La Liga: Wygrana Atletico Madryt w hicie kolejki. Inaki Williams pobił rekord Alfredo Di Stefano
Piłkarze Atletico Madryt wykorzystali kryzys Realu Sociedad San Sebastian i po wyjazdowym zwycięstwie 2:0 umocnili się na prowadzeniu w tabeli La Liga. W 15. kolejce wygrała też Barcelona - 3:0 na wyjeździe z Valladolid.
Atletico jest liderem, choć rozegrało dwa spotkania mniej niż większość zespołów. Wtorkowe zwycięstwo było już 10. w sezonie. Gole w San Sebastian zdobyli w drugiej połowie obrońca Mario Hermoso i pomocnik Marcos Llorente.
Zespół trenera Diego Simeone tylko trzy razy stracił punkty, a jedynej porażki doznał w derbach stolicy z Realem. - Może z boku wygląda to, że łatwo i przyjemnie przychodzą nam kolejne wygrane, ale to tak nie działa. W każdy mecz wkładamy maksimum sił, gramy z pełnym zaangażowaniem i pokonujemy kolejne przeszkody - przyznał Hermoso.
Jak dodał, wszyscy w Atletico mieli świadomość wagi wtorkowej potyczki. - Spotkały się dwie drużyny z czołówki. Kluczem jak zwykle było zagrać "na zero z tyłu" - wspomniał.
Zobacz także: "Lewandowski naprawdę był przeciętnym piłkarzem w skali... Mazowsza"
Real Sociedad jeszcze kilka tygodni temu uchodził za objawienie i był liderem La Liga. Jednak zespół z Kraju Basków, który łączył występy w kraju z rywalizacją w Lidze Europy, wyraźnie złapał zadyszkę. Od miesiąca nie wygrał spotkania, a porażka z Atletico była trzecią z rzędu w lidze. - Na poziomie fizycznym to było jak starcie z bestią - komplementował przeciwnika szkoleniowiec Realu Sociedad Imanol Alguacil.
- Jeszcze do przerwy dotrzymywaliśmy tej bestii kroku. W drugiej Atletico wykorzystało dwie okazje, bo w ataku jest piekielnie groźne, a w defensywie trzyma poziom, do którego wszystkich już dawno przyzwyczaiło - dodał.
Jak wytłumaczył szkoleniowiec, absencja najlepszego strzelca Mikela Oyarzabala wynikała z drobnych kłopotów zdrowotnych i chęci oszczędzenia go na sylwestrowe derby Kraju Basków w Bilbao.
Mimo porażki jego zespół utrzymał trzecią pozycję (sześć punktów za Atletico, które rozegrało trzy spotkania mniej), gdyż czwarte w tabeli Villarreal zremisowało z Athletic Bilbao 1:1 i pozostając niepokonanym od 27 września zrównało się dorobkiem z ekipą z San Sebastian.
Inaki Williams zapisał się we wtorek w kronikach hiszpańskiego futbolu nie zdobytym dla gości golem, a ustanowieniem rekordu ligi w liczbie kolejnych rozegranych meczów. Ten miał numer 172. 25-letni napastnik, który już w czterech poprzednich sezonach nie opuścił żadnego występu swojej drużyny, poprawił osiągnięcie samego Alfredo Di Stefano. Gwiazdor i ikona Realu Madryt w latach 1953-59 zagrał w 171 spotkaniach z rzędu.
Na piąte miejsce, tuż za Villarreal i Sociedad, które mają dwa punkty więcej, awansowała Barcelona po wyjazdowym 3:0 z Valladolid. W pierwszej połowie do bramki miejscowych piłkę posłali francuski obrońca Clement Lenglet i duński napastnik Martin Braithwaite, a w drugiej wynik ustalił Lionel Messi.
To siódme w sezonie, a już 644. w barwach "Blaugrany" trafienie Argentyńczyka, czym poprawił rekord Pelego w liczbie goli dla jednego klubu. 80-letni brazylijski "król futbolu" w latach 1956-74 uzyskał 643 bramki dla FC Santos.
W środę drugi w tabeli Real Madryt zmierzy się z siódmą Granadą. Jeśli wygra, zrówna się punktami z Atletico, ale lokalny rywal będzie miał rozegrane dwa mecze więcej.