Trener Novaka Djokovicia: Świątek jest na najwyższym poziomie. Podoba mi się gra Hurkacza
Trener Novaka Djokovicia: U Świątek wszystko jest na najwyższym poziomie. Podoba mi się gra Hurkacza
- Oglądając w akcji Igę, byłem pod wielkim wrażeniem i mówię to naprawdę szczerze. Dla mnie to zawodniczka kompletna. Jej sposób poruszania się, fizyczność, taktyka, technika, głowa - wszystko jest na wysokim poziomie. Podoba mi się też gra Hurkacza. To tenisista o szerokim wachlarzu umiejętności i podoba mi się to, jak ciężko pracuje - powiedział Marco Panichi, włoski trener Novaka Djokovicia i specjalista od przygotowania fizycznego w rozmowie dla Polsatu Sport.
Krystian Natoński: Możemy zdradzić trenerze, że rozmawialiśmy przed wywiadem i zapytałem się o ostatnią wizytę w Polsce. Teraz w takim razie zapytam już oficjalnie. Kiedy ostatni raz był pan w Polsce?
Marco Panichi: To było dwa lata temu. Przyjechałem do Poznania na turniej challengerowy. Byłem wówczas z dwójką moich podopiecznych i świetnie się tu czuliśmy. To było znakomite doświadczenie.
Oczywiście porozmawiamy sobie o tenisie w kontekście Polski, ale na początku muszę poruszyć inną kwestię. Uprawiał pan skok wzwyż, będąc dwukrotnym mistrzem Włoch. Dlaczego zatem wybrał pan tenis?
Tak naprawdę złożyło się na to wiele czynników. Mnie tenis podobał się zawsze, nawet jeżeli nigdy w niego nie grałem (śmiech). Tenis wybrałem wiele lat temu, kiedy byłem jeszcze czynnym sportowcem. Wówczas spotkałem trenera, który uczył tenisa młodych zawodników. Miałem dopiero 19 lat, więc to było bardzo dawno temu (śmiech), ale poprosił mnie, żebym mu pomógł. I tak naprawdę od tego się zaczęło. Zaraziłem się pasją do tego sportu, która trwa do dziś. Rozpocząłem wówczas nowy rozdział w swoim życiu.
Trener od przygotowania fizycznego. Jak trudna jest to praca w takim sporcie jak tenis?
To trudna i zarazem łatwa praca. Trudna, ponieważ mecz w tenisie może trwać w nieskończoność. Nigdy nie wiemy jak długo potrwa dany pojedynek. W jednym meczu możesz grać pięć setów, a w kolejnym już trzy. Do tego należy dodać różnorodność nawierzchni oraz częstotliwość grania. Zdarza się bowiem, że grasz codziennie lub masz więcej czasu na odpoczynek. Po zakończonym turnieju musisz szybko się spakować i lecieć na kolejny turniej, który często odbywa się na innym kontynencie, a to z kolei oznacza radzenie sobie ze strefą czasową. Oczywiście w innych sportach też są podróże, ale na ogół w granicach kraju lub kontynentu. W tenisie natomiast zawsze podróżujemy po świecie i jesteśmy zmuszeni radzić sobie z odmiennym klimatem. Grasz, kiedy jest lato i jest ciepło, a za chwilę tam, gdzie jest mróz i musisz grać pod dachem. Tych trudności jest sporo. Jeżeli jednak potrafisz się w tym odnaleźć, wówczas jest wiele pięknych i pobudzających stron tego sportu.
A czy ten aspekt podróżowania nie jest właśnie tym najtrudniejszym dla zawodników?
Musimy sobie uświadomić jedną rzecz. Chcąc uprawiać tenis na najwyższym poziomie musisz mieć świadomość z trudów podróżowania. Jeżeli nie jesteś na to gotowy, to niewiele osiągniesz w tym sporcie. Zawodnicy są na to przygotowani. Oczywiście to bardzo ważne znać możliwości własnego ciała, wiedzieć jak ono reaguje w różnych sytuacjach, bo przecież często jest tak, że dzień po przylocie grasz już mecz. Wiedza na temat własnej anatomii jest bardzo potrzebna.
Zobacz także: WTA: Początek sezonu w Abu Zabi, turnieje w Auckland i Shenzhen odwołane
Bycie byłym zawodowym sportowcem pomaga w tej pracy w lepszym zrozumieniu zawodnika i jego potrzeb?
Myślę, że pomaga przede wszystkim w aspekcie mentalnym, ponieważ masz świadomość jak bardzo zawodnik poświęca się, żeby stać się jeszcze lepszym i poprawić swoje umiejętności. Oczywiście jeżeli wywodzisz się z innego sportu, to nie jest to samo, aczkolwiek są cechy wspólne, które pomagają ci lepiej zrozumieć zawodnika i znaleźć klucz do tego, aby mu lepiej doradzić.
Skok wzwyż i tenis. Da się znaleźć wspólne cechy?
Na pewno nie z punktu widzenia fizyczności. W skoku wzwyż cały proces, poza rozbiegiem, związany ze skokiem trwa trzy sekundy, a samych skoków jest sześć. Ludzie, którzy jednak całkowicie poświęcają się sportowi, obojętnie jaki by on nie był - zawsze chcą być lepsi i szukają poprawy swojej formy. To jest ta cecha wspólna, bo dotyczy ona każdego sportowca, naturalnie również w tenisie.
A jak wygląda radzenie sobie z presją u zawodników? O tym nie mówi się zbyt często, bo wydaje nam się, że oni funkcjonują niczym maszyny. A może faktycznie są tak skupieni na grze, że w ogóle zapominają o presji?
To bardzo dobre pytanie. Każdy z zawodników inaczej reaguje na presję. Zawsze powtarzam, że presja w sporcie to przywilej, ponieważ to oznacza, że zaszedłeś naprawdę daleko i jesteś blisko osiągnięcia swojego celu. Presja sprawia, że stoisz przed próbą, aby dokonać czegoś wielkiego i zrobić ten kolejny krok do przodu. Presję czuje się zawsze i tutaj nie ma wyjątków. Oczywiście ktoś znosi ją lepiej, ktoś inny gorzej, ale koniec końców ona ci towarzyszy, kiedy grasz w finale Wielkiego Szlema albo innego ważnego turnieju i od zwycięstwa dzieli cię jedna piłka. I od tej piłki zależy też ile dostaniesz pieniędzy od sponsorów. Presja jest zawsze na każdym poziomie. Musisz wiedzieć jak sobie z nią radzić i umieć w pewnym sensie od niej uciec. Obserwuję najlepszych zawodników i widzę, że potrafią to robić, mimo że towarzyszy im wielka presja.
To prawda. Oglądając w akcji tych najlepszych, odnosi się wrażenie, że grają bez układu nerwowego, ale gdzieś tam w głębi duszy odczuwają te presję.
Po prostu umieją sobie z nią radzić i wiedzą jak o niej zapomnieć będąc na korcie. Kiedy tylko się na nim pojawiają potrafią odciąć od tego, co ich otacza. Rzecz jasna przy pierwszych piłkach bądź w momentach decydujących o losach meczu te emocje mogą im się udzielać. Tym się właśnie różnią ci wielcy mistrzowie od pozostałych, że w tych kluczowych momentach wiedzą jak się zachować, potrafią opanować nerwy, co jest czymś trudnym dla reszty.
Naturalnie muszę zapytać o Novaka Djokovicia. Jak się z nim współpracuje? To coś łatwego czy jednak to spore wyzwanie?
I jedno i drugie (śmiech). Zawsze to powtarzam, że praca z Nole, czy z jakimkolwiek innym wielkim mistrzem jest niesamowitą okazją, aby samemu się czegoś nauczyć. Mimo, że pracuję już w tym zawodzie od wielu lat, to można czerpać od nich wiedzę i czasami nie trzeba się w ogóle odzywać. Tacy zawodnicy zawsze dążą do tego, aby być jeszcze lepszym. Będąc w sztabie takie zawodnika, przyglądasz się temu z bliska i pewnym sensie ta jego chęć polepszania własnych umiejętności udziela się także tobie. To sprawia, że ty samemu chcesz również być jeszcze lepszym. Napędzacie się nawzajem, czerpiąc z tego korzyści, bo dzięki temu wiesz, jak wyciągnąć z takiego zawodnika jeszcze więcej.
Nole to oczywiście wielki profesjonalista, ale jednocześnie postać nieprzewidywalna i zaskakująca - w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Nigdy nie wiadomo czym zaskoczy kibiców, dziennikarzy lub rywala.
Nole, z ludzkiego punktu widzenia, to postać bardzo kompletna, która mocno analizuje i obserwuje swoje własne zachowanie. To bardzo złożona i intrygująca osobowość. Można z nim rozmawiać praktycznie na wszystkie tematy. Wielokrotnie spędziliśmy wiele godzin podczas podróży dyskutując o mnóstwach spraw. To samo ma miejsce, kiedy czekamy na mecz. To bardzo ciekawe móc z nim rozmawiać nie tylko na temat tenisa. To kompletna postać, co udowadnia także na korcie.
Nole kocha uprawiać jogę. Czy to pomaga w byciu lepszym zawodnikiem?
Z pewnością. Każde tego typu czynności pomagają zawodnikom i stymulują ich do lepszej pracy. To wyzwala u nich jeszcze dodatkową energię, aby poprawić swoje umiejętności. Im bardziej jesteś wszechstronnym zawodnikiem, tym większe szanse, że poradzisz sobie z tym wszystkim, o czym mówiliśmy wcześniej - z presją, podróżowaniem czy zachowaniem się na korcie w kluczowych momentach. Nole nie ma takiej sytuacji, że nie wie co zrobić w trakcie meczu. To jest właśnie cecha i przewaga wielkich mistrzów nad innymi zawodnikami.
Czy Nole ćwiczy jogę także np. na lotnisku w oczekiwaniu na samolot?
Joga to bardzo intymna czynność, która wymaga spokoju i odpowiedniego czasu. Nole umie znaleźć odpowiedni na to moment, bo jest bardzo zajętym człowiekiem, który zajmuje się swoją rodziną, a także ma mnóstwo obowiązków, zwłaszcza kiedy znajduje się w Serbii. Aczkolwiek parokrotnie widziałem go ćwiczącego jogę, kiedy był w miejscach, w których nie pomyślałbym, że można to robić (śmiech).
Zobacz także: Australian Open: Początek 8 lutego, kwalifikacje poza Australią
Wiemy także, że rodzice Novaka kochają narciarstwo alpejskie, co także jest wielką pasją samego Nole. Czy uprawianie innego sportu pomaga w rozwoju zawodnika? Czy można doradzić zawodnikom, żeby uprawiali inne dyscypliny w celu poprawy swoich umiejętności?
Mam zdanie na ten temat. Otóż uważam, że wielu sportowców popełnia duży błąd zbyt szybko nakierowując się na konkretną dyscyplinę, będąc dzieckiem. Niestety, ale dzisiejsze czasy narzucają taki trend, aby dziecko na bardzo wczesnym etapie rozwoju, w wieku pięciu, sześciu lat, uprawiało docelowo tylko jeden sport. To bardzo duży błąd. Dlaczego? Bo przez to pozbawiamy dziecko możliwości rozwoju własnego ciała i umiejętności w byciu wszechstronnym. O wiele łatwiej jest uprawiać daną dyscyplinę, w momencie kiedy uprawiałeś wiele sportów. To pomaga ci wówczas w koordynacji ruchowej, wpływa na twoją motorykę. Zaznaczę to jeszcze raz - z punktu widzenia motoryki, o wiele lepiej jest trenować wiele dyscyplin, natomiast później, z czasem można oczywiście nastawiać się na konkretny sport. Powiem więcej, bycie wszechstronnie wysportowanym bardzo pomaga naszemu ciału w momencie, kiedy już poświęcamy się tej jednej, wybranej przez nas dyscyplinie. Mamy wówczas w sobie więcej pokładów energii. To pomaga zwłaszcza w sportach, w których trzeba szybko zregenerować się i odzyskać siły. Oczywiście, kiedy jesteś starszym zawodnikiem, musisz być bardzo wyspecjalizowanym w tym, co robisz, ponieważ nawet najmniejszy detal robi różnicę. Zawsze jednak będę powtarzał, że za młodu trzeba uprawiać wiele różnych dyscyplin.
Wracając do Nole, trzeba przyznać, że na korcie jest niesamowicie elastyczny. Czasami poprzez swoją koordynację przypomina narciarza alpejskiego. Możemy powiedzieć, że Nole to najelastyczniejszy zawodnik wśród tenisistów?
Jest pod tym względem kapitalny, ale to żadna niespodzianka. Nole bowiem jest bardzo dobry w wielu dyscyplinach. Świetnie np. gra w piłkę, w siatkonogę, w koszykówkę. Często uprawiamy wspólnie te sporty. Jest w nich znakomity. Jego motoryka jest fenomenalna, co bardzo pomaga, zwłaszcza w takim sporcie jak tenis, gdzie koordynacja jest niesamowicie istotna. Świetna motoryka potrafi zatem zrobić różnicę.
Przygotowując się do naszej rozmowy, wpadłem na pomysł, aby zdać takie oto pytanie - jaki rodzaj muzyki najlepiej charakteryzuje osobowość Novaka Djokovicia?
To bardzo ciekawe pytanie, muszę się chwilę zastanowić. Myślę, że Nole jest niczym symfonia, w której każdy pojedynczy element jest łączony w całość, co finalnie daje nam melodię. Tak bym go określił. Ogólnie wszyscy wielcy sportowcy stanowią komplet złożonych aspektów, które razem czynią ich wielkimi.
Ale w decydujących momentach meczu Nole jest niczym rock'n roll?
Hard rock (śmiech).
Rzecz jasna muszę poruszyć temat pracy w dobie pandemii. W jej trakcie często dochodzi do izolacji, zawodnicy sami muszą sobie radzić, trenując w domach. Jak ciężko pracuje się z zawodnikiem w obecnych realiach?
Kwestią fundamentalną w dzisiejszych czasach jest umiejętność odpowiedniego zaplanowania czasu wolnego, ponieważ przerwa między poszczególnymi turniejami jest o wiele dłuższa niż normalnie. Jeszcze niedawno mieliśmy przecież całkowity lockdown, w trakcie którego przez kilka miesięcy nie można było się w ogóle przemieszczać. Obecne czasy sprawiły, że pierwszy raz od wielu, wielu lat w tenisie doszło do sytuacji, kiedy nie ma turniejów co tydzień. Trzeba zatem odpowiednio zagospodarować ten czas. Musieliśmy zatem zmienić nieco nasz tryb pracy, który przypomina to, co dzieje się w lekkoatletyce. Ja będąc skoczkiem wzwyż miałem trzy, cztery turnieje w roku, więc tego czasu miałem mnóstwo. W tym okresie, w którym nie było turniejów tenisowych, skupiliśmy się na ustabilizowaniu pewnych kwestii. Kładliśmy duży nacisk na rozmowę na tematy chociażby odpowiedniej regeneracji czy też zdrowia mentalnego. Możemy powiedzieć, że będąc w tej niełasce COVID-u, staraliśmy się spożytkować ten czas jak najlepiej i szukać pozytywów. Tenisiści mają w nogach mnóstwo kilometrów, podróżując po świecie. Okres pandemii był niczym zjazd bolidu Formuły 1 do pit stopu, aby skorygować pewne kwestie i móc z powrotem wyjechać na tor.
Należy też zaznaczyć, że dobrze, że żyjemy w dobie Internetu, gdzie nie ma żadnego problemu z komunikowaniem się. Jeszcze w latach '90 praca zdalna byłaby praktycznie niemożliwa.
Brawo. To istotna sprawa. Kiedyś coś takiego byłoby nie do pomyślenia. Sam pamiętam jak wiele lat temu, jeszcze bez Internetu, wysyłało się plan treningu pocztą, ale nie otrzymywałeś natychmiastowej odpowiedzi, nie było tzw. feedbacku. Trzeba było czekać. Teraz można na spokojnie przeprowadzić trening zdalnie. Wystarczą dwa monitory i to wszystko. Mogę natychmiast reagować oraz widzieć jak zawodnik trenuje na żywo. Możemy powiedzieć, że ten postęp technologiczny nie zawsze idzie w dobrą stronę, ale są też jego pozytywy (śmiech).
Nole to także zawodnik, który lubi pograć sobie w deblu. Możemy zatem zarekomendować singlistom, aby trenowali debla? To pomaga w grze pojedynczej?
Oczywiście. Być może Nole nie korzysta z deblowej metodologii treningów, ale w kontekście pracy nad techniką jest to jego nieodłączna część. Jak najbardziej zgadzam się z tym, bo w niektórych momentach meczu nawyki z debla bardzo pomagają.
Czy gra na różnych nawierzchniach sprawia problemy zawodnikom? Raz trzeba zagrać na trawie, innym razem na mączce. Ciężko jest się zaadaptować?
Nie, ponieważ przygotowując się do danego turnieju wiemy na jakiej nawierzchni będziemy musieli grać, więc szykując się do gry na trawie, trenujemy na trawie i staramy się rozegrać kilka sparingów na takiej nawierzchni. Jest zatem wiele możliwości, aby dobrze przygotować się i zaadaptować do danych warunków. Z mojego punktu widzenia, a więc osoby odpowiedzialnej za fizyczność zawodnika, ważne jest, aby dokładnie wiedzieć ile energii będzie kosztować zawodnika gra na danej nawierzchni - czy to będzie mączka, czy trawa. Wówczas odpowiednio przygotowujemy się. Problemem często jest brak czasu, dlatego musimy być znakomicie zorganizowani i mieć wszystko doprecyzowane, tak aby zawodnik w momencie rozpoczęcia meczu był w najlepszej możliwej formie.
Pracował pan także z kobietami, m.in. ze Svetlaną Kuzniecową oraz Danielą Hantuchovą. Jaka jest różnica w pracy z kobietami oraz mężczyznami? Kobiety w trakcie swoich karier często myślą o macierzyństwie, przerywają grę, aby po jakimś czasie do niej wrócić. Czy to stanowi utrudnienie?
Nie wydaje mi się. Myślę, że ten aspekt nie jest tak istotny. To jest część ludzkiego życia. Być może większość osób tak myśli, ale z mojego doświadczenia, które miałem mogę powiedzieć, że różnica w pracy z kobietami i mężczyznami dotyczy tego, co dzieje się poza kortem. Pracując z paniami trzeba poświęcać im więcej uwagi, otoczyć je opieką, stworzyć im taką aurę bezpieczeństwa, w której będą czuły się komfortowo i dzięki temu będą mogły ten komfort przenieść z łatwością na kort. Z mężczyznami jest trochę na odwrót. Panowie poza kortem potrafią wspólnie spędzać czas, co w przypadku zawodniczek jest rzadko spotykane. To zatem rola teamu, aby je wspierać. Z panami jest łatwiej w kontekście ich samoorganizacji, ale z kolei jest trochę trudniej o współpracę z nimi w trakcie meczów. Kobiety bardziej poświęcają się pracy, ale oczywiście mówię to na bazie moich doświadczeń i nie chcę generalizować. Takie różnice przydarzyły się akurat mnie.
A chciałby pan któregoś dnia współpracować np. z Nickiem Krygiosem? To z pewnością zawodnik o zbliżonej osobowości do Nole, równie nieprzewidywalny. Hipotetycznie jest jakiś zawodnik, z którym chciałby pan pracować?
Odpowiem w ten sposób. Lubię pracować z każdym, kto podchodzi z pasją do swojej pracy i lubi stawiać sobie wyzwania. Lubię pracować z takimi ludźmi, z którymi wiem, że mogę stworzyć dobre relacje. Muszę powiedzieć, że do tej pory miałem olbrzymie szczęście, bo z kimkolwiek nie pracowałem, zawsze miałem z tą osobą świetny kontakt. Nie patrzę konkretnie na nazwiska. Bardziej zależy mi, aby ten ktoś poświęcał się pracy i żeby miał chęć bycia lepszym zawodnikiem. Podoba mi się taka relacja, w której zawodnik "popycha" mnie do tego, abym uczynił go jeszcze lepszym niż jest. Dla mnie to bardzo istotne.
A czy w przeszłości był jakiś zawodnik, którego uważa pan za wzór do naśladowania i przykład dla innych?
Cóż, jako trener od przygotowania fizycznego zawsze patrzę na zawodników pod tym kątem.
Zapytam inaczej. Który zawodnik był pana idolem?
Dorastałem, fascynując się grą Borga, który być może nie był zawodnikiem z absolutnego topu, ale jego fizyczność robiła różnicę, co zapadło mi w pamięci. Istotne jest mieć takiego zawodnika, który jest zdeterminowany w swojej pracy, aczkolwiek dzisiaj prawie każdy ma takie podejście. Współpraca z takimi ludźmi sprawia mi przyjemność.
Na koniec naszej rozmowy chciałbym porozmawiać o tenisie w kontekście Polski. Iga Świątek wygrała turniej Roland Garros. Co pan sądzi o naszej zawodniczce?
Oglądając w akcji Igę, byłem pod wielkim wrażeniem i mówię to naprawdę szczerze. Dla mnie to zawodniczka kompletna. Jej sposób poruszania się, fizyczność, taktyka, technika, głowa - wszystko jest na wysokim poziomie. To miłe jest móc zobaczyć eksplozję takiego talentu, który wygrywa taki turniej, i to w pełni zasłużenie. Wykonała kawał dobrej roboty. W przeszłości widziałem wiele świetnych zawodników i zawodniczek z Polski. Podoba mi się gra Hurkacza, o którym rozmawialiśmy przed wywiadem. To tenisista o szerokim wachlarzu umiejętności i podoba mi się to, jak ciężko pracuje. Wierzę, że będzie to kontynuował i będzie jeszcze lepszy, bo nie ulega wątpliwości, że to wielki talent.
A czy możemy porównać Igę Świątek do Agnieszki Radwańskiej? W Polsce często dochodzi do takich porównań, ale wydaje się, że obie zawodniczki są zupełnie inne, zwłaszcza jeśli chodzi o fizyczność.
Różnice są, natomiast co je łączy to ta sama chęć do szybkiego rozwoju. Oczywiście są różnice w charakterystyce gry - w fizyczności, w technice, ale to, co dzisiaj jest ważne dla każdej tenisistki, a co Agnieszka demonstrowała przez wiele lat, to właśnie ta nieustanna ochota do bycia jeszcze lepszą. Zawsze wyciskała z siebie sto procent, uzyskując dzięki temu znakomite rezultaty.
Dopytam jeszcze o Huberta Hurkacza, bo niewątpliwie to chłopak o wielkim potencjale.
To przykład nowoczesnego typu zawodnika, który łączy w sobie wszystkie potrzebne elementy, a jego najniebezpieczniejszą bronią jest serwis, który w tenisie zawsze odgrywa niesamowitą rolę. Widzę jak ciężko pracuje, ale oczywiście nie znam go osobiście. Mogę wypowiadać się na bazie obserwacji jego meczów, tak jak wtedy, kiedy pokonał dwójkę moich podopiecznych na turnieju challengera dwa lata temu. Jednego z nich pokonał w ćwierćfinale, drugiego w półfinale. Obu pokonał w trzech setach, potrafiąc wznieść się na najwyższy poziom. Jeżeli nadal będzie tak się rozwijał i nadal tak pracował, to ma wszelkie predyspozycje, aby stać się wielkim graczem. Ważne także, aby został otoczony właściwymi osobami i żeby podejmował trafne decyzje.
Ostatnie pytanie, które chciałem zadać dotyczy projektu Top Level Tennis. Co pan o nim sądzi?
To wspaniałe doświadczanie. Jestem zwolennikiem takich projektów. Cieszę się, że mogę być częścią takiego kursu. Podoba mi się pasja, entuzjazm i zaangażowanie wszystkich ludzi, którzy tworzą ten kurs. To bardzo fajne, ponieważ poprzez taki projekt tenis dociera do szerszej publiczności poprzez Internet, do którego mamy swobodny dostęp. Jestem przekonany, że ten projekt to bardzo dobry pomysł i ciekawi mnie jak dalej się on potoczy.
Cała rozmowa z Marco Panichim w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl