Magiera: Między dżumą a cholerą
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn Koźle wypadła najlepiej z męskich polskich drużyn w fazie grupowej Ligi Mistrzów. W nagrodę zmierzy się z Lube Cucine Civitanova w fazie pucharowej. Grupa Azoty Chemik Police wypadł najlepiej z kobiecych, polskich klubów w fazie grupowej Ligi Mistrzyń. W nagrodę zmierzy się z VakifBankiem Stambuł w fazie pucharowej.
Jest jeszcze PGE Skrą Bełchatów, która trafiła na rosyjski Zenit Kazań. Co tu dużo mówić. Losowanie nie było łaskawe dla naszych drużyn, choć z kibicowskiego punktu widzenia wcale nie było takie złe, wszak w sporcie chodzi o to, aby wygrywać i mierzyć się z najlepszymi. A Chemik, ZAKSA i Skra w tym gronie właśnie są i zagrają z najlepszymi z najlepszych.
Nie ma w tym gronie niestety Vervy Warszawa Orlen Paliwa. Przeczytałem gdzieś komentarz, że wielka szkoda, bo do awansu zabrakło ledwie czterech małych punktów w tie-breaku w meczu z Kuzbassem Kemerowo. Nie rozumiem takiego postrzegania sprawy, tak samo jak nie rozumiem - jak można nie zdobyć dziewięciu punktów w tie-breaku i jak można wystawić do grania w decydującym secie zawodnika, który ledwo się porusza na jednej nodze, bo drugą nieszczęśliwie sobie podkręcił w ostatniej akcji poprzedniego seta. Nie rozumiem też decyzji Andrei Anastasiego, który nie zdecydował się na jakiekolwiek zmiany w drużynie widząc, że w pewnej chwili szóstkowym graczom wyraźnie odcięło prąd.
Była szansa na trzy polskie drużyny w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Są dwie i trzymajmy za nie kciuki, tym bardziej, że rywale to top topów europejskiej siatkówki.
- To był wybór między dżumą, a cholerą - powiedział prezes Skry Konrad Piechocki w magazynie 7 Strefa i chyba lepiej się tego ująć nie dało.
A Chemik? Nikt o zdrowych zmysłach nie oczekuje cudów, ale dobry mecz, czy też mecze chętnie pewnie by obejrzał. I tego sobie życzymy.