Tyson kontra Jones: Piękne powroty są tylko w filmie "Rocky"
Jakubowski: Jonesowi zabrakło refleksu, a Tysonowi siły
Saleta: Strachu nie było, ale pojawiła się łagodność
W 2003 roku, kiedy Roy Jones Junior pokonał Johna Ruiza i został mistrzem świata wagi ciężkiej, natychmiast rozpoczęły się spekulacje na temat walki z Mike Tysonem. Wtedy “Żelazny” nie był zainteresowany, ale siedemnaście lat później obaj wyszli na ring. Po ośmiu w Los Angeles skończyło się bez nokdaunów, bez mocniejszych ciosów i nikt nie zrobił sobie krzywdy. Lepszy, agresywniejszy był Mike Tyson, ale nieformalni sędziowie z WBC zdecydowali się na remis.
“Może powalczymy jeszcze raz?” - zapytał Roy. Chyba jednak już wystarczy.
Wieczór w “Staples Center” rozpoczęły naprawdę dobre pojedynki, które mogłyby być pokazywane na każdej gali świata, choć pięściarze nie byli z czołówki rankingów. Irvin Gonzalez (14-3, 11 KO) kontra Edward Vasquez (9-0, 1 KO) - to była wymiana ciosów przez pełne osiem rund, nikt się przed ekranem nie nudził, a zwycięzcę (Vasqueza) na pewno chętnie wielu zobaczy. Podobnie zresztą jak Jemaine Ortiza (14-0, 8 KO), który w dobrym stylu wygrał przed czasem z Sulaimanem Sagawa (13-3, 4 KO). To był dobry boks, ale to nie na nich czekali ci, którzy w USA zapłacili za przekaz PPV pięćdziesiąt dolarów. Czas na kartę główną!
Badou Jack (23-3-3, 13 KO), były mistrz świata w dwóch kategoriach wagowych - Blake McKernan (13-0, 6 KO), waga junior ciężka
“Tak naprawdę nie jestem zainteresowany jak walczysz, bo jesteś jakimś tam klubowym bokserem. Ja byłym mistrzem świata, walczyłem z ośmioma mistrzami świata. Dlaczego miałby, się tobą przejmować? Walczę bo pieniądze przekazuję na cele charytatywne” - tak podsumował swojego rywala Jack. “Możesz gadać co chcesz, ale jak ze mną nie wygrasz, to po twojej karierze. Ja to wygram!” - ripostował McKernan. Po pierwszej rundzie, w której występował w roli worka treningowego Jacka, komentujący walkę bardzo prawdopodobny rywal Jana Błachowicza Israel Adesanya trafnie podsumował to, co widzieliśmy na ringu: “McKernan już wie, że są w boksie różne poziomy. On jest znacznie poniżej tego, na którym jest Jack”. Tak jak wyglądała pierwsza runda, tak samo przebiegały następne - McKernan był chwalony za ambicję, a Badou Jack bił. Wygrał każdą minutę z każdej rundy, wygrywając na punkty i trafiając McKernana aż 54 procentami zadawanych silnych ciosów.
ZOBACZ TAKŻE: Remis w pojedynku legend boksu!
Nate Robinson (były zawodnik NBA, trzykrotny mistrz wsadów Meczu Gwiazd - Jake Paul, youtuber, 31 milionów obserwujących w mediach społecznościowych
36-letni Robinson, który grał w NBA od 2005 roku, zupełnie nie przejmował się , że był o głowę lub więcej niższy niż jego rywal na boiskach najlepszej ligi świata, zawsze imponując - oprócz szybkości i umiejętności technicznych - wielkim charakterem. Nie mógł więc pozostawić bez odpowiedzi apelu sobotniego rywala, Jake Paula, który zapowiedział, że na ringu może pokonać “każdego rywala z profesjonalnych lig sportowych”. “Nie mógł tego znieść, rzuciłem mu wyzwanie. Trenowałem jak pięściarz, nie jak koszykarz i to będzie widać”. Okazało się, że sam trening, przeciwko rywalowi w dniu walki pewnie z 10 kilogramów cięższemu, na pewno dwadzieścia centymetrów wyższemu i trzynaście lat młodszemu, to zbyt mało. Zdecydowanie, bo w ciągu dwóch rund Paul trafił osiem ciosów, a Robinson był trzy razy na deskach, za ostatnim razem przez kilkanaście minut. “Teraz chcę Conora McGregora!” - zawołał po wygranej Paul. Uważaj, czego sobie życzysz…
Mike Tyson (50-6, 44 KO), wielokrotny, najmłodszy w historii mistrz świata wagi ciężkiej - Roy Jones Junior (66-9, 47 KO), mistrz świata w czterech kategoriach wagowych
Obaj pięściarze byli przed walką w świetnych humorach, obaj pewni wygranej: Mike żartujący z reporterami, a Roy Jones chcący rapować. Gwiazdą show był niewątpliwie Mike Tyson, cała impreza była przygotowana w hollywoodzkim stylu, ale i tak wiadomo było, że wszyscy ocenią noc w Los Angeles po tym, jak wypadła główna walka wieczoru.
31 lat po zawodowym debiucie, Roy Jones od początku walczył, tak jak zamierzał - nie wdając się w żadne wymiany ciosów, starając się zmęczyć Tysona. Mike ruszył ostro, chciał trafić Jonesa ciosami na korpus. Rundy tylko dwuminutowe, ale panowie bardzo szybko byli zmęczeni - nawet bardzo. Te błyski dawnej świetności, które widzieliśmy na rozgrzewkowych filmikach, Mike Tyson mógł ciągle robić...ale tylko raz na rundę, tylko na jej początku. Podobnie Jones - były ciosy błyskawiczne, ale tylko jeden, drugiego już nie miał siły zadać. “Cztery rundy, ani jednego ciosu podbródkowego Tysona” - skomentował pierwsze osiem minut starcia George Foreman.
Zbyt wiele się nie działo, pojedynek był bardziej zapaśniczy niż bokserskim ale nie z tego powodu, że nie chcieli, tylko, że nie mogli, bo lata robią swoje. Robili co mogli - Tyson zrobił wszystko by jednym ciosem znokautować Roya, a Jones wszystko, by nie dać się trafić. Udało się obu bo zobaczyliśmy osiem rund...i remis. Dziwny, bo nie znam nikogo, kto nie punktowałby zwycięstwa Mike Tysona. Ale przy kasie też wygrali obaj, więc chyba tak miało być...
Przejdź na Polsatsport.pl