Juskowiak wyjaśnia fenomen Lecha: Do ataku idą wszyscy

Piłka nożna
Juskowiak wyjaśnia fenomen Lecha: Do ataku idą wszyscy
fot. PAP
Juskowiak wyjaśnia fenomen Lecha: Do ataku idą wszyscy

Niezależnie od wyników w Lechu widać pomysł na ofensywną grę, zespół ma tę charakterystykę i trudno mi sobie wyobrazić, by miał nagle zacząć grać defensywnie. Budowano ten styl latami, ale zawsze brakowało elementu, jakim teraz jest Mikael Ishak - mówi po zwycięstwie ze Standardem Liege, a przed hitem ekstraklasy z Legią, Andrzej Juskowiak, król strzelców igrzysk olimpijskich w Barcelonie, były piłkarz Lecha i reprezentacji Polski.

Przemysław Iwańczyk: Podobał Ci się mecz ze Standardem?


Andrzej Juskowiak: Zdecydowanie. Mam nadzieję, że wszyscy kibice, nie tylko ci z Poznania, są zadowoleni z tego, co pokazał Lech. Już od początku sezonu drużyna gra konsekwentnie ze szczególnym uwzględnieniem pucharowych kwalifikacji. Zaskoczę pewnie wielu, ale w ekstraklasie widzimy styl, z taką jednak różnicą, że na naszym podwórku poznaniakom nie uda się przekuć dobrych spotkań, ofensywnego nastawienia na punkty. W Lidze Europy w większości przypadków to się udało. Z Rangersami zabrakło szczęścia, z Benfiką Lech podjął wyrównaną walkę, choć rywal powinien aspirować do zwycięstwa w całych rozgrywkach. Generalnie widać pomysł na ofensywną grę, zespół ma tę charakterystykę i trudno mi sobie wyobrazić, by miał nagle zacząć grać defensywnie. Nie wyobrażam sobie nawet tego, że poznaniacy czekają na to, co zrobi rywal. Chęć ataku, skłonność do płynnych akcji, pod tym kątem budowano Lecha od kilku sezonów. Zawsze jednak brakowało jednego ważnego elementu, jakim obecnie jest napastnik Mikael Ishak. On nie tylko strzela gole, ale pracuje dla zespołu w inny sposób, utrzymując się przy piłce w środkowej części boiska lub też wracają do wsparcia kolegów w defensywie. Momentami zachowuje się jak defensywny pomocnik. Doskonale wpisał się w zespół.


A co takiego Lech ma w ogóle, że gra, jak gra się w Europie, nie wstydzimy się za polski zespół i wreszcie w poczuciu dumy obserwujemy mecze w pucharach?


- Drużyna ta jest świetnie zbudowana personalnie i zbilansowana pod wieloma względami, takimi jak umiejętności techniczne i gra ofensywna. Począwszy od bramkarz, który umie grać nogami, a w naszych realiach nie jest to sprawą oczywistą, przez bocznych obrońców, którzy angażują się w akcje ofensywne w odpowiednim momencie i wymieniają role ze skrzydłowymi, aż po graczy kreujących. W przypadku Lecha nie jest to jeden piłkarz, na którym spoczywa obowiązek dogrania piłki w sposób charakterystyczny dla pozycji nr 10, a aż trzej ludzie, czyli Pedro Tiba, Jakub Moder i Dani Ramirez. To właśnie z tym przeciwnicy mają duży problem, by zneutralizować tę część boiska. Cała trójka jest mobilna, świetnie wyszkolona technicznie, a każdy z tej trójki ma inny atut. Warto też pochylić się nad skrzydłowymi, bo w Kolejorzu są tacy, którzy chcą strzelać gole. Kiedyś byli to tacy gracze, którzy zapominali o tym elemencie lub nie mieli takich ambicji, lub wymagało się od nich jedynie dobrego dośrodkowania, ewentualnie dryblingu i zrobienia przewagi na skrzydle. Żeby zespół grał, jak w tej chwili Lech, musi się zejść wiele elementów, a na każdej pozycji musi być piłkarz, który daje coś więcej niż tylko to, co przeciętnie się wymaga.


A co ma większe znaczenie w budowie takiej drużyny – odpowiedni ludzi na boisku czy poza nim?


- Wszystko musi się zgadzać już od momentu, w którym trzeba podjąć decyzję, kto ma być w kadrze pierwszego zespołu. Zauważmy, że Lech przez ostatnie lata bardzo cierpliwie wprowadzał młodych zawodników, nie zawsze z takim skutkiem jak teraz. Na początku ubiegłego sezonu było przecież sporo młodych ludzi, ale nie wszystko dobrze wyglądało. Potrzebny jest zatem czas i ocena tego, jak wejście do drużyny seniorskiej zadziała na młodego człowieka. Dziś widzimy wychowanków Lecha bardzo pewnych siebie. Nie tylko w poczynaniach na boisku, ale również w wywiadach, jakich udzielają. To zasługa ich potencjału, ale i starszych kolegów, których mają obok siebie. Oni nie tylko uczą, ale także pozwalają spojrzeć młodszym na piłkę w wiele dojrzalszy sposób, zachowując przy tym autorytet. Tu powoli przechodzimy do trenera Dariusza Żurawia, który nie wahał się, nie uznał nagle, że może warto iść w bezpieczniejsze warianty. Najlepszym dowodem na to, że tej pokusie nie uległ, był mecz z Benfiką. Takie spotkanie, choć zakończone porażką, daje zespołowi dużą pewność siebie na przyszłość. Zarządzanie jest więc niezwykle ważne. Również dlatego, by każdy czuł się potrzebny. Łatwiej to robić, kiedy są wyniki, proszę zwrócić uwagę, że nawet kontuzji jest wtedy mniej, każdy chce dołożyć swoją cegiełkę.


18 zdobytych goli, siedem straconych w całej kampanii Lecha w pucharach z kwalifikacjami włącznie. Pamiętasz Lecha tak ofensywnie grającego, czy musisz wrócić do chwil, kiedy sam grałeś?


- Lech w najlepszych swoich latach, zdobywający mistrzostwo Polski, grający z powodzeniem w pucharach zawsze był drużyną mocno ofensywną. Tego wymagają kibice w Poznaniu, działacze, ale nie zawsze się tak da. Jest wiele zmiennych, które na to wpływają. Wygląda na to, że to jest sezon po długich latach, gdzie swoją ofensywną grą Lech powinien zrobić różnicę w ekstraklasie. Trochę czasu minęło od mojej kariery, ale sam pomysł na to, jak Lech ma się prezentować, jest podobny. Każdy ma się angażować w grę ofensywną, to fundament. Gra nie może spoczywać na jednym piłkarzu. Jeden piłkarz może jedynie zrobić różnicę.

Przemysław Iwańczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie