Niedaleko pada jabłko od (hokejowej) jabłoni...
Jakie drzewo, taki klin, jaki ojciec, taki syn - mówi stare porzekadło. Znany rosyjski hokeista Siergiej Mozjakin spełnił swoje marzenie - zagrał w jednej drużynie ze swoim synem Andriejem. - Każdy ojciec chce czegoś takiego i mi się to udało - mówił Mozjakin senior po historycznym meczu, w którym jego Metallurg Magnitogorsk pokonał Barys Nur-Sułtan 3:2 w niedzielnym meczu ligi KHL.
Siergiej Mozjakin to złoty medalista Igrzysk Olimpijskich i dwukrotny mistrz świata. 39-letni hokeista z Metallurgiem Magnitogorsk dwukrotnie sięgał po Puchar Gagarina - trofeum przyznawane zwycięzcy rozgrywek ligi KHL. Doświadczony napastnik, który w najwyższej klasie rozgrywkowej w Rosji rozegrał ponad 1000 meczów, w niedzielę wspólnie ze swoim synem wystąpił w ligowym spotkaniu „Magnitki”.
Wprawdzie Siergiej i Andriej wspólnie przebywali na lodzie krótko, ale obaj byli bardzo szczęśliwi.
- Wspólny mecz planowaliśmy już od lata, ale w trakcie sezonu Andrieja dopadł koronawirus i nasze plany musieliśmy odłożyć w czasie. Na szczęście udało się je zrealizować - mówił tuż po zakończeniu rywalizacji Siergiej Mozjakin, cytowany na oficjalnej stronie klubowej.
Hokeiści Metallurga mają już zapewniony awans do fazy play-off ligi KHL, dlatego w szatni panował doskonały nastrój i nie obyło się bez żartów.
- Ja też chciałbym tego doświadczyć. Mój syn ma na razie dwanaście lat, więc muszę uzbroić się w cierpliwość - mówił napastnik Nikołaj Kuljomin.
Dla 19-letniego Andrieja Mozjakina niedzielny mecz był debiutem w lidze KHL. Młody napastnik występuje w zespole „Stalowych Lisów” z Magnitogorska, który jest juniorskim odpowiednikiem Metallurga i na co dzień występuje w lidze MHL (juniorski odpowiednik KHL).
Opiekunem „Stalowych Lisów” jest Denis Płatonow, który w 2019 roku zakończył karierę w ekipie „Magnitki”. Co ciekawe, w swoim ostatnim zawodniczym sezonie (2018/19) w meczu ligi KHL przeciwko Slovanowi Bratysława grał wraz ze swoim synem Jurijem.
Niewykluczone, że niebawem w ślady Płatonowa i Mozjakina pójdzie również Danis Zaripow, który przez większość kariery grał wraz z Mozjakinem w jednym ataku. Zarówno „Magnitki”, jak i reprezentacji Rosji. 39-letni napastnik występuje obecnie w AK Bars Kazań, a od tego sezonu w młodzieżowym zespole Irbis gra jego 18-letni syn Artur.
W hokeju na lodzie „rodzinne wątki” w jednej drużynie najczęściej dotyczą wspólnej gry braci czy kuzynów. Przypadków, gdy w jednym zespole grają ojciec z synem jest zdecydowanie mniej.
W hokeju na lodzie „rodzinne wątki” w jednej drużynie najczęściej dotyczą wspólnej gry braci czy kuzynów. Przypadków, gdy w jednym zespole grają ojciec z synem jest zdecydowanie mniej.
W sezonie 2012/13 w meczu szwedzkiej Allsvenskan (drugi poziom rozgrywkowy) Sodertalje rywalizowało z Leksands. W zespole gospodarzy zagrali Michael Nylander oraz jego syn William. Nylander senior w lidze NHL rozegrał blisko tysiąc meczów, a z reprezentacją „Trzech Koron” na mistrzostwach świata wywalczył siedem medali, w tym dwa złote. 24-letni obecnie William od sześciu lat regularnie gra w lidze NHL, a w 2017 roku z reprezentacją Szwecji wywalczył mistrzostwo świata. Zresztą jego o dwa lata młodszy brat Alexander także od kilka lat występuje w najlepszej hokejowej lidze świata.
Ciekawy przypadek mieliśmy w czeskiej Extralidze. W sezonie 2017/18 w drużynie Ocelari Trzyniec klubowym kolegą reprezentanta Polski Arona Chmielewskiego był Lukas Galvas. Ekipa „Stalowników” wraz z 38-letnim wówczas obrońcą zmierzyła się na wyjeździe z zespołem HC Olomouc, w barwach którego w formacji defensywnej grał jego 18-letni syn Jakub. Obecnie Galvas junior z powodzeniem już drugi sezon występuje w rozgrywkach fińskiej Liigi w barwach Jukuritu.
Kilka takich przypadków, gdy ojciec i syn grali w jednej drużynie, mieliśmy także i w polskim hokeju. W pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia trenerem ekstraligowego Stoczniowca Gdańsk był Antoni Wróbel, a w zespole który prowadził, występował jego syn Adam.
- Pamiętam jak w jednym sezonie pojechaliśmy do Sanoka w mocno okrojonym składzie i aby mieć wymaganą liczbę zawodników do rozegrania meczu, to z konieczności zagrał mój tato, który był wtedy zgłoszony do rozgrywek - wspomina po latach to spotkanie Adam Wróbel. - W tamtym sezonie jeszcze bodajże w dwóch takich meczach, w tym jednym rozegranym w Janowie - grałem razem z moim tatą - uśmiecha się Adam, którego także dwaj młodsi bracia Bartłomiej i Marek również grali na poziomie ekstraklasy.
Na drugim poziomie rozgrywkowym także mieliśmy kilka przykładów wspólnych występów ojca i syna. Swego czasu w rezerwach Unii Oświęcim występował Andrzej Kotoński z synem Marcinem, w UKH Debica razem grali Arkadiusz Burnat i jego syn Bartosz, a w Naprzodzie Janów Marek Pohl z synem Patrykiem.
Przejdź na Polsatsport.pl