Kaja Ziomek: Wytrzymam to wszystko i czekam na lepsze czasy
Panczenistka Kaja Ziomek przyznała, że kontuzja, pandemia koronawirusa i przymusowa kwarantanna spowodowały u niej w pewnym momencie zwątpienie w sens treningów. - Dzisiaj nic nie jest pewne, ale ja już się nie dam. Wytrzymam to wszystko i czekam na lepsze czasy – dodała.
Poprzedni sezon był dla Ziomek udany. Nie tylko zdobywała punkty w Pucharze Świata, ale w mistrzostwach Europy poprawiła rekord życiowy na 1000 metrów, co dało jej ósme miejsce w klasyfikacji generalnej, a także zdobyła brązowy medal w sprincie drużynowym. Nowy sezon nie jest na razie tak pomyślny.
ZOBACZ TAKŻE: PŚ w skokach: Ogłoszono skład Polaków na zawody w Wiśle. Jest debiutant
Pech dopadł lubiniankę podczas zgrupowania reprezentacji Polski w niemieckim Inzell. Na tydzień przed planowanym wyjazdem do domu, podczas zawodów kontrolnych, w trakcie biegu na 500 metrów nabawiła się kontuzji mięśnia przywodziciela. Zamiast treningów na lodzie miała zajęcia z fizjoterapeutą i musiała zadowolić się jazdą na rowerze.
- Gdy po kilku dniach miałam wrócić na łyżwy, dostaliśmy informację, że dwóch niemieckich łyżwiarzy, którzy razem z nami jeździli na lodzie, otrzymało pozytywny wynik testu na COVID-19. Dostaliśmy polecenie, by wszyscy się zbadali, ponieważ bez negatywnego testu nie mielibyśmy prawa wejścia do hali łyżwiarskiej. Hala została tymczasowo zamknięta – powiedziała PAP Ziomek.
ZOBACZ TAKŻE: Charlotte Kalla z tytułem doktora honoris causa
Badania nie wypadły pomyślnie, bo okazało się, że w polskiej reprezentacji też są osoby zakażone. Wtedy też zapadła decyzja o skróceniu zgrupowania i powrocie do domu.
- Nie było wiadomo, czy ktoś jeszcze się nie zaraził, a jeszcze tego nie pokazał test, wiec musieliśmy wszyscy poddać się kwarantannie. Zapadła decyzja, żeby przechodzić ją w domach, nie w hotelu za granicą. Byliśmy zmuszeni, by do mistrzostw Polski przygotowywać się w domach. W głowie pojawiały się wątpliwości, czy ta impreza w ogóle się odbędzie. W tych okolicznościach poziom mojej motywacji bardzo spadł – zdradziła panczenistka.
Jak przyznała, start w krajowych mistrzostwach nie był dla niej udany. Spodziewała się, że o dobry wynik i obronę mistrzostwa na 500 metrów może być trudno, ale do końca wierzyła, że jednak się uda.
- Dusza sportowca nie pozwala się poddać i walczyłam na 110 procent, dlatego też pojawił się ogromny smutek, gdy nie wyszło tak, jak tego chciałam. Byłam druga. Ale to był też jednocześnie rodzaj kopniaka, by wziąć się za siebie i to jakoś naprawić. Czasu nie cofnę, w tym roku nie powalczę już o tytuł mistrzyni Polski na 500 metrów, ale naprawić mogę to następnymi startami. Mogę udowodnić sobie i innym, że przecież mogę jeździć szybciej – dodała.
Ziomek, która w sezonie 2017/18 wygrała klasyfikację generalną Pucharu Świata młodzieżowców, zapewniła, że kryzys ma już za sobą, chociaż sytuacja nadal jest trudna. Chodzi przede wszystkim o niepewność, które zawody się odbędą i do jakiej imprezy tak naprawdę się przygotowuje.
- Dzisiaj nic nie jest pewne, ale ja już się nie dam. Wytrzymam to wszystko i czekam na lepsze czasy. W planach mam mistrzostwa Polski w wieloboju sprinterskim, które zaplanowane są jeszcze na ten rok. A od stycznia mają ruszyć międzynarodowe zawody, tj. mistrzostwa Europy, Puchar Świata i mistrzostwa świata. Co będzie, to będzie – podsumowała.
Przejdź na Polsatsport.pl