Jan Blecharz: W słowach naszych skoczków słyszę filozofię Adama Małysza
- Adam Małysz był bardzo zdolnym "studentem", bardzo kreatywnym. Widać, że swoją filozofię przenosi na skoczków obecnej reprezentacji Polski. Słychać ją w ich wypowiedziach - mówił profesor Jan Blecharz. Psycholog sportu, który od 1998 do 2003 roku współpracował z kadrą i miał ogromny wkład w sukcesy "Orła z Wisły", był gościem niedzielnego magazynu "Polskie Skocznie". Opowiedział też o pewnym śnie, którego nie może zapomnieć do dziś, a który dotyczył skoków narciarskich.
Paulina Chylewska: Powiedział pan kiedyś, że przygoda ze skokami narciarskimi i Adamem Małyszem była dla pana przygodą życia. Zapytam więc, czy teraz ogląda Pan jeszcze skoki, ma Pan na to czas i chęci?
Jan Blecharz: Oczywiście oglądam skoki, aczkolwiek od siedmiu lat ściśle współpracuję z kadrą polskich lekkoatletów. Jednak skoki na zawsze weszły do mojego serca i zainteresowań jako psychologa sportu i jako kibica. Skoki oglądam tym bardziej, że jestem w ciągłym kontakcie z obecnym dyrektorem w Polskim Związku Narciarskim, czyli z Adamem Małyszem.
Wyobrażam sobie, że Adam Małysz był łatwym zawodnikiem do prowadzenia, bo był taką czystą kartą, którą można było zapisać. Z drugiej strony to jest góral, bardzo mocny charakter. Co pana zdaniem miało największe znaczenie w Waszej współpracy?
Powiedziałbym, że Adam był bardzo zdolnym studentem. Otwartym na nowe doświadczenia, ciekawym wiedzy, bardzo szybko wdrażającym ćwiczenia, uwagi i umiejętności, które starałem się mu przekazać. Był przy tym bardzo kreatywnym zawodnikiem. W psychologii sportu mówimy o treningu umiejętności psychologicznych, które można nabyć. Można się nauczyć odporności, koncentracji, treningu wyobrażeniowego, a Adam wszystkie te umiejętności potrafił wdrażać w sposób kreatywny, bo był zawodnikiem o dużej samodzielności i "wewnątrzsterowności". Praca z nim była bardzo przyjemna, a co jest bardzo cenne, on te umiejętności wziął ze sobą na dalszą część życia. Myślę, że dzisiaj służy swoim doświadczeniem kadrze naszych skoczków. Nie raz w ich wypowiedziach słyszę filozofię Adama Małysza. I to jest ta ciągłość, ta piękna sztafeta pokoleń sportowych. Dzisiaj zauważam u naszych skoczków, a było to widoczne również podczas Turnieju Czterech Skoczni, to poczucie własnej skuteczności, które jest tak bardzo ważne w sporcie. Poczucie zarówno indywidualne, jak i
zespołowe. A to zespołowe poczucie polega na tym, że czuję się mocny, bo mam wspaniały sztab szkoleniowy, wspaniałych kolegów, którzy mnie wesprą w trudnych momentach, a gdy mam słabszy dzień, mogą mnie zastąpić.
ZOBACZ TAKŻE: Stoch bezkonkurencyjny! Małysz pod tym względem nie może się z nim równać
Użył pan sformułowania "wewnątrzsterowność". Jak dużo tej cechy ma w sobie Kamil Stoch?
Kamila mam przyjemność znać niemal od dziecka, bo on wzrastał wtedy, gdy Adam już odnosił wspaniałe sukcesy. Podczas studiów na krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego Kamil był moim studentem, świetnym studentem. On również prezentuje to mistrzostwo sportowe, które kiedyś pozwoliłem sobie zdefiniować jako umiejętność uzyskiwania wyników z górnego pułapu możliwości w określonym czasie i miejscu w sposób powtarzalny. Jeżeli weźmiemy te kryteria pod uwagę, to on w pełni je wypełnia. Dodałem do tej definicji jeszcze jeden człon, że jest to motywacja, która determinuje nie tylko działalność sportową, ale cały styl życia. Że jest to umiejętność czerpania satysfakcji z funkcjonowania poza sportem. I jeżeli obserwujemy Adama i Kamila, to widzimy, że oni obaj maja tę cechę, że czerpią satysfakcję z działania poza sportem. Dla obu ważna jest równowaga.
Czyli jest Pan spokojny o taką typową formę psychiczną naszych zawodników? Całej drużyny, nie tylko Kamila Stocha.
Tak. To, co cechuje naszych zawodników, a można to wywnioskować z ich wypowiedzi, to coś, co udało się stworzyć zespołowi pracującemu przed dwudziestu laty z Adamem. To ten klimat motywacyjny skierowany na zadanie. Wszyscy pamiętamy tę słynną maksymę Adama "interesują mnie dwa dobre skoki". Pamiętam, że nie raz był naciskany przez otoczenie, by powiedział, że interesuje go zwycięstwo, że chce być najlepszy. A on nie, powtarzał tylko "interesują mnie dwa dobre skoki". Bo on dobrze wiedział, że jak jest dobrze przygotowany i odda te swoje dwa dobre skoki, to osiągnie wynik najlepszy z możliwych. I często były to wspaniałe zwycięstwa, którymi nas zachwycał. I ta filozofia przekazywana jest naszej obecnej kadrze.
ZOBACZ TAKŻE: Co motywuje Kamila Stocha? Tajemnicę wyjaśnił... trener Norwegów
Mówił Pan, że gdy pracował pan z Adamem Małyszem, to śniły się Panu skoki narciarskie. Że siada Pan na belce, startuje i skacze. Śni się to Panu jeszcze?
Teraz już nie, ale ten jeden sen pamiętam doskonale. To były zawody Pucharu Świata i proszę sobie wyobrazić, że ja po pierwszej serii prowadziłem. Uświadomiłem sobie, że muszę iść na druga serię, bo zakwalifikowałem się do trzydziestki, a ja przecież nie umiem skakać. Byłem tak zdenerwowany, że gdy się obudziłem, serce mocno mi waliło, potrzebowałem też dłuższej chwili, żeby dojść do siebie i uzmysłowić sobie, że nie muszę iść na tę drugą kolejkę i mogę bezpiecznie pospać w łóżku.
Cała rozmowa w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl