MŚ Oberstdorf 2021: Czy jest nadzieja dla Stocha i Kubackiego?
Sprawdziliśmy, jak radzili sobie mistrzowie świata konkursów indywidualnych w skokach w ostatnich tygodniach przed imprezą. Były niespodzianki, bo Anders Bardal, zanim zdobył złoto, miał kłopot ze wskoczeniem do dziesiątki, a taki Rune Velta w ogóle niczym się nie wyróżniał, a mistrzostwa w 2015 w Falun okazały się imprezą jego życia. Dwa lata temu też trudno było stawiać wszystkie pieniądze na Dawida Kubackiego i Marcusa Eisenbichlera.
Zdobył złoto, choć miał problem z wejściem do dziesiątki
Sezon 2010/11 należał do Austriaków, a mistrzostwa świata nie były wyjątkiem od reguły. Thomas Morgenstern wygrał na normalnej skoczni, Gregor Schlierenzauer na dużej. Austriacy triumfowali też w obu konkursach drużynowych. Nam na osłodę pozostał brąz Adama Małysza na skoczni normalnej.
Schlierenzauer wygrał dwa ostatnie turnieje na mamucie poprzedzające mistrzostwa w Oslo. W 12 zawodach 2011 roku zawsze łapał się do trzydziestki, a tylko cztery razy był poza dziesiątką. Im bliżej było jednak startu w Oslo, tym spisywał się lepiej. Inaczej było z Morgensternem, który złapał tuż przed mistrzostwami lekką zadyszkę. Na wygraną czekał od 9 stycznia, kiedy zwyciężył w lotach w Harrachovie. W Oslo przypomniał sobie jednak, jak to się robi. W klasyfikacji medalowej mistrzostw zajął trzecie miejsce. Wyprzedzili go jedynie Marit Bjorgen i Petter Northug.
12 stycznia 2013 Anders Bardal stanął na drugim stopniu podium w Zakopanem. Kamil Stoch w tych samych zawodach był drugi. Potem, do momentu wyjazdu na mistrzostwa świata w Val di Fiemme, które rozpoczęły się 20 lutego, żaden z dwóch wymienionych przez nas złotych medalistów tej imprezy nie stał na podium, choć w międzyczasie mieliśmy osiem indywidualnych turniejów.
Bardala w siedmiu z nich nie było nawet w dziesiątce (w dwóch w ogóle nie startował). Jednak to właśnie on wygrał na skoczni normalnej. Inna sprawa, że po pierwszej serii prowadził Stoch, ale zawalił skok i spadł na 8. miejsce. Na dużej na Kamila nie było jednak mocnych.
Został mistrzem i poczuł się spełniony
Tego, że Severin Freund błyśnie na mistrzostwach w Falun w 2015 roku należało się spodziewać. W 11 turniejach poprzedzających wielką imprezę spisywał się na tyle dobrze, że aż 7 razy stał na podium. Cztery razy wygrał. Raz tuż przed samym wyjazdem, na mamuciej skoczni w Vikersund. W pierwszym konkursie na tej skoczni był czwarty, ale w kolejnym zwyciężył z przewagą 42,6 punktu nad drugim Andersem Fannemelem. Było jasne, że Freund jedzie do Falun po złoto.
W przypadku drugiego medalisty z Falun już nic nie było takie oczywiste. Rune Velta, zwycięzca ze skoczni normalnej, gdzie pokonał właśnie Freunda, w Vikersund nie wysyłał sygnałów o wielkiej formie. Był 21. i 4. Inna sprawa, że trudno porównywać mamuta, na którym oddawano skoki powyżej 250 metrów z obiektem w Falun, gdzie Velta skoczył dwa razy po 95,5 metra. Freund w drugim skoku był lepszy o pół metra, ale przegrał notami sędziów o 0,4 punktu.
ZOBACZ TAKŻE: MŚ Oberstdorf 2021 - kiedy startują Polacy?
Miesiąc wcześniej, w turnieju w Willingen, to Freund wygrał minimalnie z Veltą w Willingen. O punkt. W Falun role się odwróciły. Zresztą tamte mistrzostwa, to była impreza życie Velty, który zdobył cztery medale. Złoto i brąz indywidualnie, a także złoto drużynowo i srebro w mikście. Rok później Velta ogłosił zakończenie kariery. Przyznał, że czuje się spełniony i już nie ma motywacji do dalszego skakania. Życiówkę w końcu zrobił.
Piąty, który ustrzelił dublet
Stefan Kraft na finały mistrzostw świata w Lahti w 2017 jechał jako jeden z faworytów. Co prawda ostatnia próba w Japonii padła łupem Polaków (w pierwszy dzień wygrał Maciej Kot ex-eguo z Peterem Prevcem, a drugiego Kamil Stoch), ale Austriak nie schodził z podium, zajmując dwa razy trzecie miejsce.
Wcześniej Kraft, późniejszy zdobywca dwóch złotych medali i Kryształowej Kuli za wygraną w Pucharze Świata sezonu 2016/17, także spisywał się dobrze. Stoch wygrał Turniej Czterech Skoczni i siłą rozpędu także polskie konkursy w Wiśle i Zakopanem, ale potem Polaka zabrakło na podium w Wilingen, gdzie Kraft był drugi.
Następnie Austriak dorzucił dwie wygrane w lotach w Oberstdorfie, a w Japonii trzymał wysoką formę. Na mistrzostwach dwukrotnie okazał się lepszy od Andreasa Wellingera (wygrał o 2,1 punktu na normalnej, 1,3 na dużej). Kraft jest piątym zawodnikiem w historii, który zdobył dwa medale. Dodajmy, że my wówczas bardziej niż Kraftem ekscytowaliśmy się 131-metrowym, najdłuższym w tamtym konkursie skokiem Piotra Żyły po brąz.
Upokorzyli dominatora z Japonii
Przed mistrzostwami 2019 w Seefeld, gdzie złote medale zdobyli Dawid Kubacki i Marcus Eisenbichler, nic nie zwiastowało, że ci dwaj mogą to zrobić. Miesiąc przed, w konkursie lotów w Oberstdorfie, obaj pokazali się z dobrej strony. Każdy z nich dwa razy stanął na podium (Kubacki był 2, 22 i 3, Eisenbichler 3, 2, i 10). W Lahti, w przedostatnich zawodach przed mistrzostwami, szału jednak nie było. Niemiec odpoczywał, a Kubacki robił za tło. W turnieju indywidualnym zajął dopiero 28. miejsce, skacząc w drugiej serii o 26 metrów krócej od najlepszych.
Ostatnią próbę przed mistrzostwami, w Willingen, można było potraktować już bardziej optymistycznie, choć też nie dawała ona podstaw do stwierdzeń, że z tego będzie złoto. W turnieju drużynowym tak Kubacki jak i Eisenbichler byli najsłabszymi ogniwami swoich ekip. W pierwszym turnieju indywidualnym Polak zajął 5. miejsce, Niemiec w ogóle nie zakwalifikował się do drugiej serii, choć dzień prędzej wygrał kwalifikacje. Drugi turniej Eisenbichler przegrał o 0,1 punktu z Ryoyu Kobayashim, Kubacki ponowne był piąty. Jednak w Seefled Kobayashi, dominator tamtego sezonu, okazał się największym przegranym. Poza mistrzostwami, na których zajął miejsca 4. i 17., Japończyk wygrał wszystko.
Przejdź na Polsatsport.pl