Iwanow: Dziesięciu z jedenastu. Drużyna Brzęczka na 2021 prawie gotowa
Najkrótszy reprezentacyjny rok dobiegł końca. Choć rokiem nawet trudno go nazwać. Z wiadomych względów trwał on bowiem w zasadzie jedynie od września do połowy listopada. Niecałe 80 dni, które dzieliły pierwszy dzień zgrupowania przed wylotem na mecz z Holandią, a ostatnim gwizdkiem sędziego, gdy 18 listopada w Chorzowie kończyliśmy mecz z tym samym przeciwnikiem w Lidze Narodów.
W Dywizji A Polacy się utrzymali, znów nie wygrali z żadnym mocniejszym przeciwnikiem w spotkaniach o punkty, podobnie jak w 2019 roku do kadry zostało wpuszczonej trochę „świeżej krwi”, więc w sumie nie było ani lepiej ani gorzej niż w poprzednim dwunastomiesięcznym okresie.
„Opinia publiczna” ma więcej obaw niż nadziei ale wiemy jak to jest w piłce. Jeden wynik może zmienić diametralnie optykę. Przecież po udanym październiku, wygranych z Finlandią oraz Bośnią i Hercegowiną, a także remisie z Włochami, niektórzy zaczęli myśleć nawet o organizacji Final Four UEFA Nations League. Wizyta w Reggio Emilia szybko te dobre wrażenie zmazała.
Nie wydaje mi się, by zarzuty do selekcjonera o brak pomysłu na tę kadrę były do końca trafione. Mówi się, że nie ma w głowie podstawowej jedenastki, stąd „kombinuje”, ale wydaje mi się, że dziś łatwo wskazać na co najmniej dziesięciu ludzi, którzy, jeżeli zdrowie pozwoli, a i forma w klubie będzie na właściwym poziomie, wyjdą na boisko w marcu w Budapeszcie. Powinni to być: Szczęsny, Kędziora, Glik, Bednarek, Reca, Krychowiak, Zieliński, Klich, Jóźwiak i Lewandowski. W tym zestawieniu brakuje tylko jednego ze skrzydłowych i tu ciągle sprawa zostaje otwarta. Na jedno miejsce pozostaje kilku kandydatów, ale to i tak niewielki znak zapytania. W mojej opinii Brzęczek swoją podstawową „prawie” jedenastkę jednak ma.
ZOBACZ TAKŻE: Sensacyjny powrót Krzysztofa Piątka do Włoch?
Analizując tylko suche liczby z ostatniej jesieni dochodzimy do cokolwiek zaskakujących wniosków. Okazuje się bowiem, że w 2020 roku w reprezentacji we wszystkich spotkaniach zagrał tylko jeden piłkarz. Pamiętając, że czas był wyjątkowy, związany z nadmiarem meczów w krótkich odstępach czasowych, trenerzy nie tylko naszej kadry stosowali dużo rotacji, dając odpocząć swoim największym gwiazdom, czego idealnym przykładem jest Robert Lewandowski.
Najlepszy piłkarz globu we wrześniu w ogóle dostał od Jerzego Brzęczka wolne, mimo że graliśmy przecież o punkty Ligi Narodów i to na wyjazdach, w Amsterdamie z Holandią i Zenicy z Bośnią i Hercegowiną. „Lewy” był po wyczerpującym turnieju Final 8 Ligi Mistrzów w Lizbonie, wiec ten ruch był jak najbardziej zrozumiały.
Jeżeli dodamy do tego jego brak także w obu meczach towarzyskich 2020 roku, z Finlandią i Ukrainą, okaże się, że kadra skorzystała ze swojego kapitana w zaledwie połowie z ośmiu rozegranych w minionym roku spotkań. W większej liczbie meczów pojawiali się Krzysztof Piątek, Sebastian Szymański, Karol Linetty czy Jakub Moder.
Ale jedynym graczem, którego obejrzeliśmy w każdym ze spotkań był … Kamil Jóźwiak! Były lechita, a dziś skrzydłowy Derby County, do września 2020 zagrał zaledwie kilka minut w kończącym rok 2019 spotkaniu ze Słowenią w eliminacjach do EURO. A w Amsterdamie zaliczył swój debiut w wyjściowym składzie. Zresztą właśnie mecze z Holandią „spinają” w klamrę jego reprezentacyjny rok.
W beznadziejnym spotkaniu na Arenie Johana Cruijffa był jedynym promykiem nadziei i w zasadzie tylko on zebrał w miarę pozytywne recenzje. Gdy „Pomarańczowi” przylecieli do Chorzowa na ostatnią tegoroczną batalię po indywidualnej efektownej akcji zdobył gola. Na pewno „Józek” może dziś spokojnie powiedzieć, że wykorzystał swoją szansę.
Zrobił to także Przemysław Płacheta, który w kadrze „A” znalazł się tylko dzięki kontuzji Jakuba Kamińskiego i znakomicie swój czas spożytkował. Dziś może śmiało myśleć o miejscu na jednym ze skrzydeł, bo sytuacja Kamila Grosickiego czy Damiana Kądziora jest ciągle niejasna, mimo, że ten drugi zagrał ostatnio w podstawowym składzie Eibar i to na Camp Nou. A Sebastian Szymański nie jest przecież klasycznym skrzydłowym i może (powinien) być także opcją na pozycje „10” i „8”.
Kto wie, czy obaj nasi „wingers” z Championship nie są bliżej wyjściowego składu kadry od rewelacji 2020 Jakuba Modera. Po pierwsze ten utalentowany pomocnik, po fantastycznym październiku, w listopadzie i grudniu zanotował spadek formy. Po drugie zmienia klub i zobaczymy jak poradzi sobie z wymaganiami Premier League. Po trzecie na swojej pozycji ma jednak sporą konkurencję i będzie tu musiał mocno się rozpychać.
Ale wiedząc doskonale, że nowy rok w kontekście natężenia spotkań w krótkim okresie będzie bardzo podobny do tego, który właśnie dobiegł końca, Brzęczkowi potrzebna będzie mocna grupa co najmniej dwudziestu kilku piłkarzy. Jeżeli większość z nich będzie potrafiła w kadrze zagrać tak, jak w swoich klubach (czytaj: Krychowiak, Klich, Zieliński i … Lewandowski) może do EURO nie będziemy przystępować jednak w tak minorowych nastrojach?
Przejdź na Polsatsport.pl