NBA: Utah Jazz lepsi od Philadelphia 76ers. Popis Jordana Clarksona
Prowadzący w Konferencji Zachodniej koszykarze Utah Jazz pokonali dominujących w Konferencji Wschodniej ligi NBA Philadelphia 76ers 134:123. Aż 40 punktów zdobył dla zwycięzców rezerwowy Jordan Clarkson. Liderzy konferencji zmierzyli się w poniedziałek w Salt Lake City.
76ers przystąpili do meczu bez swojego najlepszego zawodnika - Joela Embiida. Kameruński środkowy narzekał na ból pleców. Początkowo jego brak gościom nie przeszkadzał i szybko zbudowali 14-punktowe prowadzenie.
Później jednak kontrolę nad meczem zaczęli przejmować Jazz. Stratę zniwelowali w połowie drugiej kwarty i później już nawet przez moment nie przegrywali. Niespodziewanie ich siłą napędową okazał się Clarkson, który trafił 13 z 20 rzutów z gry, w tym osiem za trzy punkty.
- Po prostu wychodzę na parkiet i robię to, co oczekuje ode mnie trener. Zespół mi ufa, pozwala być sobą, a to dodaje mnóstwo pewności siebie - powiedział bohater wieczoru.
Wśród pokonanych najlepszy był Ben Simmons, który zdobywając 42 punkty ustanowił rekord kariery. Do tego miał 12 asyst i dziewięć zbiórek.
- Nawet nie wiedziałem, że zdobył aż tyle punktów. Robił jednak na parkiecie znacznie więcej niż tylko to. Świetnie bronił, kontrolował tempo - komplementował podopiecznego trener Doc Rivers.
To było ósme z rzędu zwycięstwo Jazz i 19. w ostatnich 20 meczach. Mogą się pochwalić najlepszym obecnie bilansem w lidze - 23 wygrane i pięć porażek. 76ers (18-10) natomiast przegrali trzecie spotkanie z rzędu, ale nadal prowadzą na Wschodzie.
ZOBACZ TAKŻE: Michael Jordan przekaże fortunę na przychodnię w jego rodzinnym mieście
Najgorzej prezentuje się obecnie Cleveland Cavaliers, które zanotowało ósmą kolejną porażkę. Tym razem ekipa ze stanu Ohio na wyjeździe uległa Golden State Warriors 98:129. Spotkanie wyrównane było tylko w pierwszej kwarcie, a później gospodarze systematycznie powiększali przewagę.
W świetnej formie jest ostatnio rozgrywający Warriors Stephen Curry. Tym razem w 30 minut zdobył 36 punktów, trafiając 13 z 19 rzutów z gry, w tym siedem za trzy punkty.
Od sezonu 1970/71, kiedy stosowne dane zaczęto gromadzić, Curry jest drugim po Michaelu Jordanie zawodnikiem, który w dziesięciu kolejnych spotkaniach notował co najmniej 25 punktów, przy minimum 50-procentowej skuteczności.
- To efekt ośmiu, dziewięciu lat doświadczenia. Dostrzegam dużo więcej rzeczy na parkiecie. Potrafię lepiej przewidywać, jak rywale będą grali i łatwiej znajduję wolną przestrzeń do oddania rzutu - powiedział 32-letni Curry.