Dwa nokauty w Las Vegas! Mistrz i młody kończą w 6. rundzie
W MGM Grand bili mocno: Jared Anderson z Ohio, 21-latek z ujmującym uśmiechem i już znakomitymi umiejętnościami w wadze ciężkiej skradł ringowy show w Las Vegas najpierw dominując, a później efektownie nokautując kolejnego rywala Kingsleya Ibeha. W świetnym stylu wrócił także były mistrz świata Richard Commey, nokautując - także w szóstej rundzie - Marineza. W sobotę doszło także do dużej sensacji w Londynie: niepokonany były mistrz świata przegrał przed czasem z mało znanym Meksykaninem!
Jared Anderson/USA (8-0, 8 KO) - Kingsley Ibeh/Nigeria (5-2, 4 KO), waga ciężka
Jared Anderson ma zaledwie 21 lat, jest już pierwszej czterdziestce najlepszych zawodowych ciężkich świata, a karierę amatorską skończył kontrowersyjną porażką ze znakomitym Kazachem, wicemistrzem olimpijskim, brązowym medalistą mistrzostw świata Wasilijem Lewitem. Boksować umie, a teraz marzą mu się walki o pasy za duże pieniądze. Żeby tak było musiał wygrać z Kingsleyem Ibehem, który nie miał wątpliwości jak musi zakończyć walkę: "Jak o wyniku będą decydowali sędziowie, to przegram. Nawet jak będę lepszy" - mówił przed walką sześć lat starszy Ibeh. Nie było potrzeby liczenia - przez sześć rund lewy prosty Andersona rozbijał twarz Ibeha, 21-latek dominował w każdej sekundzie każdej rundy, by pod koniec szóstego starcia serią ciosów i kończącym akcję uderzeniem z lewej ręki posłać Nigeryjczyka na deski. Sędzia nawet nie próbował liczyć, natychmiast ogłaszając koniec walki. "Robiłem co chciałem, nadawałem ton walce, szukałem wymian i skończyłem nokautem" - mówił po walce Anderson. "Co dalej? Będziemy nadal bić tych, którzy uważają się za prospektów, uważają, że nikt ich nie pokonana. A potem zobaczymy".
Adam Lopez/USA (15-2, 6 KO) - Jason Sanchez/USA (15-3, 8 KO), waga piórkowa
"Chcę zacząć 2021 rok poważnie, czyli znokautowaniem Lopeza. Kocham boks, ale przede wszystkim kocham robienie show na ringu. Wiem, że Lopez nigdy nie przegrał przed czasem, ale chcę, żeby wszyscy w wadze piórkowej wiedzieli, na co mnie stać, że chcę walk o pas” - mówił przed walką Lopez. Skończyło się tylko na zapowiedziach, bo to Jason Sanchez był skuteczniejszy, zadawał więcej ciosów i przynajmniej do szóstej rundy dyktował warunki na ringu w Las Vegas. Lopez zaczął walczyć od połowy walki, a przed ostatnią rundą komentatorzy ESPN, byli mistrzowie świata Andre Ward i Tim Bradley byli zgodni: kto wygra ostatnie trzy minuty, pewnie wygra walkę. Skończyło się na niejednogłośnym, minimalnym zwycięstwie Lopeza, ale wątpię czy zwycięzca kogokolwiek przekonał, że należy mu się walka o mistrzowski pas.
ZOBACZ TAKŻE: Youri Kalenga o pas WBC Francophone w walce wieczoru 23 kwietnia w Gdańsku
Richard Commey/Ghana (30-3, 27 KO) - Jackson Marinez/Dominikana (19-2, 7 KO)
Dwóch pięściarzy i dwóch znakomitych trenerów po obu stronach ringu: Robert Garcia przygotowujący Marineza i Andre Rozier pracujący z Commey’em - dla wielu obserwatorów tej walki była to równie ciekawa rywalizacja, jak samych pięściarzy. Commey, który w wywiadzie przed walką popłakał się mówiąc o tym, że przegraną i stratą pasa mistrza świata czternaście miesięcy temu w Nowym Jorku z Teofimo Lopezem "zawiódł cały kraj", musiał walkę z pewnym siebie Marinezem wygrać. Co potrafi zrobić w narożniku trener, widzieliśmy przed piątą rundą - Rozier nakrzyczał na Commey’a, że musi bić kombinacjami, więc ten ostatni wskoczył na ring i właśnie kombinacjami kończonymi ciosem z prawej ręki dwukrotnie położył na deskach Marineza i walka się skończyła. "Jestem znowu gotowy do walk o pas mistrza świata" - powiedział jeden z najmocniej bijących z obu rąk pięściarzy wagi lekkiej.
Meksykański wojownik górą w Londynie!
Nie na gali "Top Rank", ale absolutnie warte uwagi, bo rzadko się zdarza, by nie mający porażki na koncie mistrz świata przegrywał przed czasem... i to na własnym ringu! Tak było w walce Josha Warringtona (30-1, 7 KO), byłego mistrza świata IBF wagi piórkowej, którego walka z mało znanym Mauricio Larą (22-2, 15 KO) z Mexico City miała być tylko pokazem jego umiejętności. Było dokładnie... odwrotnie - to 22-letni Lara bił mocniej, miał więcej determinacji rozpoczynając walkę od nokdaunu już w czwartej rundzie. Nokdaunu, który powinien zakończyć pojedynek, ale angielski sędzia na gali w Londynie oczywiście pozwolił swojemu pięściarzowi na kontynuowanie pojedynku. Niewiele to pomogło - w dziewiątej rundzie, po całej serii ciosów Meksykanin, Warrington padł ponownie na deski i tym razem sędzia Howard Foster nie miał wyjścia i musiał zakończyć walkę. "Wygrałem, bo mam za sobą całą rodzinę. Może Warrington powinien zdawać sobie sprawę, że walka ze mną nie będzie taka łatwa jak mu się wydaje i już planować następnych pojedynków. Niestety nie mogę zabrać ze sobą do domu pasa (walka nie była o mistrzostwo IBF), ale przynajmniej Meksykanie będą wiedzieli, że wraca ich numer 1. Nie mogę się doczekać, żeby coś zjeść - wielka pizza już gotowa!" - powiedział uszczęśliwiony 22-latek.
Przejdź na Polsatsport.pl