieje, kiedy śpiewam, a kompletnie mylę słowa. Jedyna piosenka, którą znam, to „American Pie” Dona McLeana. Będę wiedział, że mam kłopoty, kiedy nie będę w stanie tego wyśpiewać”…
Przejdź na Polsatsport.pl