Dariusz Żuraw: Nie jestem gorszym trenerem niż kilka miesięcy temu, kiedy zachwycaliście się Lechem Poznań
Dariusz Żuraw przeżywa obecnie najtrudniejsze chwile w blisko dwuletniej pracy z piłkarzami Lecha Poznań. Szkoleniowiec, mimo fatalnej postawy drużyny, ma wciąż poparcie władz klubu i wierzy, że w niedzielnym meczu ze Śląskiem Wrocław jego podopieczni przełamią złą serię.
6 grudnia lechici zanotowali ostatnie zwycięstwie w ekstraklasie – nad Podbeskidziem Bielsko-Biała (4:0). Od tego czasu Nie wygrali żadnego z sześciu spotkań i bardzo szczęśliwie przebrnęli przeszkodę w 1/18 finału Pucharu Polski, eliminując po rzutach karnych pierwszoligowego Radomiaka Radom.
ZOBACZ TAKŻE: W Górniku Zabrze są wściekli na reprezentanta Polski!
W ostatnią niedzielę wicemistrzowie Polski przegrali w Płocku z Wisłą 0:1, a Żuraw po spotkaniu stwierdził, że jego piłkarze zagrali "chałturę".
- Zagraliśmy bardzo słaby mecz, w każdym aspekcie. W tym tygodniu mocno pracowaliśmy nad tym, co się wydarzyło. Mieliśmy analizę i dyskusję z zespołem, co jest nie tak, co powinniśmy poprawić. Skupiliśmy się przede wszystkim na poprawie agresywności w grze, na szybkości grania, a także nad spokojnym rozegraniem piłki na połowie przeciwnika, bo to ostatnio szwankowało - mówił w piątek na konferencji szkoleniowiec.
Sam trener doskonale rozumie ogromne rozczarowanie ze strony kibiców. Jak dodał, czuje wsparcie ze strony zarządu i chce wyprowadzić zespół z impasu.
- Pracuję najlepiej jak potrafię. Nie jestem gorszym trenerem niż kilka miesięcy temu, kiedy to państwo tak zachwycaliście się grą Lecha i awansem do europejskich pucharów. Przyszedł trudny moment, ale nie oznacza to, że mam się teraz poddać. Wręcz przeciwnie, pracujemy nad tym, żeby z tego wyjść i wiem, że prędzej czy później z tego wyjdziemy – podkreślił.
Po meczu w Płocku Żuraw nie otrzymał on też żadnego ultimatum ze strony zarządu. Kilka miesięcy temu pracujący od blisko dwóch lat w Lechu trener przedłużył swój kontrakt z poznańskim klubem do końca czerwca 2023 roku.
- Nie było jakiegoś specjalnego spotkania. Z dyrektorem sportowym (Tomaszem Rząsą – przyp. red.) widzimy się codziennie, spędzamy wiele godzin, rozmawiamy o sytuacji w drużynie. W każdy poniedziałek mamy też zebranie działu sportu, w którym uczestniczy prezes Piotr Rutkowski. Mamy zrobić wszystko, żeby wyjść z tego impasu i sprawić, żeby w najbliższym meczu te trzy punkty zostały w Poznaniu – przyznał szkoleniowiec.
Żuraw przyczyn słabej postawy swojej drużyny upatruje m.in. w dość licznych kontuzjach, które pojawiły się w jego drużynie. Dotknęły dość newralgicznych pozycji – ataku i środka defensywy.
- Niestety, w wyjściu z kryzysu nie pomaga nam stan boisk, ale także stan personalny. Niektóre kontuzje są efektem treningów na sztucznej nawierzchni. W przypadku urazu Mikalea Ishaka, to problemy pojawiły się już pod koniec ubiegłego roku. To było też wynikiem tego, że on przychodząc do nas, grał dość mało, a potem zaliczył sporą dawkę spotkań i organizm odmówił posłuszeństwa – tłumaczył opiekun "Kolejorza".
Jak poinformował, pod względem zdrowotnym sytuacja w zespole się poprawia. Ponadto do rozgrywek został zgłoszony pozyskany przed tygodniem nowy napastnik Amerykanin Aron Johannsson.
- Aron był z nami już w Płocku, ale nie udało się go potwierdzić. Od początku tygodnia z nami trenuje, wygląda bardzo dobrze i jest do mojej dyspozycji na mecz ze Śląskiem. Natomiast wraca do składu Thomas Rogne, który jest gotowy w 100 procentach, dzisiaj w trening z zespołem wchodzi Bartek Salamon, wciąż natomiast indywidualnie trenuje Lubo Satka - powiedział.
Śląsk też nie najlepiej rozpoczął drugą część sezonu. W trzech meczach zdobył tylko dwa punkty.
- Spodziewam się, że mój zespół właściwie zareaguje po tym słabym meczu w Płocku. Te trzy ostatnie dni bardzo dobrze wykorzystaliśmy na prace i na te rzeczy pozaboiskowe. Wierzę, że to przyniesie efekt – podsumował Żuraw.
Spotkanie Lecha ze Śląskiem rozegrane zostanie w niedzielę o godz. 17:30.
Przejdź na Polsatsport.pl