Arkadiusz Milik a dyktat menedżera
Dzisiejsza "La Gazzetta dello Sport" na pierwszej stronie pisze: - Sprawa Milika. Bomber Napoli w odosobnieniu i super opłacany. Klub w poszukiwaniu goli, strzela samobója. Dziennikarze włoskiego dziennika nie mają wątpliwości - upór prezesa De Laurentiisa może doprowadzić do tego, że polski napastnik nigdzie nie odejdzie także w styczniowym okienku transferowym.
- Prezes Napoli jest nieugięty. Także w czasach kryzysu. Nie ma zamiaru poddawać się szantażowi menedżerów, którzy chcieliby transferować piłkarzy jak i kiedy tylko zapragną. Odstawienie Milika ma służyć jako jasny sygnał dla wszystkich innych. Niezależnie od kosztów - pisze Maurizio Nicita z "La Gazzetty dello Sport".
Kłopoty w Serie A
A koszty klub z południa Italii ma niemałe. Pensja snajpera naszej reprezentacji obciąża budżet klubowy na 5 milionów euro. W dodatku zespół Gennaro Gattuso ma teraz olbrzymie problemy ze skutecznością. Właśnie przegrał w dramatycznych okolicznościach ze Spezią 1:2, a w całym sezonie mimo 32 goli strzelonych jest ekipą o jednym z najniższych procentów wykorzystania akcji ofensywnych. Napoli oddało już 287 strzałów na bramki przeciwników, a wykorzystuje tylko 11,1% okazji.
Oczywiście nie jest to tylko kwestia braku Milika, bowiem Gattuso od dwóch miesięcy nie może korzystać z usług Victora Osimhena, który kosztował 50 milionów euro, a od miesiąca kontuzjowany jest Dries Mertens, najlepszy strzelec w historii klubu. W dodatku Adrea Petagna i Fernando Llorente nie grzeszą skutecznością. W tej sytuacji Milik mógłby się przydać, ale prezes Aurelio de Laurentiis pozostaje nieugięty.
Włosi przypominają, że niemal w podobnej sytuacji jest Atalanta Bergamo, która odstawiła Alejandro Gomeza, niedawnego kapitana i lidera ofensywy, ale "Papu" jest starszy i mimo wszystko konflikt miał nieco inne podłoże. Tymczasem sprawa Milika ciągnie się już ładnych kilka miesięcy.
Pensja niezgody
Latem Polak nie dogadał się z włodarzami klubu odnośnie przedłużenia kontraktu, po czym zapowiedział, że chce odejść. De Laurentiis żądał za niego początkowo nawet 40 milionów euro, a jesienią nie dogadał się ani z Juventusem, ani z Romą nawet na 20-25 milionów euro. Zresztą trzy grosze dorzucił w obu przypadkach Milik, który podobo cały czas oczekuje pensji w wysokości 5 milionów euro na rękę. Napoli w wersji finalnej oferowało mu 4 miliony. Roma, która chyba była najbliżej zatrudnienia Polaka, dawała podobno jeszcze mniej.
Dziś najkonkretniejszą ofertę złożył Olympique Marsylia, który jest gotowy zapłacić Napoli 10 milionów euro. Wstępne zainteresowanie piłkarzem wyraziły także Juventus i Inter. Pierwszy tydzień stycznia nie przyniósł jednak zmiany sytuacji. Czy w ciągu najbliższych dni spłyną do nas wreszcie pozytywne informacje z Neapolu?
Wydaje się to konieczne nie tylko dla samego piłkarza, który od 8 sierpnia gra już tylko w barwach reprezentacji Polski (!) i nie trenuje normalnie z zespołem klubowym, ale także dla selekcjonera Jerzego Brzęczka. Jak widać najmniej zdeterminowany pozostaje prezes De Laurentiis. On nie dba o pieniądze, a o wierność swoim zasadom i pozostaje nieugięty.
Przejdź na Polsatsport.pl