Dariusz Żuraw: W Liege czeka nas inne spotkanie niż w Poznaniu
Piłkarze Lecha Poznań w czwartek zmierzą się w Liege ze Standardem w meczu czwartej kolejki Ligi Europy. Trzy tygodnie temu wicemistrzowie Polski wygrali 3:1, ale trener Dariusz Żuraw uważa, że teraz ich podopiecznych czeka znacznie trudniejsze wyzwanie.
Lechici na początku listopada zagrali znakomite spotkanie z Belgami i dzięki zdobyciu trzech punktów przedłużyli nadzieje na awans do 1/16 finału. Drużyna Standardu przyleciała do stolicy Wielkopolski jednak poważnie osłabiona kontuzje. Krótko przed wylotem na mecz u sześciu piłkarzy stwierdzono zarażenie koronawirusem, a kilka dni wcześniej filar defensywy Zinho Vanheusden doznał poważnej kontuzji. Wszyscy zarażeni zawodnicy wrócili już do składu zespołu.
"To będzie trochę inny mecz niż Poznaniu. Dlatego, że do składu Standardu wraca kilku zawodników, których w tamtym spotkaniu zabrakło. Myślę, że zagrają w optymalnym ustawieniu z trójką obrońców. Mocną stroną Standardu są stałe fragmenty gry, sporo bramek w ten sposób zdobyli i na pewno na to musimy jutro zwrócić uwagę. Szanse na zwycięstwo oceniam 50 na 50" - powiedział Żuraw na konferencji prasowej.
Poznaniacy w czwartek zagrają bez kontuzjowanych Jakuba Kamińskiego i Mohammada Awwada. Szkoleniowiec liczy, że będzie mógł z nich skorzystać w poniedziałkowym meczu z Lechią Gdańsk.
Zobacz także: Lech Poznań goni liderów w Belgii
Żuraw musiał zmierzyć się z pytaniami m.in. o ostatni mecz ligowy z Rakowem Częstochowa, w którym jego zespół w doliczonym czasie gry stracił gola i zremisował 3:3. To był kolejny mecz lechitów, w którym na własne życzenie drużyna straciła punkty.
"To jest temat rzeka, patrząc na nasze mecze w lidze. Rozmawiamy o tym, pracujmy, analizujemy - mam nadzieję, że w końcu przyniesie to efekt. Wszyscy byliśmy źli po spotkaniu z Rakowem, nie chcę używać mocniejszych słów. Na pewno brak koncentracji jest tego przyczyną, może ona jest większa na Ligę Europy, ale też nie widzę, żeby zespół wychodził mniej zmotywowany na mecze w ekstraklasie" - stwierdził.
Opiekun "Kolejorza" nie ukrywa, że gra w defensywie pozostawia wiele do życzenia. Przypomniał, że rok temu też zespół miał z tym kłopot.
"Tyle, że wówczas mieliśmy więcej czasu, żeby popracować nad grą w obronie. Graliśmy spotkania co tydzień, teraz mamy mecze co trzy dni. Pozostaje nam jedynie rozruch między nimi" - zauważył.
Obrońca Lecha Tymoteusz Puchacz uważa jednak, że granie dwóch meczów w tygodniu to akurat jest coś, co lubią piłkarze. I nie martwi się tym, że ciągu niespełna czterech tygodni jego zespół zagra osiem pojedynków.
"Tak naprawdę zaczyna się okres, który tak naprawdę lubimy najbardziej. Te mecze co trzy dni to najlepsze, co może nam się przytrafić. Jak graliśmy w poprzednim sezonie z taką intensywnością, też to dobrze wyglądało" - podkreślił.
Standard, który w grupie D Ligi Europy nie zdobył jeszcze punktu, w lidze też spisuje się przeciętnie. Zremisował tylko dwa spotkania (z Antwerp 1:1 i Eupen 2:2) i zajmuje piątą lokatę w lidze.
Mecz Standardu z Lechem rozegrany zostanie w czwartek o godz. 21. O tej samej porze rozpocznie się inne spotkanie grupy D spotkanie Rangers FC z Benficą Lizbona.