NBA: Curry zdobył 57 punktów, ale Warriors przegrali z Mavericks
W sobotę w lidze NBA koszykarze Dallas Mavericks pokonali we własnej hali Golden State Warriors 134:132. Słoweniec Luka Doncic zdobył dla zwycięzców 42 punkty, a dla "Wojowników" Stephen Curry uzyskał aż 57.
Mavericks świetnie zaczęli spotkanie i po kilku minutach prowadzili 18-2. Warrios, napędzani grą Curry'ego, stratę zniwelowali w trzeciej kwarcie. W ostatniej znów jednak Teksańczycy zbudowali sobie przewagę, której tym razem nie zmarnowali.
Curry robił, co mógł. Trafił 11 z 19 rzutów za trzy punkty, osiem z 12 za dwa i wszystkie osiem wolnych. Gdy na zegarze pozostawało 28,6 s doprowadził do stanu 131:130 dla Mavericks.
Teksańczycy długo rozgrywali swoją akcję, aż w końcu celną "trójką" na 6,3 s przed końcem wygraną praktycznie zapewnił im Maxi Kleber. Niemcowi podawał Doncic, który oprócz 42 punktów, co jest wyrównaniem jego rekordy kariery, zanotował także 11 asyst.
- Zawsze jest super, kiedy złapiesz rytm i trafiasz rzut za rzutem. To właśnie była taka noc. Oczywiście chciałem też wygrać, dlatego mam teraz mieszane uczucia - przyznał Curry.
- Granie przeciwko Stephenowi, to świetna zabawa. Właśnie tego mi ostatnio brakowało, czerpania radości z gry - podkreślił Doncic, którego Mavericks przegrali siedem z poprzednich ośmiu spotkań.
ZOBACZ TAKŻE: "Przyjadę, ale to głupota". Wojna władz NBA z koszykarzami o Mecz Gwiazd
Minionej nocy świetne spotkanie rozegrał także Nikola Jokic. Serbski środkowy Denver Nuggets na swoim koncie zapisał 50 punktów (rekord kariery), 12 asyst i osiem zbiórek, ale jego zespół przegrał na wyjeździe z Sacramento Kings 114:119.
- Bardziej od statystyk Nikoli imponuje mi jego nastawienie do meczu, przywództwo. Wiedział, że jesteśmy osłabieni, ale jedyne, co go interesowało, to praca do wykonania - komplementował podopiecznego trener Nuggets Mike Mallone.
Nuggets musieli sobie radzić m.in. bez podstawowego rozgrywającego Jamala Murraya.
Dla Kings najwięcej punktów - 28 - zdobył Harrison Barnes.
Broniącym tytułu Los Angeles Lakers niespodziewanie zacięty opór postawiła najsłabsza drużyna sezonu - Detroit Pistons. "Jeziorowcy" dopiero po dwóch dogrywkach wygrali we własnej hali 135:129.
Lakers zanotowali aż 23 straty, roztrwonili 17-punktowe prowadzenie, ale uniknęli blamażu dzięki LeBronowi Jamesowi. 36-letni gwiazdor w drugiej dogrywce zdobył osiem ze swoich 33 punktów. W spotkaniu zanotował także 11 asyst. Wsparcie zapewnił mu Anthony Davis - 30 pkt.
Wśród pokonanych na wyróżnienie zasługuje Jerami Grant - 32 pkt.