PŚ w Zakopanem. Ile zarobią skoczkowie? "Ta zabawa kosztuje grubo ponad milion"
Od piątku do niedzieli Puchar Świata w skokach narciarskich w Zakopanem. Ile kosztuje zorganizowanie takiej imprezy? Jakie są premie za zwycięstwo na Wielkiej Krokwi? Czy opłaca się skakać w konkursie drużynowym? Kto obecnie jest najlepiej zarabiającym skoczkiem na świecie?
Premie podczas konkursów w Zakopanem będą takie same, jak podczas wszystkich, innych zawodów Pucharu Świata. Do podziału w konkursie indywidualnym będzie więc 40 000 franków szwajcarskich. Zwycięzca niedzielnego konkursu zgarnie 10 tysięcy CHF, drugi na podium 8 tysięcy, trzeci 6 tysięcy.
Na liście płac swoje podpisy złoży w sumie 30 zawodników konkursu indywidualnego. Bo do tego miejsca są premie – ta najniższa to 100 franków szwajcarskich. 3000 franków zgarnie też zwycięzca piątkowych kwalifikacji, ale kwoty zarobione w eliminacjach nie są wliczane do ogólnej klasyfikacji pieniężnej, którą FIS (federacja międzynarodowa) prowadzi od lat bardzo skrupulatnie.
Do listy płac wliczane są za to premie z konkursów drużynowych, a taki obędzie się w sobotę na Wielkiej Krokwi. Zwycięzcy dostaną do podziału 30 tysięcy franków (7500 na zawodnika), drugie miejsce warte jest 22 tysiące, a trzecie to premia w wysokości 18 tys. CHF. Kolejne miejsce nie są już jednak wynagradzane.
Kto najlepiej zarabiającym skoczkiem?
Ile zatem zarobili skoczkowie do tej pory w sezonie 2020/2021? Na czele listy płac lider klasyfikacji generalnej PŚ – Norweg Halvor Egne Granerud z kwotą 105 tysięcy i 700 franków. Drugi jest Kamil Stoch, który ma na koncie 94 650 CHF, w tym dodatkowe 20 000 za zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni. Ponad 50 tysięcy franków zarobili też czwarty na liście Dawid Kubacki i piąty Piotr Żyła.
Przy okazji warto dodać, że kiedyś płace dla gwiazd były dużo wyższe. Kasę dostawała tylko pierwsza 10-tka konkursu, zwycięzca brał 30 tysięcy franków. Tak było w czasach, gdy największe triumfy święcił Adam Małysz. Dużo lepiej można było też zarobić chociażby w Turnieju Czterech Skoczni. Małysz za zwycięstwo dostał audi 80, które nota bene nigdy do Polski nie dojechało, bo nie opłacało się go ściągać z powodów podatkowych.
ZOBACZ TAKŻE: Co motywuje Kamila Stocha do dalszego skakania?
Od razu warto też dodać, że kwoty, które podajemy są kwotami brutto. W każdym z krajów zawodnicy płacą od nich podatki zgodnie z taryfami tam obowiązującymi. W takiej Norwegii jak wiadomo podatki są bardzo wysokie. Dlatego trzeba dodać, że choć na zwycięzcę morderczego cyklu Raw Air czeka nawet 60 tysięcy euro, to od tej sumy trzeba odjąć minimum 30%.
Ile kosztuje organizacja PŚ w Zakopanem?
- Tylko obowiązkowe koszty organizacyjne, które musi pokryć gospodarz to na polskie pieniądze około 600 tysięcy złotych – zdradza prezes Polskiego Związku Narciarskiego, Apoloniusz Tajner. – Wszystkie koszty, jakie trzeba pokryć to zabawa za grubo ponad milion – dodaje twórca sukcesów Adama Małysza.
Organizatorzy muszą na swój koszt ugościć około 130 osób, w tym 55 zawodników. Każdy kraj, w zależności od miejsca w klasyfikacji, ma swoją pulę, która nie może być jednak większa niż sześciu zawodników plus pięciu członków ekipy – trenerów, serwisantów, fizjoterapeutów. Jeśli zespół jest większy, a mocne kraje, w tym Polska, mają drużyny dużo większe – federacja musi dopłacić organizatorom za hotel i wyżywienie.
Gospodarz przyjmuje na swój koszt oczywiście też działaczy, sędziów i obsługę techniczną FIS. Zwraca też koszty przylotów od 250 do 700 franków na osobę w zależności skąd przylatuje ekipa (najwięcej dostają Azjaci), ale też w ramach puli, jaka należy się krajowi.
Koszty obowiązkowe to jednak dopiero połowa „zabawy”. Trzeba wynająć skocznię, ochronę, nagłośnienie, zorganizować biuro prasowe, przyjąć VIP-ów, wypromować imprezę. Tylko za dobrych wodzirejów, którzy prowadzą imprezę trzeba wyłożyć nawet 20 tysięcy złotych za weekend i jest to jeden z mniejszych kosztów organizacyjnych.
Tylko wynajęcie Wielkiej Krokwi to koszt ok. 150 tysięcy złotych. W najlepszych latach do Zakopanego przyjeżdżało ponad 150 dziennikarzy – trzeba było im zapewnić biuro, łącza internetowe, tłumaczy na konferencje prasowe. Na bankiecie podsumowującym imprezę bawiło się nawet 300 osób.
Minimalne pełne koszty pucharowego weekendu to od 1,5 do 2,5 mln złotych. Ale od wybuchu „małyszomanii” te wydatki zawsze się zwracały. Kilkadziesiąt tysięcy biletów, sponsorzy, prawa telewizyjne – dochody z tych trzech źródeł zawsze przekraczały koszty i to z nawiązką.
Kto zgarnia zyski?
- Podział jest taki, że koszty organizacyjne bierze na siebie albo Tatrzański Związek Narciarski, który od lat organizuje konkurs w Zakopanem, albo Śląsko-Beskidzki Związek Narciarski, który odpowiada za konkursy w Wiśle. Polski Związek Narciarski nad tym czuwa, od kilku lat podpisuje też umowy sponsorskie, ale wpływy z tych umów zawsze są dochodem organizatora. Związek czerpie wpływy ze sprzedaży praw telewizyjnych no i oczywiście ze sprzedaży powierzchni reklamowej na strojach zawodników – zdradza Apoloniusz Tajner.
Warto przy tej okazji dodać, że od wielu lat także zawodnicy mogą sprzedawać część powierzchni reklamowej na strojach. Do nich należy kask lub czapka. Medaliści mistrzostw świata mają dodatkowo 50 cm na kombinezonach, a medaliści olimpijscy jeszcze kolejne 50 cm. Reklama na nartach to z kolei powierzchnia, która należy do klubów, z których wywodzą się zawodnicy (kiedyś też należała do skoczków).
- My od zawodników bierzemy 600 zł za to miejsce na czapce lub kasku, a za ile oni je sprzedadzą, to już zależy od ich klasy sportowej – komentuje Tajner.
Przejdź na Polsatsport.pl