Kowalski: Żuraw nie wyleciał, czyli pochwała działaczy
Ledwie 19 punktów zdobył Lech Poznań w 17 kolejkach Ekstraklasy. Bilans wicemistrza Polski jest tak żałosny, że wystarczyłby na zmianę trenera, a może i dwóch. Mimo tego Dariusz Żuraw nie stracił posady po kolejnej porażce (tym razem z Wisłą Płock). To w polskich warunkach wciąż zaskoczenie, chociaż coraz mniejsze. Przypomnijmy, że nieco wcześniej właściciel nie przyjął dymisji trenera staczającej się Cracovii. Czyżby umowy ze szkoleniowcami zaczęły być traktowane przez pracodawców poważnie?
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że Lech dysponuje jednym z najlepszych składów personalnych w Ekstraklasie. Drugi pod względem wielkości budżet w lidze też jest niepodważalny. Aspiracje również są w Poznaniu niezmienne i po prostu sięgają mistrzostwa Polski. Fakt, że ekipa potrafi grać w piłkę był widoczny gołym okiem w końcówce poprzedniego sezonu, czy też w eliminacjach europejskich rozgrywek.
Coś jednak od dłuższego czasu w Lechu szwankuje i chyba nie można całej winy zrzucić na zawodników. Ewidentnie widać błędy w przygotowaniu fizycznym drużyny, źle postawione akcenty, błędy w doborze zawodników na kolejne mecze, czy ustawieniu taktycznym. Jakby nie patrzeć, wygląda na to, że Żuraw płaci frycowe za swój trenerski brak doświadczenia i pewnie w związku z tym niezbyt wyrafinowany warsztat.
Trener pokpił sprawę i nie ma o czym mówić. Alibi działaczy, którzy mogliby go wyrzucić z hukiem byłoby wyjątkowo mocne. A jednak do tej pory tego nie zrobili. Może dlatego, że istnieje jeszcze cień szansy na grę w europejskich rozgrywkach (Lech cudem w karnych ograł pierwszoligowego Radomianka i awansował do ćwierćfinału Pucharu Polski), może z uwagi na wcześniejsze dokonania. To przecież Żuraw pozbierał ekipę w poprzednim sezonie, sprawił, że prezentowała ona najładniejszy futbol w Polsce i wykreował całą grupę młodych polskich zawodników. Ich wartość błyskawicznie urosła, a klub zarobił na nich i wciąż może zarabiać. To wreszcie Żuraw pokonał aż czterech przeciwników na drodze do fazy grupowej Ligi Europy i sprawił, że Lech zagrał w niej po pięciu latach. Szedł za tym prestiż, ale i konkretne pieniądze.
ZOBACZ TAKŻE: Pogoń pozyskała nowego piłkarza. Grał na mundialu w Rosji!
Gdyby dziś zrobić bilans jego pracy w Lechu, wziąć wszystkie zalety i wady, rzeczy dobre i złe to w moim odczuciu obecny trener wciąż wychodzi delikatnie na plus. A w każdym razie zapracował na to, aby w momencie kryzysu, potraktować go poważnie. I nie mam tu na myśli kwoty odprawy na odchodne.
Owszem istnieje ryzyko, że po prostu się wypalił i już na ten zespół nie znajdzie pomysłu. Być może czara goryczy przeleje się już w najbliższym starciu ze Śląskiem Wrocław. Ale jest też cień szansy, że przełamie kryzys i razem z drużyną stanie na nogi. Poza nim i drużyną, wygrani byliby w takiej sytuacji także działacze. Śmiało mogliby nadstawiać pierś do orderu i podkreślać, że w chwili próby trochę pokombinowali, ale nie użyli banalnego zabiegu, polegającego na wywaleniu trenera z pracy.
Przejdź na Polsatsport.pl