Iwanow: Wariant "fiński", czyli wieczór bohaterów drugiego planu
Przed nami drugi jesienny tryptyk reprezentacji Polski. Trudniejszy od tego październikowego, bo Ukraina, z którą zmierzymy się towarzysko, to większy „rozmiar kapelusza” niż Finlandia, którą oglądaliśmy w Gdańsku. Z Włochami, mimo że będą osłabieni, zagramy jednak na ich terenie, a potem do Chorzowa przyleci Holandia. Jak to wszystko poukłada Jerzy Brzęczek. Skład na Ukrainę jest już prawie pewien!
Nie trzeba nikogo przekonywać, że Holandia będzie dużo groźniejsza od Bośniaków, którzy poza pierwszymi dwudziestoma minutami nie sprawili nam większych problemów przed miesiącem we Wrocławiu. To tylko potwierdza pierwsze zdanie tekstu - ten tryptyk będzie o wiele trudniejszy.
W październiku Jerzy Brzęczek umiejętnie i rozsądnie szafował siłami swoich piłkarzy i na każde z trzech spotkań wystawiał logiczne składy. Robert Lewandowski był potrzebny na spotkania o punkty, Kamil Grosicki po hattricku z Finami, kolejny mecz rozpoczął na ławce, a przeciw Bośni i Hercegowinie wolne otrzymał Jakub Moder. Tak można by jeszcze długo wymieniać. Wariant sprawdził się idealnie więc tym śladem nasz sztab pójdzie i teraz.
ZOBACZ TAKŻE: Kto skomentuje mecz z Ukrainą?
Selekcjoner nie gryzie się w język i otwarcie mówi, jak mniej więcej będzie wyglądała jedenastka, która wybiegnie na murawę Stadionu Śląskiego w środowy wieczór. „Lewego” nie będzie, to jasne. Skoro poza nim jest tylko dwójka napastników wydaje się, że obaj powinni dostać po 45 minut, chyba, że Brzęczek postawi na powtórkę z rywalizacji w Holandii i spotkanie rozpoczną obaj. W przeciwieństwie do „Lewego” każdy z nich potrzebuje minut, co w szczególności dotyczy Milika. Ta sama sytuacja jest w przypadku Kamila Grosickiego. On na pewno w środę od pierwszej minuty zagra.
Wolne mają dostać ci, którzy grają w europejskich pucharach, więc wydaje się, że nie ma co eksploatować ani Jakuba Modera ani Grzegorza Krychowiaka. Pierwszy, prawdziwe odkrycie poprzedniego zgrupowania, wpadł w mały dołek, „Krycha” natomiast od tamtego czasu wyraźnie idzie w górę, ale i jemu przyda się chwila oddechu.
Maciej Rybus po raz kolejny miał problem zdrowotny i trzeba na niego dmuchać i chuchać. Intensywny czas miał też Tomasz Kędziora. Z nim jednak sprawa jest trochę inna. Przecież naprzeciw Polaków stanie spora grupa jego klubowych kolegów z kijowskiego Dynama. Prestiż jest ważny, ale jeszcze bardziej istotna będzie przecież energia „Kędiego” we Włoszech i kiedy na Górnym Śląsku pojawi się Holandia.
Karol Linetty, Piotr Zieliński, Sebastian Walukiewicz – raczej w parze z młodszym Janem Bednarkiem niż bardziej wyeksploatowanym Kamilem Glikiem, może Jacek Góralski i Sebastian Szymański na nowej pozycji, już nie z boku, a bardziej centralnie?
Mimo, że bez kilku najlepszych polskich piłkarzy, to może być ciągle ciekawie zestawiona i „głodna” drużyna. Nastroje po październikowych meczach są duże lepsze niż we wrześniu. Warto byłoby do końca roku je utrzymać. A dobry mecz z Ukrainą zawsze będzie smakować lepiej niż odrobinę mniej jakościowa, niż w eliminacjach, Finlandia.
Przejdź na Polsatsport.pl