Kowalski: Mecz sezonu za nami. Lech zagrał z Rakowem w dwa ognie
Prawdopodobnie najbardziej atrakcyjny mecz w obecnym sezonie Ekstraklasy rozegrano w Poznaniu. Lech zremisował z Rakowem 3:3. Widowisko było absolutnie porównywalne do hitów najlepszych lig w Europie. Pełne sytuacji podbramkowych, dramaturgii, zwrotów akcji. Zawodnicy oddali aż 35 strzałów na bramkę. Sęk w tym, że aby wygrać coś poważnego... tak grać nie można.
Raków, próbując wykorzystać słabość faworytów, walczy w tym sezonie o mistrzostwo Polski i ekipa Marka Papszuna potwierdza te aspiracje w każdym meczu. Obok Lecha prezentuje najładniejszy futbol, bezkompromisowy, bardzo ofensywny, strzelając zdecydowanie najwięcej goli w lidze – 23 w dziesięciu meczach, no i mając w składzie Hiszpana Iviego Lopeza, który jest wartością dodaną dla całych rozgrywek i szybko wyrósł na ich największą gwiazdę.
Lech zachwycił w europejskich pucharach, ale ligę zaniedbał. Ledwie dwa zwycięstwa na dziewięć spotkań, biorąc pod uwagę naprawdę dobry styl i dziesiąte miejsce w tabeli to rezultat więcej niż słaby. Przed meczem w Poznaniu oba zespoły, jak mówi młodzież „odpięły wrotki” i rzuciły się w wir walki o trzy punkty, można było odnieść wrażenie, że bez kalkulacji. Raków prowadził 2:0, Lech wyszedł na 3:2, Raków wyrównał w doliczonym czasie na 3:3. To było, jak gra w dwa ognie. Oprócz znakomitej gry ofensywnej w obu przypadkach, nie sposób nie zauważyć, co wyprawiali zawodnicy w obronie. Momentami to była radosna twórczość, rażący brak odpowiedzialności, który nie pozwalał się łudzić, że jakikolwiek poważny rywal będzie miał problemy ze zdobywaniem goli w starciach z tymi drużynami.
Zobacz także: PKO BP Ekstraklasa: Emocjonujące widowisko i sześć goli w Poznaniu
O ile Raków koncentruje się tylko na ligowym podwórku i nawet bez swojego kluczowego obrońcy Tomasa Petraska jakoś sobie poradzi, nadrabiając grą ofensywną, Lech w kontekście walki w Lidze Europy sygnalizuje poważniejszy problem. I tu nawet nie chodzi o kłopoty ze składem, bo ta formacja zestawiona była dokładnie tak, jak w tych najlepszych meczach na arenie europejskiej (Czerwiński, Satka, Crnomarkovic, Puchacz), ale ich obniżkę formy i organizację gry obronnej całej drużyny. To co zrobił młody pomocnik Rakowa Daniel Szelągowski (rocznik 2002), zdobywając gola w 92 minucie, dyskwalifikuje obronę Lecha i zatrważa przed czwartkowym meczem ze Standardem w Liege. Rezerwowy z Częstochowy dryblując bezkarnie, niczym na podwórku pod blokiem, po prostu ośmieszył Lecha, który jest naszą wizytówką w Europie.
Trener Dariusz Żuraw przed meczem, który może otworzyć Lechowi drogę do wyjścia z grupy, musi coś z tym zrobić. Pewnym pocieszeniem jest fakt, że Standard też tylko zremisował u siebie ze słabym Eupen 2:2 i wciąż ma swoje problemy.