Agnieszka Kobus-Zawojska: Spokój ważniejszy niż tradycja
Wioślarka Agnieszka Kobus-Zawojska marzy, by po zwariowanym roku okres Bożego Narodzenia oznaczał czas spokoju. "Święta to radość, a nie pogoń za idealnie przygotowanym stołem. Bądźmy perfekcyjnie nieperfekcyjni" - zasugerowała.
Brązowa medalistka igrzysk w Rio de Janeiro w czwórce podwójnej wróciła w niedzielę do kraju ze zgrupowania w Portugalii, podczas którego w reprezentacji stwierdzono 19 przypadków koronawirusa. Zdrowe osoby, w tym Kobus-Zawojska, wróciły zgodnie z wcześniejszym planem do Polski. Po trudnym czasie wioślarka zamierza spędzić święta bez poddawania się "tradycyjnemu szaleństwu".
"W tym roku ważniejszy powinien być komfort psychiczny niż stresowanie się, czy podaliśmy 12 potraw na Wigilię, czy dom jest idealnie wysprzątany. Szczególnie, że wiele rodzin spędzi je w okrojonym gronie" - powiedziała Kobus-Zawojska.
Członkini brązowej osady tegorocznych mistrzostw Europy przez ostatnie lata wigilię spędzała na wspólnym spotkaniu rodziny swojej i męża Macieja.
Zobacz także: Hitowa piosenka świąteczna PGE Skry Bełchatów. Siatkarze zrobili show (WIDEO)
"Teraz jest inaczej. Nie spędzamy świąt w dużym gronie, szanując obawy o zdrowie starszych. Również Sylwester nie będzie huczny, ale nie ubolewam nad tym, bo nie pierwszy raz zostaniemy z Maćkiem w domu. Jak się tyle czasu spędza na zgrupowaniach, to nie czuje się potem potrzeby wychodzenia gdzieś na siłę" - mówiła.
Zdobywczyni dwóch srebrnych medali tegorocznych mistrzostw kraju - w czwórce podwójnej i dwójce podwójnej - wspomniała, że być może "świat potrzebował tego, by zwolnić".
"Pandemia to tragiczna sytuacja, nie chcę jej gloryfikować, ale warto w wielu minusach szukać pozytywów. Wyciągać coś z tego dla siebie. Od kiedy pamiętam, planowałam niemal każdą minutę w kalendarzu. Treningi, starty, wyjazdy. A nagle wszystko zamrożone. Z jednej strony dramat, z drugiej sytuacja, dzięki której spędziłam dużo czasu z mężem w domu" - zaznaczyła 30-letnia warszawianka.
Opowiedziała także o perturbacjach sportowych, jakie miały miejsce w 2020 roku.
"W marcu, będąc na zgrupowaniu w Portugalii, dowiedzieliśmy się o lockdownie. Najpierw panika, co się dzieje, zamieszanie z zamykaniem granic, dalej kwarantanna i dwa miesiące siedzenia w domu. Na początku strasznie się tą sytuacją stresowałam, a najbardziej chaosem. Każda informacja jest lepsza niż jej brak, a zaczęło się w życie w niepewności" - opisywała.
Zobacz także: Świąteczne życzenia od zawodników sztuk walki. "Żebyśmy jak najszybciej wrócili do normalności"
Dodała, że wyjechała potem na zgrupowania do Wałcza i sierpniowy obóz w Zakopanem, który miał zakończyć sezon, a na nim dowiedziała się, że w Poznaniu odbędą się w październiku mistrzostwa Europy. Czwórka podwójna, w której poza Kobus wystąpiła Katarzyna Zillmann, Katarzyna Boruch i Marta Wieliczko, zajęła trzecie miejsce.
"To był start pocieszenia, jedyne ważne zawody w tym roku. W miesiącu, w którym nasze organizmy zwykle zaczynały odpoczynek posezonowy i ładowanie baterii. Dobrze, że chociaż ta impreza się odbyła, bo choć startowałyśmy w rezerwowym składzie, to udało się zdobyć brąz, co pokazało, że jesteśmy w stanie przywieźć medal z najważniejszych zawodów mimo tego, co się dzieje, że potrafimy być szybkie" - analizowała.
Mistrzyni świata z 2018 roku wspomniała, że w planach na 2020 był oczywiście start w igrzyskach w Tokio, a po nich, już w grudniu, chciała polecieć z mężem do Nowego Jorku, by zobaczyć słynną choinkę i poczuć tamtejszy przedświąteczny klimat. Dalekie wyjazdy to jej pasja, a na swoim na koncie ma przemierzanie z plecakiem m.in. Wietnamu i Filipin. W tym roku udało jej się spędzić jedynie trzy dni we Florencji, odwiedzonej przy okazji debiutu męża w zawodach wioślarstwa morskiego we włoskim Livorno.
"Podróżowanie w tych trudnych czasach daje więcej niepewności niż radości. Nie ma nad czym ubolewać. Ludzie mieli w tym roku naprawdę większe problemy niż to, że ja nie pojechałam na wymarzone wakacje" - spuentowała.