MŚ w piłce ręcznej 2021: Jak się nie ma, co się lubi...
No cóż, cały występ Polaków na mistrzostwach świata w piłce ręcznej (mam świadomość, że upraszczam) można sprowadzić do finałowej akcji meczu z Niemcami. Nasza reprezentacja gra w osłabieniu, broni remisu, nieoczekiwanie odzyskuje piłkę, Przemysław Krajewski do Patryka Walczaka, ułamek sekundy do końca... niestety Andreas Wolff broni. Walczak, w tym wypadku to nazwisko brzmi nieco symbolicznie, prawda?
W skrócie - momenty były. Emocje, pewna znana z przeszłości dramaturgia, zwycięstwa, którymi niektórzy nieco na wyrost się zachwycali. Apetyty rosły. W sumie było nieźle, nawet chwilami więcej niż nieźle. To jednak zdecydowanie za mało by odważyć się na stwierdzenie, że reprezentacja wychodzi z dołka, że wkracza na prostą. No dobrze, może i wkracza, tylko dokąd ta prosta prowadzi?
Z jednej strony widać wyraźnie, że drużyna okrzepła pod okiem znającego swój fach, emanującego spokojem, inteligentnego trenera. Skądinąd całkiem niedawno solidnego ligowca. Z drugiej, te mistrzostwa pokazały, że droga do celu jest daleka i wyboista. A jaki jest to cel? Cóż, za dwa lata Polska będzie współgospodarzem mistrzostw świata, a wtedy z pewnością kibicom, tym znającym się na rzeczy i tym znającym się mniej, bądź wcale, nikt nie będzie w stanie wmówić, że emocje, całkiem niezła gra i parę efektownych akcji wystarczą. Bo nie wystarczą.
ZOBACZ TAKŻE: Mecz otwarcia MŚ piłkarzy ręcznych w 2023 roku w Polsce. Finał w Szwecji
Jedni powiedzą: "młoda drużyna, stale robi postępy, zyskuje doświadczenie, za rok, dwa powinno być lepiej. Inni, że: "doświadczenie to jedno, a drugie, to jakość". Samo doświadczenie jakości nie gwarantuje.
Świętokradztwem w tym momencie byłaby próba porównania tej reprezentacji do drużyny Bogdana Wenty (czy ktoś takie odważył się poczynić?). Ta, to powiedzmy, solidny kolektyw (jak ja tego słowa nie lubię), który faktycznie momentami potrafi porwać kibica, ale brakuje w nim „tego czegoś”. A może „tego kogoś”? Bo czy mistrzostwa w Egipcie wykreowały indywidualności? W pojedynczych akcjach tak - Adam Morawski, bracia Maciej i Tomasz Gębalowie, Arkadiusz Moryto, Szymon Sićko i paru innych. Jednak w wymiarze ogólniejszym, turniejowym, raczej nie.
ZOBACZ TAKŻE: Hiszpania wygrała grupę. Pierwsza porażka Węgier
Jeśli o mnie chodzi, to najbardziej przypadła mi do gustu postawa trenera. Opanowany, roztropny, niepozorny w sumie facet, po którym widać (wystarczy podsłuchać jak reaguje „na czasach”), że wie, o co w tym wszystkim chodzi. Ciekaw jestem, dokąd razem dotrą? Co są w stanie wspólnie osiągnąć? Zdolny trener, skądinąd kiedyś solidny ligowiec i jego dość młodzi podopieczni, też skądinąd solidni obecnie ligowcy.