Iwanow: Walczą nie tylko dla siebie
Przed nami czwarta kolejka Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Walka toczy się nie tylko o wyjście z grupy, względnie w mniej optymistycznym wariancie wiosnę w Europa League. Ale nie tylko. Kluby z poszczególnych krajów walczą o poprawę krajowego rankingu UEFA, by czerpać z niego korzyści przy kolejnych losowaniach i rozstawieniach w następnych sezonach europejskich rozgrywek.
Tym bardziej, że od jesieni nowego roku do piłkarskiego zestawu dołącza Conference League. Niby dla tego mniej zasobnego gościa, ale to wcale nie oznacza, że łatwo będzie się tam znaleźć.
Pierwsza czwórka tzw. gigantów klubowej piłki pozostanie niezagrożona na długo. Hiszpania, Anglia, Włochy i Niemcy okupują swe miejsca z komfortem posiadania czterech zespołów w fazie grupowej Champions League. Za nimi Francja, ale trudno powiedzieć, że „czai” się do skoku, bo do Bundesligi traci aż 12 tysięcy rankingowych punktów. Mimo bardzo dobrego poprzedniego sezonu, z PSG w finale LM i Lyonem w półfinale, trzeba by kilku takich występów z rzędu, żeby Ligue 1 miała 4 zespoły w grupie. Nie ma na to co liczyć także szósta Portugalia. Właśnie te dwie ligi są poza wielką „czwórką” najbardziej uprzywilejowane. W nowym sezonie będą mieć po 2 zespoły w fazie grupowej i jeden w eliminacjach. Francuzi do tego mogą umieścić dwa kluby w Lidze Europy, jeden w Conference League, Portugalia odwrotnie – jeden w LE i dwa w nowym „pucharowym tworze”. Za nimi przez następne lata będzie trwała gonitwa, właśnie za tym szóstym „wymarzonym” miejscem. Zajmujące kolejno miejsca 7-10 Rosja, Holandia, Belgia i Austria mają zbliżoną liczbę punktów. Różnice są niewielkie i z każdym meczem, awansem można je niwelować.
Zobacz także: Barcelona w Kijowie bez Messiego! Szanse ekipy Kędziory wzrastają?
To, że Polska po zmianie systemu rozgrywek dostała mocno po … czterech literach już wiemy. Jeden zespół w eliminacjach Ligi Mistrzów, żaden (sic!) w kwalifikacjach do Ligi Europy i trzy w bojach o Conference League. Ale ta sama sytuacja dotyczy np. Holendrów i Belgów. Dostaną jedno miejsce w fazie grupowej LM, „bilet” do trzeciej rundy eliminacji, miejsce w play-offach do LE i dwa kolejne w eliminacjach do Conference League. Gdy teraz w grupie przez „ścieżkę” Ligi Europy mogły zagrać trzy zespoły z Eredivisie, wkrótce de facto będzie mógł to zrobić tylko jeden. Dwa zostaną „zepchnięte” do trzecich, co do wartości rozgrywek. Co oznacza ni mniej ni więcej, że wcale nie będzie nam tam łatwiej awansować niż teraz do mocniejszej przecież Ligi Europy! I nie jest to dobry prognostyk dla polskiej klubowej piłki.
Do 15 lokaty, która daje dwa zespoły w eliminacjach do LM, jeden w walce o LE i dwa w KL brakuje nam sporo – ponad 12 tysięcy punktów więc trzymajmy kciuki za Lecha by w tej niełatwej grupie jeszcze coś zdobył. Choć prawdę mówiąc naszej sytuacji diametralnie to i tak nie poprawi. Lata zaniedbań i wstydliwych porażek będą odbijać się nam czkawką jeszcze bardzo długo. A my obserwując jak w tym sezonie starają punktować chociażby piłkarze AZ Alkmaar, Royalu Antwerpia czy CSKA Moskwa powinniśmy pamiętać, że robią to nie tylko i wyłącznie dla siebie. Ale i całej swojej krajowej piłki.
Przejdź na Polsatsport.pl