Iwanow: Grajcie na Otamendiego! On jest "cienki"
Gdy wybierasz się do Lizbony, piękno tego miejsca możesz podziwiać już z okien samolotu, gdy ten szykuje się do lądowania. Ujście Tagu do Oceanu Atlantyckiego, most Vasco Da Gama, słynna figura Chrystusa czy zapierająca dech w piersiach architektura powoduje uśmiech na twarzach. Kibic piłkarski dostrzeże też stadion Belenenses w pobliżu klasztoru Hieronimitów, obiekt Atletico, w końcu Estadio Da Luz i Jose Alvalade czyli domy Benfiki i Sportingu. Na tym pierwszym zagrają piłkarze Lecha.
Przez lata obserwowałem wielu trenerów i piłkarzy przed spotkaniami właśnie w takich miejscach, przy okazji spotkań reprezentacji czy europejskich pucharów. U jednych widać było zaniepokojenie, nerwowość i tremę, u innych radość, że można pokazać się właśnie w takim miejscu.
Mowa ciała trenera Dariusza Żurawia i większości jego młodych podopiecznych wskazywała w środę na to drugie. Oni się cieszą, że ich praca dała im możliwość zagrania właśnie na tak magicznym obiekcie. Szkoda, że bez kibiców i tej klasycznej tu atmosfery, popartej świetną akustyką. Wiemy jednak, że pełen stadion działa na niektórych mobilizująco, inni mogą się usztywnić.
Lech może zagrać na kompletnym luzie. Napięcie – i to mocne - było wyczuwalne w Liege. To nie był „normalny Lech” i widać to było niemal przy każdym dotknięciu piłki i próbie interwencji obronnej. Teraz, także dzięki wygranej w Gdańsku w Ekstraklasie z Lechią, drużyna może zagrać na luzie, bez kompleksów.
Benfica ma swoje problemy, traci sporo bramek, przystąpi do tego spotkania bez kilku swoich najważniejszych zawodników. Z przodu mimo nieobecności Darwina Nuneza, „kata” Lech z Poznania, jest ciągle mocna. Ale z tyłu? Parafrazując słowa jednego z kibiców Podbeskidzia ze spotkania z Legią zasugerowałbym „Grajcie na Otamendiego! On jest cienki”.
ZOBACZ TAKŻE: Wisła ma nowego trenera!
Dariusz Żuraw nie zabrał ze sobą Pedro Tiby. I tu pojawiają się podteksty. Bo nie było go również na Ibrox w Glasgow, w obu przypadkach był „poobijany” po meczach ligowych – to oficjalnie – nieoficjalnie docierają do nas głosy, że nie zawsze zgadza się z trenerem i to może być także powód jego nieobecności.
Ale wyprawa do ojczyzny największej gwiazdy klubu bez niej? Spotkanie byłego pomocnika Vitorii Setubal, Bragi czy Chaves w Lizbonie, oglądane przez Portugalczyka przed telewizorem? To powinno go zaboleć. Przynajmniej tak samo jak uraz, który musi wyleczyć, by pomóc już w weekend odrabiać straty w Ekstraklasie.
Przejdź na Polsatsport.pl