Zidane znów wygra Ligę Mistrzów? Pogłoski o końcu Realu okazały się przedwczesne
To był najgorszy start sezonu Realu Madryt od dawna. Królewscy przegrywali z takimi drużynami jak Cadiz, Alaves, czy dwukrotnie w Lidze Mistrzów z Szachtarem Donieck. Wielki Zinedine Zidane zaczął przebąkiwać o tym, że nie uważa się za „nietykalnego”, a media obwieszczały koniec Królewskich w tej formule: z Francuzem u steru, Modricem, Benzemą, Ramosem, Vazquezem czy Kroosem, którzy mieli się bezpowrotnie wypalić.
Na początku grudnia Real zajmował czwarte miejsce w tabeli La Liga z siedmioma punktami straty do lidera i groźbą pierwszego w historii braku wyjścia z grupy w Lidze Mistrzów.
Minęło 20 dni. Po serii zwycięstw w lidze z Sevillą, Bilbao, Atletico i Eibar, Real jest współliderem, a po najlepszym meczu w sezonie z Borussią Moenchengladbach wyszedł z grupy Ligi Mistrzów jako numer jeden. Mało tego, o cudownej przemianie zdecydowali właśnie „pretorianie” francuskiego szkoleniowca, jego najstarsi i najbardziej zaufani gracze, których w momencie kryzysu nie odsunął, ale po prostu wezwał na ratunek. „Mistrz wrócił” ogłosiły madryckie gazety, które jeszcze kilkanaście dni temu wieszczyły koniec sezonu dla Królewskich. Czy to jest jednorazowy wzlot, lekkie odbicie, czy poważny przełom?
Wydaje się, że ta ostatnia teza jest jak najbardziej prawdopodobna. Real po prostu wrócił do gry. Skala talentu i dojrzałości kluczowych graczy z Madrytu mimo upływu lat jest po prostu tak wielka, że przy dobrej atmosferze, a taką tworzy Zidane, drużyna musiała w końcu zaskoczyć. Kluczowym przykładem jest tu choćby Benzema, który właśnie zgarnął nagrodę dla najlepszego zawodnika ligi hiszpańskiej w minionym sezonie. Francuski napastnik w ostatnim czasie przechodzi samego siebie. I nawet nie chodzi tylko o całą jego serię fantastycznych goli w La Liga i Lidze Mistrzów, ale sposób jego gry, umiejętność współpracy z zespołem, kreatywność i branie na siebie odpowiedzialności. Już teraz, nawet biorąc pod uwagę same liczby, jest porównywalny w kwestii wpływu, jaką ma na drużynę, do liderującego w Madrycie przez lata Cristino Ronaldo. Po prostu Francuz dorównuje obecnie Portugalczykowi i nie ma w tym cienia przesady. Jest świetny.
ZOBACZ TAKŻE: Lewandowski dla France Football: Mogę zaprosić Messiego i Ronaldo do swojego stolika
To samo można powiedzieć o Modricu, czy Kroosie (Ramos w najmniejszym stopniu spuszczał z tonu). Jeśli wrócą gracze przewlekle kontuzjowani i Zidane będzie miał wreszcie prawdziwą możliwość stosowania rotacji, sytuacja zrobi się jeszcze bardziej sprzyjająca. Kibice w Madrycie liczą też oczywiście na jakiś spektakularny transfer. Najgłośniej ostatnio o Salahu z Liverpoolu i Alabie z Bayernu, ale chyba tej zimy jest to jednak mało prawdopodobne.
Hiszpańskie media zauważyły, że tuż przed świętami Bożego Narodzenia (tym razem liga hiszpańska gra całą zimę bez przerwy), Zidane miał do dyspozycji na treningu wszystkich swoich graczy. Czymś podobnym nie mógł cieszyć się od lipca 2019 roku. A obecność takich asów po długiej przerwie jak Hazard, Carvajal, Odriozola, Valverde czy Odegaard to może być potężne wzmocnienie ekipy (pod względem sportowym i mentalnym), bez konieczności ruchów na rynku transferowym.
Wydaje się również, że Królewskim sprzyja szczęście. Atalanta Bergamo, na którą trafili w kolejnej fazie Ligi Mistrzów (mecze w lutym), mimo że ładnie gra w piłkę, stać ją na niespodzianki i takie potrafiła sprawiać w poprzedniej edycji, z tak grającym Realem jak ostatnio, nie powinna mieć wiele do powiedzenia.
Czy zatem ekipa „Zizou” jest w stanie znów wygrać całą Ligę Mistrzów? Biorąc pod uwagę background i początek obecnego sezonu, pewnie zostałoby to uznane za gigantyczną niespodziankę. Z drugiej strony: przecież Zidane dobrze wie jak to robić. Udawało mu się to już w Madrycie. Dokładanie cztery razy (trzy razy w roli trenera i raz zawodnika).
Przejdź na Polsatsport.pl