Michał Listkiewicz: Węgrzy bardzo cenią Paulo Sousę
- Rozmawiałem z moimi przyjaciółmi na Węgrzech, z byłymi szefami Paulo Sousy z klubu Videoton. Mają o nim jak najlepsze zdanie. O jego komunikatywności, relacji z zawodnikami, autorytecie wśród piłkarzy. To ponoć człowiek bardzo optymistycznie nastawiony do życia, a to bardzo ważne w tej pracy - powiedział Michał Listkiewicz, komentując wybór Portugalczyka na stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski.
W czwartek prezes PZPN Zbigniew Boniek ogłosił wybór nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Został nim Paulo Sousa, który w przeszłości prowadził m.in. ACF Fiorentina czy Girondins Bordeaux. Jak taki wybór ocenił Michał Listkiewicz oraz na kogo stawiał były szef Polskiego Związku Piłki Nożnej?
- Myślałem, że selekcjonerem będzie raczej Włoch. Z Portugalii do Włoch jednak niedaleko, to podobne kraje kulturowo, porównywalne jeśli chodzi o sposób gry i szkolenia. Wielkiego zaskoczenia nie ma, a Paulo Sousa to duże nazwisko. Tak się składa, że pierwszy mecz jaki zagra to spotkanie z Węgrami. Tam odnosił wielkie sukcesy, jest szanowany, zna węgierskich piłkarzy, prowadził Videoton ze sporymi osiągnięciami, więc to może pomóc - powiedział Michał Listkiewicz.
ZOBACZ TAKŻE: Arkadiusz Milik piłkarzem Olympique Marsylia!
Jak Węgrzy opisują Paulo Sousę jako szkoleniowca? Według relacji Listkiewicza i słów szefów Videotonu jest to dobry wybór.
- Człowiek młody, bo 50-letni. Świetny zawodnik, z nieprzeciętną karierą reprezentacyjną i klubową. Potem także świetny trener klubowy, w wielu klubach w Anglii, na Węgrzech, w Chinach. Reprezentacja to dla niego nowe wyzwanie, bo to całkowicie inna praca. Człowiek całkowicie komunikatywny. Rozmawiałem z moimi przyjaciółmi na Węgrzech, z szefami Paulo Sousy z klubu Videoton. Mają o nim jak najlepsze zdanie. O jego komunikatywności, relacji z zawodnikami, autorytecie wśród piłkarzy. To ponoć człowiek bardzo optymistycznie nastawiony do życia, a to bardzo ważne w tej pracy - skomentował Listkiewicz.
W sieci pojawiają się głosy czy Zbigniew Boniek powinien podejmować takie decyzje bez konsultowania ich z większym gronem. Michał Listkiewicz uważa, że prezes PZPN miał do tego prawo i z niego skorzystał.
- Prezesa Bońka bym się nie czepiał, ponieważ miał takie prawo. Ja także Leo Benhakkera zatrudniałem jednoosobowo, ale miałem w swoim otoczeniu trenerów i pytałem ich o zdanie, ponieważ nie jestem takim fachowcem w kwestiach szkolenia jak Zbigniew Boniek. Henryk Apostel, Andrzej Strejlau czy Antoni Piechniczek doradzali mi w tych kwestiach. Prezes Boniek miał takie prawo i z niego skorzystał, zarząd potwierdził tą decyzję, co znaczy, że miał takie samo zdanie - dodał były sędzia międzynarodowy, a także były szef Polskiego Związku Piłki Nożnej.
- Prezes nie wszystkie głosowania wygrywa, a przynajmniej tak było w moim przypadku. Czasami zdarzało się, że zarząd miał inne zdanie na różne tematy. Tak samo jak mnie na początku ganiono, a szczególnie w środowisku trenerskim, za zatrudnienie Benhakkera, tak później wszyscy mnie chwalili, aby potem mieć znów ganić. Prezes bierze to na siebie i trudno, aby akurat głosami 9 do 8 trenerem był ten, a nie inny. Tak to jest w piłce - skomentował Listkiewicz.
W mediach pojawiło się również wiele głosów kwestionujących termin podjęcia decyzji o zmianie selekcjonera. Według nich nowy trener może mieć za mało czasu na przygotowanie reprezentacji do nadchodzących wyzwań. Michał Listkiewicz uważa, że nie ma się czego obawiać.
- Co do terminów nie ma co się czepiać. Nic się nie działo i nie dzieje przez najbliższy czas. Nie ma już zgrupowania zimowego, a trener Sousa będzie w stanie błyskawicznie porozumieć się ze wszystkimi zawodnikami, obejrzeć mecze ligowe w Niemczech, Anglii czy Włoszech. To nie jest żaden problem. Problemem jest, że nie ma meczów towarzyskich po drodze, ale wiedziliśmy o tym wcześniej. Kalendarz jest wypełniony po brzegi, zagęściło się z powodu koronawirusa, ale nie sądzę, aby miał być to duży problem. Dobrze się złożyło, że gramy z Węgrami, ponieważ trener Sousa pracował w tym kraju kilka ładnych lat i to z powodzeniem - dodał były prezes PZPN.
Paulo Sousa jest jednym z nielicznych cudzoziemców prowadzących reprezentację Polski. Pionierem w tej dziedzinie był Leo Benhakker, którego zatrudniał sam Listkiewicz.
- W czasach Leo Benhakkera atmosfera wokół obcokrajowców-trenerów była słabsza. W tym momencie cudzoziemcy z sukcesami prowadzą reprezentacje w siatkówce, piłce ręcznej kobiet, skokach narciarskich, koszykówce czy innych dyscyplinach, więc paszport nie ma żadnego znaczenia. Słyszałem, że trener Sousa dobrze mówi po angielsku, dogaduje się po niemiecku, więc od strony werbalnej komunikacja powinna być bezproblemowa - zakończył Listkiewicz.