Wojciech Fortuna: Stękała skakał ze stołu, teraz może dać nam złoto. Stocha stać na podwójną koronę na mistrzostwach świata
Wojciech Fortuna, mistrz olimpijski z Sapporo, komentuje Turniej Czterech Skoczni i nie tylko.- Ktoś chciał naszych zatrzymać, bo Horngacher powiedział, że Kamil Stoch jest w gazie. To zamieszanie z testem na koronawirusa u Murańki tylko nam pomogło. Co jeszcze? Kubacki zaczął skakać piętro wyżej, jak się córka urodziła. A Stękała, gdyby nie wiatr w Insbrucku, mógł wypaść jeszcze lepiej – mówi nam Fortuna.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Mieliśmy w Turnieju Czterech Skoczni nie skakać z powodu pozytywnego wyniku testu Klemensa Murańki na COVID-19. Kończymy z wygraną Kamila Stocha i trzecim miejscem Dawida Kubackiego. W sumie w dziesiątce mamy czterech naszych zawodników. Myśli pan, że to ta groźba wykluczenia tak dobrze podziałała na naszych skoczków?
Wojciech Fortuna, mistrz olimpijski w skokach: Myślę, że nasi zawodnicy byli dobrze przygotowani. A z tym wykluczeniem, to była bardzo dziwna sprawa. Moim zdaniem cała historia zaczęła się od tego, że trener Niemców Stefan Horngacher powiedział: uważajcie na Stocha, jest w gazie. Za chwilę zrobiono badania i wyszło, że Murańka, czyli ten najmłodszy, jest na plusie.
Sugeruje pan, że Horngacher to uknuł?
Nie. Od knucia to są inni spece. Akurat Horngachera o nic złego nie podejrzewam. To świetny trener. Nawet żałowałem, jak odchodził z naszej reprezentacji. Przyzna pan jednak, że to dziwnie wyglądało, że zaczynamy skakać, idziemy w górę, a tu nagle pozytywny test. Ludzie do mnie dzwonili, pytali, co jest panie Wojtku. A ja na to, czy pamiętacie, jak niemiecki sędzia wołał po moim skoku na olimpiadzie: stop, odwołujemy, bo Fortuna wylądował za daleko. Na szczęście dwóch innych arbitrów, Japończyk i Kanadyjczyk, sprzeciwiło się temu.
Czyli według Pana Horngacher powiedział, a ktoś inny wpadł na pomysł, żeby nas odsunąć, bo jesteśmy mocni.
Dokładnie tak uważam. Przecież ci zawodnicy są ciągle badani, to co stało się z Murańką nie mogło się wydarzyć. Dobrze, że ktoś od nas docisnął, że zrobiono kolejne badanie i wyszło na minus. Jakbyśmy nie skakali, to byłyby jaja, a tak by się stało, gdyby nie zrobiono ponownie testów. Bo teraz jest tak, że jak jeden ma koronawirusa, to ci, którzy z nim przebywają, też wypadają z gry.
Skończyło się jednak szczęśliwie, bo mamy dwóch Polaków na podium.
I to nie było ostatnie podwójne podium w tym roku. Jeszcze będzie pięknie, jeszcze usłyszymy Mazurka Dąbrowskiego.
Tak pan uważa?
Tak, bo mamy doświadczonych zawodników, którzy wiedzą co zjeść, co wypić i mocno się pilnują, żeby utrzymać poziom. Naszych trzeba tym bardziej pochwalić, że są coraz starsi, a starszy musi pracować więcej. Oni to robią. Kamil Stoch jest teraz w takim gazie, jak w najlepszych momentach swojej kariery. Podziwiam Kamila za to, że po każdym sukcesie, choć musiało przyjść u niego odprężenie, potrafił znaleźć w sobie dość siły, by wrócić do formy. Na szczęście skoki są na tyle specyficzne, że można długo szukać formy, ale wystarczy jeden dobry skok i człowiek znowu jest mocny. Potem już tylko ten dobry skok powtarza. Tak było z Kamilem w Turnieju Czterech Skoczni. Już poza wszystkim dziwię się, że nie został on wybrany skoczkiem 100-lecia.
To prawda.
Myślę, że Adam Małysz się nie obrazi, bo był wielkim kozakiem i dużej klasy skoczkiem, ale Kamil jednak osiągnął dużo większe sukcesy. Ma nie tylko złote medale olimpijskie, ale już trzy wygrane w Turnieju Czterech Skoczni. Niemcy uważają, że wygrać ten turniej to coś więcej niż zdobyć tytuł mistrza świata. Oni nie mogą przeżyć, że ich zawodnik od 19 lat nie wygrał Czterech Skoczni. Ostatni był Sven Hannavald, który jako pierwszy zwyciężył we wszystkich turniejach. To nie było łatwe. Kolejnym, który to powtórzył był "Hannavald z Zębu", a potem jeszcze Ryoyu Kobaiashi. Teraz jest ich trzech w długiej historii tej imprezy.
Pan już o tym wspomniał, ale ja powtórzę, że w przypadku Stocha niesamowite jest to, że potrafi znaleźć motywację mimo tylu sukcesów.
Pieniądze są motywacją. Kamil może powiedzieć, że to nieprawda, że on przede wszystkim kocha skoki, ale nie zapominajmy, że to jego zawód, który na dokładkę wykonuje się krótko. Raz jeszcze powtórzę, że Kamil może mówić o wielkiej przyjemności ze skakania, bo z pewnością ją odczuwa, ale to ja skakałem dla przyjemności. Za to co robiłem, obwieszali mnie krzyżykami Krasickiego za zasługi. Trzymam je teraz w pudełkach po adidasach i nie mam z tego nic. Kiedyś jeden towarzysz partyjny powiedział mi, że jak chcę pieniędzy, to nie muszę skakać. Fajnie, że teraz jest kasa, która daje motywację. Sport się skomercjalizował i to jest dobre.
ZOBACZ TAKŻE: Ile Kamil Stoch zarobił już w tym sezonie?
Turniej to sukces Stocha, ale chyba trzeba też odnotować miejsce w dziesiątce Andrzeja Stękały.
To zasługa naszego czeskiego trenera, który szukał czwartego zawodnika na zawody drużynowe. Jakub Wolny nie potrafił się odnaleźć, więc szkoleniowiec puszczał, kogo się dało i tak trafił się Stękała. On jest według mnie najmocniejszym ogniwem reprezentacji. Dobrze, że Michal Dolezal nie dał się wmanewrować w jakieś inne nazwisko. Dobrze, że mamy tego Dolezala. Czesi zawsze mieli świetnych skoczków, a ja z nimi skakałem. Taki Jiri Raska był dla mnie wzorem. Trochę tamtej szkoły w naszych skokach, to dobry wybór.
Stękała to też taka nasza nadzieja na przyszłość. Dotąd mogliśmy się martwić, że mamy dobrych trzydziestolatków i dziurę.
To prawda. Większość naszych pewnie dociągnie do olimpiady, a potem będzie powoli kończyć. Nie sądzę, żeby Kamil chciał się rozmieniać na drobne, jak Ammann, który do punktu K nie potrafi doskoczyć. Póki jednak są naszywki szwajcarskiego banku, to skacze.
Wróćmy do Stękały. Mógł być wyżej, gdyby nie drugi skok w Innsbrucku.
Załatwił go wiatr z tyłu. On nie ma takiego doświadczenia, jak Stoch. Jak Kamilowi wieje z tyłu, to leci tak, że potrafi to przełożyć na odległość. Technicznie jest świetny. Andrzej też tak będzie skakał, ale potrzebuje czasu. To przecież nowicjusz. Był w kadrze u Horngachera, ale tamten go izolował. Podjął pracę jako kelner i to mi się podoba. Nie powiedział: a co ja taki skoczek będę do roboty szedł. Mądry chłopak z tego Andrzeja. Kelnerka mi opowiadała, że on tam ze stołu skakał, bo chciał pokazać, jak to się robi. Raz jeszcze powiem, że to będzie mocny punkt kadry na mistrzostwach świata.
A co pan o Kubackim powie. Świetny środek turnieju, ale w Bischofshofen nie było już tak dobrze.
Wiatr zrobił swoje. Puszczali go w bardzo złych warunkach. Nie zmienia to faktu, że dla mnie nasi skoczkowie są najlepsi na świecie. I jak oglądam, to nie wiem, który z nich wygra, bo każdego z nich stać. Jak Kamil nie wyskoczy, to robią to Dawid lub Piotrek Żyła. Dawid miał ostatnio ciężko, bo czekał na wieści dotyczące urodzin córki. Jak Zuzia przyszła na świat, to od razu zaczął skakać o jedno piętro wyżej.
To ile medali zdobędziemy na mistrzostwach świata w Oberstdorfie?
Mamy trzy szanse na złoto. Kamil może być podwójnym mistrzem świata i tego nie wykluczam. Jako drużyna też pofruniemy daleko. Zaryzykuję i powiem, że tam będzie złoto. W indywidualnym turnieju takiej pewności nie mam, ale że zdobędziemy medal, to jest bardzo, ale to bardzo możliwe. Jak nie Kamil to Dawid wyskoczy. Ja im życzę, żeby pokazali niedowiarkom, ile znaczą, żeby tych hejterów uciszyć.
I tak nie brak głosów, że jesteśmy tacy mocni, bo nie mamy z kim przegrać.
To już jakaś przesada. Przecież wcześniej Granerud był nie do wyjęcia. A w Bischofshofen na drugim miejscu był inny Norweg Lindvik, bo oni są zawsze mocni i należy się ich obawiać. A Niemcy? Eisenbichler przed Turniejem Czterech Skoczni mówił, że się obciął, żeby ładnie na podium wyglądać. I gdzie on dzisiaj jest? W skokach są trudni rywale. A jak jeszcze Słoweńcy odpalą, to będzie jeszcze ciężej o sukcesy.
Przejdź na Polsatsport.pl