Aleksander Matusiński: Moje zawodniczki to "wulkany energii", ale pandemia sprawiła, że stały się jeszcze silniejsze
Trener polskich "czterystumetrówek" Aleksander Matusiński podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat kończącego się 2020 roku i treningach w czasie pandemii koronawirusa, a także opowiedział o planach i celach reprezentantek Polski w 2021 roku. - Jeśli wszystko się uda i dziewczyny będą zdrowe, to wiemy na co je stać - powiedział Matusiński.
Co ominęło Pana i pańskie zawodniczki ze względu na pandemię?
Aleksander Matusiński: Ominęły nas Igrzyska Olimpijskie, czyli główna impreza czterolecia. Myśleliśmy o nich już od Igrzysk w Rio w 2016 roku. Tam zajęliśmy siódme miejsce, tu mieliśmy apetyty na medale. Dziewczyny od dłuższego czasu zdobywają medale mistrzostw świata i walczą z najlepszymi zawodniczkami, więc rozpędzaliśmy się i liczyliśmy na to, że Igrzyska się odbędą i będziemy mogli pokazać na co nas stać. Oczywiście uciekły nam też halowe mistrzostwa świata w Nankinie, ale to impreza, z której już przywoziliśmy medale, więc głównie nastawialiśmy się na Igrzyska.
Czy z tego powodu pojawiła się jakaś frustracja?
Jeśli chodzi o odwołanie Igrzysk to może krótko przejmowaliśmy się tym faktem, ale zawsze przechodzimy do działania i chcieliśmy się jak najlepiej przygotować do następnego roku, więc nie mogliśmy rozpaczać i trzeba było robić swoje. Jak najbardziej podbić dyspozycję, aby nie było rocznego przestoju.
Chyba trudno okiełznać takie „wulkany energii” jakimi są pańskie zawodniczki?
Dziewczyny to faktycznie wulkany energii, każda jest inna i charakterna. Na co dzień pracują ze swoimi trenerami klubowymi i tak jest też teraz. W momencie przerwania zawodów i zgrupowań każdy siedział w domu i nie było napięć między nami. Dodatkowo myślę, że w tym roku każdy spędził dużo czasu z rodzinami i naładował się psychicznie, bo sam trening to nie wszystko. Ważna jest także regeneracja umysłu i wszyscy jesteśmy silniejsi niż w zeszłym roku.
ZOBACZ TAKŻE: Alicja Rosolska: Iga Świątek miała trochę szczęścia. Warunki były po jej stronie
Jak zmienił się trening od początku pandemii koronawirusa?
Dużo się zmieniło. Na początku zamykano lasy, hale, siłownie. Nie było warunków do treningu i musiał on być bardzo kombinowany, zastępczy. Bez ciężarów na siłowni tylko w pokoju z przyrządami do fitnessu. Myślę, że dobrzy trenerzy, a za takich się uważamy, poradzili sobie z tą sytuacją i przygotowaliśmy dobrze te dziewczyny. Widać to było na mistrzostwach Polski gdzie był miał być niski poziom, a my daliśmy radę. Jestem zadowolony jeśli chodzi o ten rok, bo dał nam chwilę wytchnienia i możliwość sprawdzenia innych bodźców treningowych.
Na co poświęcił Pan czas podczas kwarantanny?
Zrobiłem porządki domowe. Byłem w domu częściej gdy nie wyjeżdżałem na zgrupowania, bo w normalnych warunkach przebywamy na nich przez dwie trzecie roku. Starałem się poświęcić ten czas rodzinie, swoim dzieciom. Justyna Święty-Ersetic wybudowała sobie w tym czasie dom, więc myślę, że jest najbardziej szczęśliwa z tej grupy. Przy okazji przed pandemią wygrała World Indoor Tour, czyli gdzieś tam i pokazała się z dobrej strony na hali, a zarazem zrobiła rzeczy, na które na co dzień nie miała czasu. Każdy robił coś swojego, ale tego czasu nie zmarnowaliśmy.
Jak motywuje Pan zawodniczki w tym trudnym czasie?
Nigdy nie mamy problemu z motywacją w naszej grupie. Każdy daje z siebie wszystko, bo gdyby ktoś odpuszczał to nie przebiłby się do kadry. To zawodniczki z europejskiego topu, a niektóre nawet światowego. Wszystkie trenują bardzo ciężko i wiedzą po co to robią, więc nie pozwalają sobie na odpuszczanie.
Na co stać nasze „czterystumetrówki” w 2021 roku?
Podstawowym celem na przyszły rok to zachować zdrowie. Wiem, że jeśli dziewczyny będą zdrowe to przygotują się na bardzo dobre bieganie i walkę o najwyższe cele na każdej imprezie. Praktycznie od 2018 roku przywozimy medale z każdej imprezy. To były dwa medale mistrzostw świata na stadionie, dwa medale na hali. Justyna Święty była finalistką mistrzostw świata na hali, Iga i Justyna indywidualnie w finale mistrzostw świata. Tych osiągnięć jest bardzo dużo i nie chcielibyśmy schodzić z tego poziomu. W sporcie nie można nic zagwarantować, ale jedziemy na zawody w konkretnymi celami i w finale walczymy o najwyższe cele. Jeśli wszystko się uda i dziewczyny będą zdrowe to wiemy na co je stać. Zawsze cieszyliśmy się z medali, więc mam nadzieję, że ten rok nie będzie gorszy.
Cała rozmowa z Aleksandrem Matusińskim w poniższym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl