Oś konfliktu w kadrze nie przebiega na linii Lewandowski – Brzęczek?
Opadł kurz po meczach reprezentacji i prezes PZPN Zbigniew Boniek spotkał się z Jerzym Brzęczkiem, aby usłyszeć co selekcjoner ma do powiedzenia podsumowując dwa lata swojej pracy. Szczegółów nie poznaliśmy, można się tylko domyślać, że nie była to jedynie przyjacielska pogawędka przy kawce. Co prawda Brzęczek publicznie wyliczył już jakie miał cele i oświadczył, że je zrealizował (awans na Euro, wprowadzenie młodych graczy do reprezentacji i utrzymanie w Dywizji A Ligi Narodów), ale...
Jest oczywiste, że Bońkowi nie wszystko się podoba, a nieprzyjemna aura wokół kadry, która się wytworzyła, nie jest dziełem tylko złośliwców, którzy organizują nagonkę w „internetach”. To raczej efekt tego co dzieje się wewnątrz kadry i nad czym trener nie tylko nie panuje, ale sam dolewa oliwy do ognia. Nie ma takiej możliwości, aby dobrze poinformowanego prezesa PZPN nie interesowały relacje selekcjonera z jej największym asem czyli Robertem Lewandowskim. Co prawda zgrzyty na tej linii zostały wyciszone, ale kto wie, czy to nie tu przebiega najważniejsza linia frontu.
Tomasz Hajto w ostatnim Cafe Futbol opowiedział o czymś, o czym mówiło się po cichu jeszcze za czasów schyłkowego Adama Nawałki. Że kadra jest podzielona. Grup i podgrupek trzymających się razem jest sporo i to właściwie naturalne w każdej drużynie. Problem, kiedy przestaje im być po drodze, a przecież gra zespołowa jest kwintesencją tego sportu. O ile udaje się to bagatelizować, kiedy idzie dobrze, to zaczyna robić się nieprzyjemnie w momentach słabszych. I taki mamy właśnie obecnie. Nie owijając w bawełnę: kapitan drużyny Robert Lewandowski ma obok siebie kilku zawodników, którzy pójdą za nim w ogień (przede wszystkim Grzegorz Krychowiak i Wojciech Szczęsny), ale już niekoniecznie zrobi to reszta.
ZOBACZ TAKŻE: Robert Lewandowski nominowany do kolejnej nagrody
Ta druga, znacznie większa grupa, skupiona jest wokół innego weterana drużyny narodowej Kamila Glika. Do niego lgną także młodzi, którzy dopiero wchodzą do reprezentacji. Nie jest oczywiście żadną tajemnicą, że od lat kapitan i jego zastępca za sobą nie przepadają (najdelikatniej rzecz ujmując), ale dotychczas udawało się te rowy zasypywać. Nikt nie mógł przecież podważać sportowej klasy RL9. Co innego relacje międzyludzkie, a co innego gra w piłkę. Można wymienić mnóstwo wielkich drużyn, w których największe gwiazdy wręcz się nie znosiły. Ostatnio jednak Lewandowski spuścił z tonu. Tylko ktoś z klapkami na oczach nie był w stanie dostrzec jakiejś niechęci naszego napastnika, irytacji, rozczarowania... Jego język ciała, gest podczas meczów z Włochami i Holandią wskazywały na to, że coś tu nie gra.
A podłożem największej liczby konfliktów wewnątrz drużyn jest właśnie nierównowaga w tzw. zapier... Według naszych informacji, tutaj iskrzy najbardziej. Środowisko piłkarskie obiegła nawet plotka, że Lewandowski był bliski opuszczenia zgrupowania już po meczu z Włochami i to niekoniecznie z powodu lekkiego urazu, ale trudno ją zweryfikować.
Tak jak opowiadać się za którąkolwiek ze stron. Oczywiste, że nie jest łatwo mieć w jedynie solidnej drużynie, wielką światową gwiazdę. Jej skutecznie wykorzystywanie to jest zadanie nie lada i w wielu przypadkach zawsze ktoś taki pozostawał „ciałem obcym” i nie udawało się tego przeskoczyć. Gwiazda jest gwiazdą ze wszystkimi jej zaletami i wadami. Nigdy nie będzie już tak, że Robert odegra dla reszty rolę brata łaty, chłopaka z sąsiedztwa. To jest już instytucja, człowiek, który sięgnął gwiazd i pewne jego zachowania pewnie trzeba zaakceptować. Dla dobra wspólnego, bo jest jedynym naszym graczem, który może zrobić różnicę. Na jego plecach, kiedy jest w formie, wszyscy mogą daleko zajechać. Zresztą nie tylko piłkarze.
Z drugiej strony trzeba też zrozumieć jego oponentów i chęci funkcjonowania w drużynie, w której wszyscy mają mniej więcej równe prawa i mogą być tak samo rozliczani za słabe mecze. Zwłaszcza, kiedy ta gwiazda niczym się nie wyróżnia i w niczym nie pomaga.
ZOBACZ TAKŻE: Nie możemy myśleć, że inni są lepsi od nas
I tu się właśnie zaczyna rola selekcjonera. To jest praca do wykonania nie tylko w sferze czysto sportowej, ale przede wszystkim mentalnej. Socjotechniczne i nie tylko zabiegi Adama Nawałki w tej kwestii w pewnym momencie działały bardzo dobrze. Jednak aż trzech selekcjonerów (Franciszek Smuda, Waldemar Fornalik i teraz Jerzy Brzęczek) nie potrafiło nic wykombinować.
Nie tracę nadziei, że Brzęczkowi jednak się uda, ale czas do najbliższych meczów i pierwsze zgrupowanie w marcu to nie może być jedynie oczekiwanie i oszukiwanie się, że nic się nie stało. Tą drużyną trzeba poważnie wstrząsnąć. Może kogoś odsunąć, może nie powołać na jeden czy drugi mecz, może ruszyć w Europę (jeśli będzie to możliwe) i odbyć kilka poważnych rozmów.
Wierzę, że prezes z trenerem podczas poniedziałkowego spotkania taką burzę mózgów przeprowadzili.
Przejdź na Polsatsport.pl