Adam Małysz i jego skok w nowy wiek. Mija 20 lat!
3. lutego 2001 roku – ten dzień na długo pozostanie w pamięci Adama Małysza i wszystkich sympatyków skoków narciarskich. Tego dnia „Orzeł z Wisły” poszybował na 151,5 m, czym ustanowił rekord na Mühlenkopfschanze w Willingen. Mimo tej niebotycznej odległości zawody zakończył na drugim miejscu.
Będący wówczas w rewelacyjnej formie Polak po pierwszej odsłonie zajmował ósme miejsce. Niewątpliwie było to zaskoczeniem, ponieważ siedem z ostatnich ośmiu konkursów padło jego łupem. Tego dnia jednak wiatr płatał figle zawodnikom. Przekonali się o tym Martin Schmitt i Sven Hannawald, którzy zajęli kolejno 44. i 50. miejsce.
Kiedy Małysz w drugiej serii konkursu usiadł na belce – czerwone wstążeczki wskazywały, że będzie można pokusić się o dobry skok. Nikt jednak nie spodziewał się, że wiślanin będzie lądował poza granicami wyobraźni. Tuż po jego próbie, większość kibiców wokół skoczni oraz przed telewizorami łapała się za głowę. Piali z zachwytu również dziennikarze. Nic dziwnego, skoro do tej pory w zawodach rangi Pucharu Świata nikt nie dokonał podobnej rzeczy. Co ciekawe, mimo tak odważnej próby podopieczny Apoloniusza Tajnera zakończył konkurs na drugim miejscu. Zwyciężył wówczas po raz drugi i ostatni w karierze Fin Ville Kantee.
ZOBACZ TAKŻE: Cudowne dziecko wreszcie odpaliło. Najważniejszy weekend Klemensa Murańki
Poruszeni tak niebotycznym lotem byli również sędziowie zawodów. Nie zauważyli bowiem, że Małysz podczas lądowania dotknął prawą dłonią zeskoku. Przyznali mu niższe noty, ale mimo to nowy rekord Mühlenkopfschanze stał się faktem. To jednak nie wszystko. Nikt wcześniej, ani później nie przeskoczył punktu K o 31,5 m na dużej skoczni.
Nie dokonał tego nawet cztery lata później bijący o pół metra rekord skoczni Janne Ahonena. Wszystko dlatego, że w 2003 roku przeniesiono punkt konstrukcyjny ze 120. na 130. metr. Osiągnięcie Fina wyrównał dziewięć lat później Słoweniec Jurij Tepes.
Gdy wydawało się, że nie da się już przekroczyć granicy 152 metrów – po raz kolejny dał znać o sobie Polak. W niedawno rozegranych kwalifikacjach do konkursu indywidualnego, sto centymetrów dalej poszybował - niegdyś zwany następcą Małysza - Klemens Murańka. Dokonał tego na kilka dni przed dwudziestą rocznicą legendarnego skoku Orła z Wisły.
Przejdź na Polsatsport.pl