Canelo Alvarez: Jak zarobić 66 mln w 6 miesięcy?!
Canelo Alvarez za 66 milionów w sześć miesięcy, Dona Kinga "powrót do wielkości" zupełnie się nie udał, a Deontay’a Wildera wyzywają na pojedynek nawet gracze NFL - to wszystko w najnowszym "Z narożniku PG" - zapraszam!
Powrót do Wielkości…
... tak nazywała się gala zrobiona przez Dona Kinga w Hollywood na Florydzie, choć z tą szumną nazwą nie miała nic wspólnego. Nie tylko dlatego, że z zapowiadanych głównych walk wieczoru... nie obyła się żadna, bo mający występować w jednej z nich, były mistrz wagi cruiser Beibut Szumenow nawet nie dostał podpisanego kontraktu. Podobnie zresztą, jak mający walczyć w głównym pojedynku wieczoru, wtedy aktualny "regularny mistrz świata", Mahmoud Charr. Pisałem poprzednio, że nikt przy zdrowych zmysłach nie traktuje mieszkającego w Niemczech Charra jako mistrza, ale to nie jest do końca prawda, bo za takiego uważa go organizacja rankingu WBA.
Zamiast Charra, na ring wyskoczył ostatnio często nokautowany Bermane Stiverne (25-5, 21 KO), który nie był nawet w rankingu WBA... do dnia walki oczywiście, kiedy nagle pojawił się na miejscu numer 11, czyli według regulaminu organizacji dawało mu to prawo prawo walki o tytuł. Opisywać pojedynku nie ma sensu, oprócz stwierdzenia, że do czasu nokautu na Stiverne (11 runda) była to walka dwóch równych sobie poziomem przeciwników.
Uściślając - dwóch równie słabych przeciwników. "Jestem gotowy na każdego. Na Joshuę, Tysona Fury" - powiedział na ringu Trevor Bryan (21-0, 15 KO), choć nie jestem przekonany, czy nawet on w to wierzy, bo nikt inny na pewno nie. Na to jednak liczy King - że po kolejnej obowiązkowej walce, po drugim podejściu do walki z Charrem, noszącym tytuł (poważnie) "mistrz na poczekaniu", WBA będzie chciało zmusić któregoś z prawdziwym championów do pojedynku z Bryanem i obaj wreszcie zarobią.
ZOBACZ TAKŻE: Manny Pacquaio pozbawiony pasa
Ciekawostka - wieczór z boksem w Hollywood na Florydzie był pierwszą galą zrobioną przez uwielbiającego kamery Dona Kinga, w głównej walce występowało dwóch jego pięściarzy, ale jego samego nigdzie na sali nie można było zobaczyć. Pytałem ludzi związanych z Donem czy przypominają sobie podobną sytuację. Każdy odpowiedział tak samo - nie pamiętamy.
Canelo - najlepszy w P4P trzy razy w sześć miesięcy?!
Meksykanin Canelo Alvarez (54-1, 36 KO) nie tylko bije się na ringu jak za dawnych czasów, ale chce się bić równie często, jak robili to przed 30-40 laty wielcy mistrzowie. Trzeba sięgać tak daleko, by znaleźć najlepszego pięściarza bez podziału na kategorie wagowe, który bił się z taką regularnością, jak ma to zrobić "Cynamon". Po grudniowej walce z Callumem Smithem, Canelo walczy w obowiązkowej obronie pasa wagi super średniej WBC z Turkiem Avni Yildrimem (27 lutego w Miami), a kolejny pojedynek ma stoczyć już w tradycyjnej dacie wielkich meksykańskich walk - 1 lub 8 maja z mistrzem świata WBO, niepokonanym Billym Joe Saundersem (30-0, 14 KO). Łatwo policzyć - byłyby to trzy walki mistrzowskie w ciągu sześciu miesięcy, rzecz praktycznie niespotykana na tym poziomie światowego boksu.
Według reprezentującego, po rozbracie z Golden Boy Promotions, samego siebie Canelo, sprawa jest dogadana, a podobnie twierdzi promotor Saundersa - Eddie Hearn. Przypomnijmy, że do walki Canelo-Saunders miało dojść prawie dokładnie rok temu, ale kiedy była już przygotowana konferencja prasowa, wybuchła pandemia, a walka tego formatu nie mogła się odbyć bez udziału publiczności.
Później był sportowy "rozwód" Canelo z Oscarem De La Hoya, a także stacją DAZN, która chciała renegocjować warunki kontraktu Meksykanina. Przypomnijmy, że pierwotny kontrakt zobowiązywał stację streamingową do płacenia Canelo za walkę 36 milionów dolarów, przez następne trzy lata. DAZN chciało teraz płacić "tylko" 20 milionów, doszło do zerwania kontraktu, ale panowie jakoś się dogadali - ale tylko na negocjowanie pojedynczych walk. Według różnych przecieków, stanęło ostatecznie na 22 milionach dla Meksykanina, który chyba wyszedł na swoje bo w pół roku zabierze do banku 66 milionów. Jakoś da się wyżyć....
Wilder kontra... zawodnik NFL?!
Nie jest dobrze z byłym mistrzem świata wagi ciężkiej WBC Deontay'em Wilderem (42-1, 41 KO), skoro wyzywają go na pojedynek zawodnicy, którzy... nie stoczyli na ringu choćby jednej walki. Ostatnim jest znakomity (przed laty) gracz National Football League Brandon Marshall. "To, że nie widzieliście mnie na PPV, nie znaczy, że nie potrafię boksować. Nie mam na koncie ani jednego zwycięstwa ani nokautu, ale wiem o co w boksie chodzi, siedzę w tym sporcie od trzydziestu lat" - mówi 36-letni Marshall, który trenuje między innymi z Evanderem Holyfieldem. "Będę lepszy od niego boksersko, zdeklasuję go - jeśli dostanę taką możliwość". Może wypadałoby zwrócić uwagę Marshallowi, że boks to jednak nie łapanie piłki rzucanej przez quarterbacka, a wspólne treningi z 59-letnim Holyfieldem niekoniecznie przygotują go do bitki z "Bronze Bomberem".
Przejdź na Polsatsport.pl