Magiera: Bohater mistrzostw świata 2014 znów ma kłopoty. "Wyjdziesz z tego"!
Pozrywane więzadła, rozwalony staw skokowy, podkręcone kolano lub kostka, przewlekły ból rzepki - to uroki życia zawodowego siatkarza. Dzisiaj i tak nie jest tak dramatycznie jak kiedyś, gdzie tych kontuzji było znacznie więcej i wcale nie chodzi o obciążenia, bo te są teraz znacznie większe, ale komfort grania na przyjaznej nawierzchni, a nie na zwykłych dechach tworzących tak zwany parkiet.
Życie z bólem zawodowych sportowców, w opisywanym przypadku siatkarzy, to norma. Michałowi Winiarskiemu, który z powodów zdrowotnych i przewlekłego uszkodzenia kręgosłupa musiał zakończyć swoją karierę w wieku 34 lat - nie pomogły w wyleczeniu urazu nawet skomplikowane operacje przeprowadzone w Niemczech w specjalistycznej klinice w Monachium. Michał przyznał po roku przerwy od treningu i grania, że nie zdawał sobie sprawy z faktu, że może istnieć życie bez... bólu i że może to być życie całkiem przyjemne. Mówił to oczywiście pół żartem, pół serio, bo jest jednym z najwybitniejszych polskich siatkarzy, ale też tym, który swoje wspaniałe osiągnięcia okupił sporym uszczerbkiem na zdrowiu.
Niesamowitego pecha do urazów ma podopieczny Winiarskiego z Trefla Gdańsk - Mateusz Mika. Wieści, które napłynęły z Gdańska w ubiegłym tygodniu zabrzmiały dramatycznie. „Mikuś” podczas rozgrzewki zerwał więzadło krzyżowe w prawym kolanie. Teraz czeka go operacja rekonstrukcji, a później długa i żmudna rehabilitacja, która może potrwać nawet pół roku, a co najgorsze - przy wszystkich wcześniejszych „przygodach” siatkarza z kolanami nie daje mu stuprocentowej pewności powrotu na boisko.
Mika to mistrz świata z 2014 roku. Dzisiaj z perspektywy czasu śmiało można zaryzykować tezę, że bez niego w składzie Polakom ciężko byłoby sięgnąć po wymarzone złoto. Przed samym turniejem wielu ludzi wymownie stukało się w czoło oceniając decyzję Stephana Antigi i Philippa Blaina, którzy zrezygnowali z powołania do drużyny na mundial Bartosza Kurka, a powołali Mikę. Mateusz odpłacił się fantastyczną grą w całym turnieju i był bezapelacyjnie najlepszym graczem finałowego meczu z Brazylią w katowickim Spodku. Zdobył w sumie 22 punkty - najwięcej ze wszystkich zawodników i nakrył czapką dwóch Brazylijczyków - Ricardo Lucarellego (18 punktów) i Murillo (8 punktów), którzy ostatecznie trafili do drużyny turnieju, a prawda jest taka, że powinien tam trafić właśnie Mika.
ZOBACZ TAKŻE: Kontuzja i COVID byłej gwiazdy Resovii
Mateusz Mika skończy w styczniu 30 lat. Ku pokrzepieniu serc i trzymając mocno kciuki za „Mikusia” chciałem przypomnieć w tym miejscu dramatyczne kontuzje i wielkie powroty dwóch znakomitych polskich siatkarzy - Dawida Murka i Łukasza Żygadły. Obaj fatalnie zerwali staw skokowy, obaj uniknęli najgorszego, w przypadku Murka mówiło się nawet o zagrożeniu w postaci... amputacji stopy.
Dawid Murek doznał kontuzji w wieku 32 lat w czasie wyjazdowego meczu AZS-u Częstochowa z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Do całej sytuacji doszło w trakcie trzeciego seta, kiedy Murek wyskoczył do bloku i spadł na stopę atakującego Michała Ruciaka. Skończyło się na otwartym złamaniu kostki bocznej, zwichnięciu stawu i zerwaniu jednego z więzadeł stawu skokowego.
Po zabiegach, rekonstrukcji więzadła oraz rehabilitacji, która trwała blisko siedem miesięcy Murek wrócił do treningów i wznowił karierę, którą ostatecznie zakończył dziesięć lat później po tym feralnym wydarzeniu. Dzisiaj jest drugim trenerem w drużynie siatkarek Volleya Wrocław.
Łukasz Żygadło swojej kontuzji nabawił się w podobny sposób, też skoczył do bloku i opadając, nastąpił na nogę kolegi, który stał po przeciwnej stronie siatki. Jedyna różnica polegała na tym, że rzecz miała miejsce nie podczas meczu, tylko na normalnym zwykłym treningu. Lekarze musieli zrobić korekcję kości i plastykę ścięgien. Po długiej rehabilitacji Łukasz wrócił na boisko i szczęśliwie gra w siatkówkę do dzisiaj, od trzech lat występując na Bliskim Wschodzie, w trwającym sezonie reprezentując barwy klubu Al Arabi Dauha. W przyszłym roku Żygadło skończy 42 lata. Kontuzji w Zenicie Kazań nabawił się osiem lat temu.
Na koniec słowo o zachowaniu Trefla i prezesa Dariusza Gadomskiego, który publicznie zapowiedział przedłużenie kontraktu z Mateuszem Miką na nowy sezon. Czasy są trudne, to wiemy. Wiemy też, że w zawodowym sporcie nie ma miejsca na sentymenty. Panie Dariuszu - ukłony i szacun, jak mawia młodzież.
Zdrowia Mateusz! Wracaj szybko!
Przejdź na Polsatsport.pl