Dylan Groenewegen: Po wypadku na Tour de Pologne grożono mi śmiercią
Holenderski kolarz Dylan Groenewegen, który na finiszu 1. etapu sierpniowego Tour de Pologne spowodował wypadek i poważne obrażenia u rodaka Fabio Jakobsena, dostawał później pogróżki. - Policja musiała pilnować naszego domu - przyznał.
Do kraksy doszło 5 sierpnia w Katowicach. Tuż przed metą Jakobsen, spychany przez Groenewegena na prawą stronę jezdni, uderzył z ogromnym impetem w metalowe barierki i wyłamał je, zderzając się z sędzią obsługującym fotokomórkę. Został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej i przeszedł pięciogodzinną operację. Pod koniec listopada wrócił już do treningów na rowerze.
ZOBACZ TAKŻE: Maja Włoszczowska przez kolejny rok w barwach Kross Racing Team
- Groźby były tak konkretne i poważne, że kilka dni po wypadku wezwaliśmy policję. Przez kilka kolejnych dni i tygodni policja stała przy naszych drzwiach. Nie mogliśmy sobie spontanicznie wyjść z domu. Dostawaliśmy do skrzynki ręcznie pisane listy, raz przyszedł nawet stryczek, na którym mieliśmy powiesić nasze dziecko - relacjonował Groenewegen na łamach magazynu "Helden".
Kolarz teamu Jumbo-Visma przyznał, że takich wiadomości nie da się zignorować. - To oczywiste, że to na człowieka wpływa. Przez głowę przechodzą najbardziej szalone myśli. W tym okresie wyjście z łóżka było wyzwaniem - przyznał. Za spowodowanie sierpniowego wypadku Holender został ukarany dziewięciomiesięczną dyskwalifikacją.
Przejdź na Polsatsport.pl