Kto następny dla Tysona: Są już konkretne nazwiska i rozmowy!
"Masz kryzys wieku średniego - to powtarza moja żona. Ale to nie kryzys, to moje ego, które każe mi robić rzeczy, których się obawiam" - tłumaczył na konferencji prasowej po remisie z 51-letnim Roy’em Jonesem Juniorem 54-letni Mike Tyson. Powiedział, że chce takich walk jak z Royem "co kilka miesięcy"... i nikt się nie zdziwi kiedy tak będzie, jeśli cały pomysł zakończy się komercyjnym sukcesem. Pytanie: kto następny dla Tysona. Evander Holyfiled czy Lennox Lewis? A może ktoś z MMA?
Walkę "Żelaznego" z Jonesem Jr przyjęto w Stanach Zjednoczonych dobrze - jako miłe wspomnienie i możliwość zobaczenia w akcji dwóch byłych mega-gwiazd boksu. Większość kolegów po piórze była zaskoczona, że bokserzy wytrzymali przyzwoite, jak na panów po pięćdziesiątce tempo i i chwalili agresję Tysona. Większość chwaliła też "dobrą zabawę", ale z jednym zastrzeżeniem: niech Tyson czy inni z byłych championów wychodzą na ring, ale tylko przeciwko mającym karierę za sobą rówieśnikom. Walki na serio, z solidnymi rywalami - o tym nikt nie chce nawet słyszeć.
Na pierwszym miejscu wśród kolejnych rywali Mike’a jest 58-letni Evander Holyfield. "Mogę z nim walczyć, ale nie mniej niż za 25 milionów dolarów. I to on musi do mnie zadzwonić, a nie ja do niego - w końcu pokonałem go dwa razy” - mówi Holyfield, już wcześniej wymieniany jako kolejny przeciwnik "Żelaznego". Ci, którzy zapytają "jaki kolejny, to nie koniec?" chyba nie słyszeli zapewnień Tysona po remisie z Jonesem Juniorem.
"Czuję się znakomicie, dopiero się rozkręcam. Z każdą następną walką, z każdym następnym obozem treningowym będę coraz lepszy. Dlaczego mam jeszcze nie walczyć?” - pytał 54-letni pięściarz po remisie podczas gali w Los Angeles. Walka z Holyfieldem wydawała się dla niego czymś naturalnym, kiedy w wywiadzie udzielonym kilka tygodni temu, Mike powiedział; "Trzecia bitka z Evanderem miałaby sens, gdybyśmy mogli się sensownie dogadać. Jakby kibice tego chcieli, to ja jestem za". Słowa "sensownie dogadać" pewnie dotyczyły tych 25 milionów wymienionych przez Holyfielda. Bardzo wysokie, bo patrząc na ostatnie problemy finansowe - splajtowała jego firma promotorska, więc znacznie mniej niż 25 milionów też by się bardzo Holyfieldowi przydało.
Wygląda na to, że chętnych może przybywać, a "Real Deal" będzie się musiał ustawić w długiej kolejce kandydatów do zarobienia kilku milionów. W mediach amerykańskich padają już dwa nazwiska, które - z różnych powodów - Mike może brać pod uwagę:
Lennox Lewis, 55 lat: w 2002 roku w Memphis Lewis bardzo zbił Tysona, broniąc tytuły mistrza świata IBF i WBC. Po tym pojedynku Lewis jeszcze tylko raz wyszedł na ring - pokonując (w kontrowersyjnych okolicznościach) Witalija Kliczko. Lewis nie ma dziś wysokiej opinii o umiejętnościach Tysona, bo nigdy jej nie miał.
Podczas jednej z dyskusji telewizyjnych związanych z jego powrotem na ring, Lewis był bardzo zawiedziony umiejętnościami Mike’a: "Sparowałem z nim po juniorskich mistrzostwach świata, kiedy mieliśmy po 15 lat. Na tamtych mistrzostwach zdobyłem złoty medal, ale Amerykanie mówili, że nie boksowałem z najlepszym z nich, więc zrobiliśmy sparing. Kiedy spotkaliśmy się później na zawodowym ringu, był tak samo jednowymiarowym bokserem, jak wtedy, kiedy był nastolatkiem". Panowie nigdy za sobą nie przepadali, są porachunki po nokaucie, a taki cytat z Lennoxa na pewno zachęciłby Tysona spróbowania raz jeszcze.
Daniel Cormier, 41 lat: Cormier, po porażce ze Stipe Miocicem oznajmił, że kończy karierę w Ultimate Fighting Championship i nie zamierza wrócić do czynnego sportu, bo jest zadowolony z funkcji komentatora. Jednocześnie Cormier nigdy nie ukrywał, że jako były kickbokser nie miałby problemów w walce tylko według zasad pięściarskich, a połączenie boksu i MMA. jak pokazali Conor McGregor i Floyd Mayweather Jr - sprzedają się znakomicie. Mówił zresztą wcześniej o tym sam Tyson, wcale nie wykluczając, że wyszedłby na ring (ale nie oktagon) bić z się z Jonem Jonesem. Skoro Mike był gotowy na "Bonesa", to czternaście lat młodszy od niego Cormier, na pewno by go nie przestraszył.
Przejdź na Polsatsport.pl